Czy tablety z Androidem odniosą w końcu sukces?
Tak naprawdę powinniśmy się zastanowić, czy tablety w ogóle jako urządzenia mobilne odniosą w przyszłości sukces. Tylko czym jest ten sukces? Czy jest nim kilkukrotne powiększenie rynku? Przekonanie 30% właścicieli smartfonów do kupna tabletu? A może niemal całkowite wyparcie netbooków z rynku mobilnego i zastąpienie ich właśnie tabletami?
08.07.2011 | aktual.: 08.07.2011 21:58
Każdy z tych scenariuszy zawiera w sobie w jakimś stopniu definicję tego sukcesu. Myślę, że urządzenia z systemem Android mają bardzo dużą szansę na powtórzenie na tym polu wyczynu, jakim niewątpliwie było opanowanie rynku smartfonów, a historia lubi się powtarzać.
Android?
Dlaczego właśnie Android? Bo ma największy potencjał. Jest rozwijany w niesamowitym tempie i nie przesiaduje wyłącznie na jednym rodzaju urządzenia. System operacyjny od Google na poziomie smartfonów odniósł ogromny sukces z bardzo prostej przyczyny – klienci zaczęli w pewnym momencie mieć bardzo duży wybór między urządzeniami z zielonym robotem. Od najtańszych, po najdroższe, od tych z wysuwaną klawiaturą QWERTY, poprzez te z dużymi i miniaturowymi ekranami, przez te o niezwykłym wglądzie, aż po takie, które zaczynały zaskakiwać nową technologią i intrygującymi rozwiązaniami. W ten sposób bardzo łatwo było przyciągnąć klientów bo każdy znalazł coś dla siebie, dostosowanego właśnie pod jego indywidualne potrzeby. Oczywiście takie zróżnicowanie sprzętowe jak i przy okazji systemowe niesie ze sobą pewne wciąż nie do końca nierozwiązane problemy jak fragmentacja systemu czy brak spójnego działania gier i aplikacji na urządzeniach nawet podobnej klasy.
Strach i niewiedza
Nietrudno wyczuć pewną analogię, która każe nam przypuszczać, że z tabletami z Androidem stanie się to samo. Ludzie w większości przypadków nie chcą wybierać wyłącznie między urządzeniami tylko jednego producenta, które wbrew pozorom nie różnią się od siebie aż tak bardzo. Mówimy tu oczywiście o produktach Apple. Niestety dziś przeciętny Kowalski na hasło tablet odpowiada medialnie „iPad?”. Tablety z WebOS czy odmianami systemu Windows są praktycznie niedostrzegalne przez Kowalskiego. Skąd taki stan rzeczy? Zacznijmy od tego, że tablety w ogóle nie są popularnymi urządzeniami i podchodzi się do nich bardzo sceptycznie – przynajmniej przez masowego konsumenta. Nic więc dziwnego, że często medialnie występujące hasło *iPad *stało się niemal synonimem tabletu, tak jak dawniej iPhone synonimem smartfona. Reakcje na widok mojej osoby, która wyciągała w metrze Motorolę XOOM także wcale mnie nie dziwiły, a już szczególnie gdy zaczynałem w coś grać lub wykonywać zdjęcia w centrum Warszawy. Dziś Kowalski nie jest jeszcze gotowy mentalnie na tablety, nie dociera do niego to, że może być to mu przydatne i nikoniecznie musi być drogie. Mimo wszystko ma podstawy, by uważać, że tablet to bardziej droga zabawka niż narzędzie pracy.
Bezkonkurencyjne Apple?
O ile na rynku smartfonowym wspomniane wcześniej medialne reakcje odeszeły w zapomnienie, o tyle z tabletami może być ciężej. Minęło już sporo czasu od momentu, gdy zaczęły pojawiać się na rynku inne tablety niż iPad, słyszeliśmy nie raz o nadchodzących „iPad-killerach” i dziś możemy najwyżej powiedzieć, że Apple może czuć się zagrożone, ale nic więcej. Statystyki mówią same za siebie; jeszcze nie tak całkiem dawno BusinessWeek ukazał raport firmy Strategy Analytics, mówiący o tym, że udziały iPada w rynku tabletów zmniejszyły się z 95% do 75%, podczas gdy tablety z Androidem zdołały dojść do progu 22%. Wysoka sprzedaż produktów Apple i niska tych z systemem Android to jak się okazuje bardzo duża wina ceny tych ostatnich. Miały być niskie i same urządzenia miały stanowić albo doskonałą alternatywę pod względem kosztów, albo ukazywać wyższość technologiczną przy tej samej cenie. Wyszło inaczej – flagowy produkt Google – Motorola XOOM przy iPadzie wydaje się być drogą ciekawostką technologiczną. Producenci sami sobie zaszkodzili ustalając zaporowe ceny swoich urządzeń i przy okazji dokonali niemożliwego – do świadomości klientów zaczęło dochodzić, że tablety od Apple są tanie i nie ma dla nich rozsądnych alternatyw.
Błędy producentów
To nie jedyne złe sygnały, świadczące o małych szansach na sukces Androida na rynku tabletów. Całkiem niedawno wypowiedział się na ten temat Jen-Hsun Huang - CEO NVIDII, firmy produkującej układ NVIDIA Tegra 2. Tegra jest obecnie często używanym układem do produkcji najnowszych smartfonów i przede wszystkim tabletów z Androidem Honeycomb. Jen-Hsun Huang uważa, że dużą winę ponoszą właśnie producenci tabletów, opóźniający premierę swoich urządzeń, wydających produkt wyłącznie w wersji z modułem 3G (a to właśnie modele „WiFi-only” sprzedawały się szybciej). Swój wywód zakończył jednak optymistycznymi słowami mówiąc, że wszelkie tego typu problemy rynkowe są szybko rozwiązywane, a prędkość z jaką tablety z Androidem z Tegrą 2 są ulepszane i rozwijane jest niewiarygodna.
Kwestia oprogramowania
Kolejnym problemem, z jakim musi się zmierzyć bez wątpienia Android na tabletach to szokująco niewielka ilość aplikacji, jaka jest dostępna i jednocześnie przystosowana na Honeycomba. Sam nigdy nie lubiłem jak właściciele iPhone’ów wywyższali się nad użytkownikami Androida, sugerując, że ich smartfony są lepsze bo mają znacznie więcej aplikacji. No jasne, to że ktoś ma 100 tysięcy aplikacji więcej, z pewnością oznacza, że jego urządzenie jest użyteczniejsze, a on sam zainstalował co najmniej połowę z nich. Prawda jest oczywiście taka, że nieważna jest ilość aplikacji, a ich jakość i wybór. Nikt z nas nigdy nie zainstaluje nawet 1/3 z nich wszystkich przez całe swoje życie – najważniejsze są dla nas te najbardziej potrzebne. Niestety zaglądając do Android Marketu czy specjalnego sklepu z grami Tegra Zone obecnie naprawdę nie znajdziemy wielu interesujących tytułów i tylko te najpopularniejsze są dostosowane pod wysokie rozdzielczości najnowszych urządzeń. Niestety i to nie stanowi reguły, co by daleko nie szukać – oficjalna aplikacja Facebook dla Androida wciąż nie jest dostosowana pod Androida Honeycomb.
Co w przyszłości?
Strach przed fragmentacją systemu wbrew pozorom też jest racjonalny. Teoretycznie nie powinna powtórzyć się sytuacja ogromnego podziału na różne wersje systemu, która jeszcze do niedawna niszczyła idylliczną wizję Androida na smartfonach. Mamy w końcu tak naprawdę jedną odmianę systemu, bez większych jego gałęzi – mianowicie Androida 3.x. Wszystkie topowe tablety są do siebie zbliżone sprzętowo o ile nie takie same i nic nie stoi na przeszkodzie, by nie dostały tej samej aktualizacji. Pod znakiem zapytania stoi jedynie pojawienie się głośnej już wersji Ice Cream, która ma być wspólna dla smartfonów i tabletów. Jaką możemy mieć pewność, że nie będzie ona zarezerwowana marketingowo dla kolejnej generacji urządzeń mobilnych np. z jeszcze większą ilością rdzeni na pokładzie? Moje uprzedzenie wynika wyłącznie z ogromnej nieufności do działań producentów, którzy robią co mogą, żeby napędzać sprzedaż kolejnych produktów, uciekając się do najbardziej prymitywnych metod.
Przesadzone obawy
Prawda jest jednak taka, że nie taki diabeł straszny jak go malują. Oczywiście większość tych problemów i przypuszczeń jest realna bądź stanowi fakt. Jednak wystarczy spojrzeć w przeszłość by zrozumieć, że największą rolę w całej tej zawierusze odgrywa czas. Z Androidem na smartfonach było identycznie – nie tak niskie ceny urządzeń jak zapowiadano, fragmentacja, mała ilość aplikacji, słabo rozwinięty system i nieustannie ulepszana technologia, która powodowała, że smartfon kupiony przez nas pół roku temu wydawał się nam być już czymś przestarzałym. Pewne rzeczy po postu dzieją się same, wychodzą naturalnie i też naturalnie się rozwijają. Dziś fragmentacja niemal nie istnieje (a przynajmniej nie w takim stopniu, jednak to temat na osobny artykuł), aplikacji mamy do wyboru całą masę, a wersje systemu nie różnią się od siebie aż tak bardzo, by czuć ogromne zacofanie, jak miało to miejsce między systemem Android 1.5, a 2.1.
Optymistyczna prognoza
Zdrowy rozsądek każe mi myśleć, że nie minie zbyt dużo czasu i Androida Honeycomb czeka ten sam sukces. Aplikacji pojawia się coraz więcej, sam system jest rozwijany w szybkim tempie i sam w sobie jest bardzo przyjemny i wygodny. Co najważniejsze – możemy już wybierać między wieloma tabletami różnych producentów – Motoroli, Samsunga, LG, Acera, Toshiby a nawet ASUSA. Co ważne każdy z nich posiada w swoim portfolio coś innego. Motorola stawia na solidność i wykonanie, Samsung na lekkość i nieduże wymiary swoich urządzeń, LG na technologię 3D, Acer na bardzo niski koszt urządzeń, a ASUS na innowacyjne rozwiązania, czyniące ze swoich produktów prawdziwe ciekawostki technologiczne, a nawet rozsądne alternatywy np. dla netbooków.
Możliwość wyboru między tymi tabletami to klucz do sukcesu Androida. Jeśli Google oraz producenci wyciągną też wnioski z fatalnych błędów swojej przeszłości – Apple będzie musiało w końcu naprawdę się postarać i wymyśleć coś, co będzie prawdziwą rewolucją, a nie będzie tylko ją udawać pod płaszczykiem designu i monopolu rynkowego wynikającego z szybkiego wypuszczenia produktu na rynek. Do gry wchodzi także bardzo mocno Microsoft, ze swoim Metro UI, dlatego przez pozostałą połowę tego roku czekać na nas będą intensywne starania ze strony wspomnianych gigantów. Czy Google powtórzy swój ogromny sukces z pola bitwy, jakim był rynek smartfonów? Myślę, że z całym swoim zapleczem w postaci doskonałych producentów, Open Handset Alliance, nowowprowadzanymi usługami takimi jak Google Music, Books, Videos i pomysłem na rozwój swojej tabletowej platformy ma na to bardzo duże szanse.
Źródło: news.cnet.pl • developer.android.com • BusinessWeek