Infinity Blade – test
Czekałem z zapartym tchem na dzieło Epic Games. W końcu stworzona na silniku Unreal Engine 3 gra pojawiła się w App Store. Niezwłocznie pobrałem Infinity Blade ze sklepu Apple’a. Po kilkunastu godzinach zabawy mogę Wam powiedzieć jedno: takiej gry jeszcze nie było!
13.12.2010 | aktual.: 13.12.2010 11:48
Światowe media zdążyły okrzyknąć Infinity Blade murowanym kandydatem do gry roku. Ja w swojej ocenie nie będę jednak aż tak mało krytyczny. Jest to naprawdę produkcja świetna, ale do doskonałości niestety dużo jej jeszcze brakuje.
Epickie pojedynki, cytadela do zdobycia – to nie jest rasowy RPG!
Zacznijmy od fabuły, bo ta przecież w grach RPG jest najważniejsza. No właśnie, tutaj pojawia się pierwsze i nie ostatnie rozczarowanie związane z Infinity Blade. To nie jest gra RPG! Na mój gust mamy do czynienia z trójwymiarową grą akcji, w której jedynym elementem łączącym ją z produkcjami tego typu jest zbieranie doświadczenia dla postaci i przedmiotów.
Wątek główny nie jest do końca jasny. Na początku widzimy scenkę, w której rycerz mierzy się z królem cytadeli (domyślamy się, że to władca zła). Tę scenkę będziemy później oglądać wielokrotnie, ponieważ z tym samym królem będziemy mierzyć się jako kolejne wcielenia naszego bohatera. Nie wiadomo jednak, dlaczego chcemy go zabić, a po zakończeniu gry pozostaje w głowie więcej pytań niż odpowiedzi.
Zaczynamy więc jako syn pokonanego w scence bohatera. Poziom pierwszy doświadczenia, marne uzbrojenie, tępy miecz i nikłe mocne magiczne. Ruszamy pomścić ojca, eliminując po drodze różnego rodzaju przeciwników. W zasadzie to jest ich zaledwie kilku, później różnią się tylko uzbrojeniem.
Po dotarciu na szczyt Cytadeli mierzymy się z królem. Walka jest nierówna. My maksymalnie możemy osiągnąć poziom 5, podczas gdy król jest od nas 10 razy silniejszy. Naturalnie walkę przegrywamy. Co dzieje się po przegranej? Czy to koniec gry?
Najważniejsze są więzy rodzinne - syn musi pomścić ojca!
Zupełnie nie! Po 18 latach wracamy jako wnuk głównego bohatera, aby pomścić ojca i dziadka zarazem. Tym razem jednak nasz poziom doświadczenia jest taki jak naszego poprzedniego bohatera w chwili śmierci. Podsumowując: kolejne wcielenia naszego bohatera dotąd szturmują Cytadelę, aż pokonają króla. Potem król staje się szefem 100 poziomu i cała zabawa zaczyna się od nowa. Nie muszę chyba Wam tłumaczyć, jak nudna i żmuda to rozgrywka.
Gra nie pozwala na swobodne podróżowanie - jak to miało miejsce w demku zaprezentowanym podczas keynotu Apple’a. Po pokonaniu przeciwnika możemy rozejrzeć się na boki, aby zlokalizować i zebrać złoto, buteleczki z miksturą leczniczą oraz przedmioty. Następnie przenosimy się do kolejnej lokacji, w której trzeba stoczyć walkę. Skaczemy zatem od potwora do potwora, zbierając mieszki złota. Zero swobody, zero dialogów, zero interakcji z otoczeniem.
Co jest więc fajnego w Infinity Blade? Walka! System jest prosty, możemy blokować ciosy tarczą (wciskamy przycisk na ekranie) lub robimy uniki na lewo lub prawo. Ciosy wyprowadzamy, przesuwając palcem po ekranie. Bardzo podobnie do tego, co można zaobserwować w takich grach, jak Veggie Samurai czy Samurai Warrior. Naturalnie nie zapomniano o kombosach, szczypcie magii i specjalnych atakach.
Zbieramy pieniądze, wydajemy je w sklepie i tak w kółko
Zarówno my, jak i nasz przeciwnik mamy pasek mocy. Obrażenia zależą od tego, jakim orężem (do kupienia w sklepie) dysponujemy oraz jak mocną obronę ma przeciwnik. Wszystko sprowadza się więc do tego, aby unikać ciosów lub je blokować oraz kontratakować w stosownej chwili.
Najmocniejszą stroną gry jest trójwymiarowa grafika. Trailery nie kłamały, screenshoty mówią prawdę. Ta gra wygląda rewelacyjnie i nic do tej pory nie wyglądało tak wspaniale na urządzeniach z iOS na pokładzie.
Animacje, które towarzyszą walce, jak również sekwencje kończące dany pojedynek zostały zrealizowane z iście konsolowym rozmachem. Jeśli kojarzycie tego typu produkcje, jak Devil May Cry czy God of War, to z pewnością wiecie, o jakich filmikach mowa. Za tę część gry należą się twórcom duże brawa!
Oprawa muzyczna nie wzbudziła we mnie zachwytu. W prawdzie monstra porykują z wrodzoną tylko sobie gracją, a cięcia mieczem świszczą jak należy, to niestety nie ma w tym nic nadzwyczajnego. Owszem, wiele produkcji pod tym względem nie dorasta do pięt Infinity Blade, spodziewałem się jednak czegoś majestatycznego. Tutaj już po godzinie zdjąłem słuchawki, bo podkład najzwyczajniej mnie zmęczył.
Zgodnie z zapowiedzią twórców gra wspiera wyświetlacz Retina Display oraz Game Center. Co najśmieszniejsze, to usługa Apple’a obnażyła pospiech, jaki musiał towarzyszyć Epic Games przy wypuszczaniu tej gry przed świętami. Już po kilku godzinach okazało się, że duża grupa graczy osiągnęła poziom doświadczenia 2 milionów! Świadczy to o tym, że do rozgrywek za pośrednictwem Game Center producent nie jest jeszcze gotowy. Grę trzeba po prostu solidnie przetestować i wyłapać wszystkie błędy.
Grafika wspaniała, rozgrywki wieloosobowej brak
No właśnie. Multiplayera póki co nie ma. Nie możemy wyzwać nikogo na pojedynek. Funkcja ta ma się pojawić wraz z następną aktualizacją. Póki co więc pozostaje graczom levelowanie w liniowym i nudnym jak flaki z olejem scenariuszu. Nawet statystyki z Game Center zniechęcają do dalszej gry.
Losy tego projektu śledzę od początku. Podobnie jak i Wy miałem nadzieję na produkt przełomowy, grywalny i innowacyjny. Owszem, graficznie Infinity Blade to wyższa szkoła jazdy. Jeżeli jednak miałbym ocenić poziom rozrywki, to na razie jest kiepsko. Gra nudzi się zwyczajnie po jednym dniu.
Pewnie nikogo nie zdziwi, jeśli powiem, że w całym tym zamieszaniu chodzi o pieniądze. Gra już osiągnęła sukces. Top 10 w niemal wszystkich krajach na świecie. Później pojawi się update, który pozwoli kupować nową broń i lokacje. Coś czuję, że Epic Games pokaże innym producentom, jak należy zarabiać naprawdę duże pieniądze w App Store. Szkoda tylko, że jak na razie ta uniwersalna aplikacja (uruchamia się na iPadzie oraz iPhonie) nie jest warta 5 euro!
Z drugiej strony skoro nie ma konkurencji, to po co się wysilać? Nikt nie oprze się pokusie sprawdzenia tego, jaka jest najgłośniejsza gra ostatnich miesięcy. Wszyscy pobiorą, wszyscy zapłacą po 5 euro. Sukces murowany. No tak, zapomniałem tylko, że posiadacze iPhone'ów 3G mogą zapomnieć o Infinty Blade. Ostateczną decyzje o zakupie pozostawiam jak zwykle Wam.
[plus] Zapierająca dech grafika
[plus] Solidna oprawa muzyczna
[plus] Grywalny system sterowania
[plus] Przejrzysty interfejs
[minus] Nie współpracuje z iPhone'em 3G
[minus] Na dłuższą metę nudna i wtórna
[minus] Brak trybu multi
[minus] Bezużyteczny Game Center
Źródło: Simblog