Wyobrażacie sobie sytuację, w której po odebraniu swojego telefonu z salonu dostajecie dostęp do czyichś prywatnych materiałów (łącznie ze zdjęciami)? Lub co gorsza - to wasze pikantne zdjęcia z wakacji trafiają w obce ręce. Niestety, podobna historia spotkała jedną z klientek Apple z Kalifornii.
Maria Avila postanowiła zaktualizować oprogramowanie swojego iPhone'a do iOS 4.0. Udała się więc do najbliższego sklepu Apple w Modesto. Po powrocie do domu w pamięci swojej komórki znalazła... ponad 100 zdjęć należących do całkiem obcej osoby. Dodatkowo w urządzeniu zapisano kontakty z książki adresowej oraz wszystkie wiadomości tekstowe.
Okazało się, że wszystkie dane, które znalazły się na telefonie pani Avila, należą do Marlene Hepner, która serwisowała swojego iPhone'a w tym samym punkcie Apple. Jakim cudem kontakty, zdjęcia i wiadomości tekstowe dostały się na iPhone'a innej klientki i jakim prawem pracownicy serwisu zachowali te dane dla siebie? Tego nie wiadomo, a firma z Cupertino odmawia komentarza. Cóż, jeśli szanujemy swoją prywatność lepiej uważać czasem na "fachowców". Nawet jak pracują u Apple.