Krótko po premierze telefonu Google Nexus One wielu dziennikarzy i specjalistów od rynku komórkowego prognozowało mu świetlaną przyszłość. Nawet na łamach komórkomanii pojawił się artykuł z kontrowersyjną tezą: Nexus One to iPhone-killer. Okazuje się jednak, że rzeczywistość zweryfikowała wszelkie proroctwa. Analitycy firmy Goldman Sachs zmniejszyli właśnie swoje przewidywania co do liczby sprzedanych Nexusów o ponad 60%.
Krótko po premierze telefonu Google Nexus One wielu dziennikarzy i specjalistów od rynku komórkowego prognozowało mu świetlaną przyszłość. Nawet na łamach komórkomanii pojawił się artykuł z kontrowersyjną tezą: Nexus One to iPhone-killer. Okazuje się jednak, że rzeczywistość zweryfikowała wszelkie proroctwa. Analitycy firmy Goldman Sachs zmniejszyli właśnie swoje przewidywania co do liczby sprzedanych Nexusów o ponad 60%.
Zaraz po premierze urządzenia specjaliści twierdzili, że do końca 2010 roku HTC i Google sprzedadzą około 3,5 miliona egzemplarzy Nexusa. Teraz Goldman Sachs twierdzi, że komórka może rozejść się w maksymalnie milionie sztuk.
"Dane są rozczarowujące. Firmy nie radzą sobie z marketingiem i obsługą klientów", czytamy w rapordzie analityków.
Niektórzy specjaliści twierdzą, że Nexus One odbije się od dna wtedy, gdy urządzenie trafi do oferty sieci Verizon. Czy możemy im wierzyć? Przedstawiciele Goldman'a uważają, że sukcesem może okazać się dopiero kolejny model sprzedawany pod marką Google.
"Zakładamy, że koncern pracuje właśnie nad kolejną wersją telefonu z linii Nexus. Model okaże się sukcesem dopiero wtedy, gdy Google poprawi strategie marketingową. Uważamy, że gigant z Mountain View ma szanse sprzedać około 2 milionów telefonów w 2011 roku", czytamy w raporcie.
Rozwiązania Google takie jak poczta elektroniczna, grupy dyskusyjne czy online'owa możliwość edytowania dokumentów w Google Docs to jedne z najlepszych usług tego typu na świecie. Wszystko wskazuje jednak, że na polu sprzedaży telefonów komórkowych gigant z Mountain View musi się jeszcze wiele nauczyć. Najlepiej od Apple, którego marketingowcy stają na głowie, by wcisnąć użytkownikom nawet najmniej rewolucyjne urządzenia. I robią to skutecznie.
