Steve Jobs - człowiek, który przekształcił firmę garażową w giganta z Cupertino

Steve Jobs - człowiek, który przekształcił firmę garażową w giganta z Cupertino

Jobs (fot. geekologie)
Jobs (fot. geekologie)
Rafał Dubrawski
07.10.2011 06:10, aktualizacja: 07.10.2011 08:10

Wczoraj hołd Jobsowi oddawali ludzie z całego świata. "Steve był jednym z najwspanialszych amerykańskich innowatorów – miał dość odwagi, by myśleć alternatywnie, był zdeterminowany, żeby zmieniać świat i miał tyle talentu, że potrafił to robić"- napisał na blogu Białego Domu Barack Obama. Bez względu na to, jaki jest nasz stosunek do produktów Apple'a, powinniśmy uznać, że opuściła nas osobowość szczególna. Jakie były początki jego fenomenu?

Sukcesów firmy nigdy nie należy przypisywać tylko jednej osobie, szczególnie gdy mamy do czynienia z tak wielką korporacją jak Apple. Proces decyzyjny w przedsiębiorstwach tego typu zwykle jest bardzo złożony i wielostopniowy. Zawsze jednak na jego końcu musi być ktoś, kto jednoznacznie powie, w którym z możliwych kierunków należy podążać. To ogromna odpowiedzialność, tym bardziej że często istnieje wiele różnych dróg i wybranie złej może za każdym razem okazać się katastrofą. Pozostali członkowie zarządu mogą nieraz mieć odmienne zdanie niż CEO, więc postawić na swoim może tylko człowiek z charyzmą, pewny siebie, z silną osobowością i umiejętnością przekonywania.

Steve Jobs był właśnie taką osobą, która potrafiła wybrać właściwy kierunek, nawet gdy trzeba było działać wbrew wszystkim. Od początku bardziej opierał się na swojej intuicji rynkowej niż wiedzy technicznej. Gdy poznał Steve'a Wozniaka pracującego nad projektem komputera osobistego, natychmiast dostrzegł potencjał pomysłu. Miał wizję: przenieść elitarną usługę na rynek klientów indywidualnych. Sprzedał za 1000 dolarów swojego vana, żeby mieć pieniądze na konstrukcję pierwszych modeli. Koledzy wzięli do spółki Rona Wayne'a (którego Jobs poznał, pracując w Atari), by pomagał im w kwestiach formalnych. W zamian za pracę nad papierami oraz za wkład finansowy w postaci ponad dwóch tysięcy dolarów Ronowi dali 10% udziałów.

Pomimo że na początku nie było różowo (dwa tygodnie po założeniu firmy Ron zrezygnował - odsprzedał założycielom z powrotem swoje udziały za 800 dolarów), z czasem zleceń przybywało. Komputer Apple I, który sprzedawano w drewnianym pudełku, szybko został usprawniony. Już kilka miesięcy po założeniu firmy (w 1976 roku) powstał model Apple II. Jednak przed rozpoczęciem sprzedaży Jobs i Wozniak postanowili znaleźć inwestora. W małą, dwuosobową firmę zainwestował Mike Markkula. Planował wkład 250 tysięcy dolarów, wystarczający na stworzenie tysiąca maszyn, ale ostatecznie starczyło mu środków na mniej niż połowę tego. Za jego poleceniem do firmy dołączyły dwie kolejne osoby - Rod Holt do pomocy przy projektowaniu oraz Mike Scott, który zajął się prowadzeniem przedsiębiorstwa.

Apple II został wypuszczony na rynek w 1977 i odniósł wielki sukces. Komputer oferował nie tylko nowe możliwości interesujące klientów indywidualnych, jak ekran obsługujący kolory czy zintegrowaną klawiaturę, ale także okazał się świetnym rozwiązaniem biznesowym dzięki m.in. wprowadzonemu później programowi VisiCalc (arkusz kalkulacyjny pozwalający oszczędzić tygodnie pracy). Wyniki sprzedaży były bardzo dobre. Między 1978 a 1979 wzrosła ona ponad czterokrotnie (do 35 tysięcy maszyn w ciągu roku). W międzyczasie zatrudniano pracowników, tworzono nowe działy. Równolegle prowadzono kolejne projekty: Apple III, Macintosh, Lisa.

W 1980 w Apple'u zaczęto myśleć nad przedarciem się do świadomości klientów na szeroką skalę. Stworzono liczne kampanie reklamowe, które przedstawiały Jobsa promującego ideę główną: komputer osobisty, czyli komputer dla każdego. Zwykle wyluzowany Steve zaczął podgalać swoje wąsy i bródkę, ubierać się w gustowne garnitury zamiast w szaty w tylu zen (zanim rozpoczął pracę nad Apple I, podczas podróży do Indii przeszedł na buddyzm). W grudniu 1980 roku roku firma weszła na giełdę. Jej akcje już na starcie wzrosły o 30% ponad cenę początkową. Tak oto 40 ówczesnych pracowników firmy z dnia na dzień stało się milionerami. Dzień przed wejściem na giełdę przedsiębiorstwo było warte niecałe 8 milionów dolarów. Dzień po – ponad 200.

Pierwszym CEO firmy był Michael Scott, co wynikało z uwarunkowań finansowych: na to stanowisko wytypował go pierwszy inwestor, Mike Markkula. Było to źródło wielu spięć z Jobsem, który całkiem słusznie czuł się najważniejszy w Apple'u. Jednak na początku 1981 roku przebrała się miarka, gdy Scott zwolnił połowę członków firmy pracujących w dziale komputerów osobistych, bez uprzednich konsultacji z resztą zespołu. Zaowocowało to ostrymi reakcjami, w wyniku których stracił posadę CEO. Pojawił się wakat. Jobs, jako najmocniejsze indywiduum, pełnił w tym czasie najważniejsze funkcje w firmie, choć oficjalne zwierzchnictwo należało do Markkuli (Jobs najwyższej pozycji nie mógł przejąć ze względu na młody wiek i brak doświadczenia). Sytuacja była wtedy trudna. Na rynek komputerów osobistych właśnie wchodził groźny konkurent, IBM, a komputer Apple III nie odniósł spodziewanego sukcesu.

Fot. Guardian.co.uk
Fot. Guardian.co.uk

Okres "wakatu" na stanowisku wyszedł jednak Apple'owi na dobre. Jobs przebudował struktury firmy tak, by małe zespoły realizowały konkretne projekty, i zredukował biurokrację do minimum. Co ważne, zdecydował się zmniejszyć priorytet autorskiego projektu Lisa na rzecz Macintosha. Celowo wzbudzane wokół produktu kontrowersje wraz z odpowiednimi akcjami marketingowymi doprowadziły do tego, że sprawą zainteresował się "Time". Jobs pojawił się na okładce pisma w 1982 i po serii pozytywnych publikacji zaczął funkcjonować w świadomości społeczeństwa jako symbol innowacyjnej przedsiębiorczości. Miał wtedy dopiero 27 lat.

W 1983 nowym CEO został, tym razem z polecenia Jobsa, John Sculley. Wszystko zmierzało w dobrym kierunku. Niedługo później Steve poznał młodego reżysera, Ridleya Scotta. Razem stworzyli coś, co śmiało można nazwać najlepszą reklamą w historii, tzw. 1984 commercial. Był to spot z odwołaniami do wysokiej kultury. Nawiązywał alegorycznie do ambitnej powieści „1984” Orwella. Pomysł polegał na tym, żeby ten intelektualny ton skierować do... fanów futbolu. Spot wyemitowano podczas przerwy osiemnastego finału Super Bowl. Oglądający oniemieli i z dzikim szałem rozkupywali Macintoshe, których sprzedaż rozpoczęto dwa dni później.

Pomimo to atmosfera w zespole zaczęła się psuć, a co za tym idzie – sprzedaż spadać. Doszło do kilku otwartych konfrontacji na najwyższych stanowiskach. W lutym 1985 zespół opuścił Wozniak, a w maju, po kłótni z niezbyt odpowiedzialnie postępującym Sculleyem, Apple'a opuścił również Steve Jobs.

Podczas lat rozłąki Jobs zajmował się różnymi projektami. Założył firmę NeXT, kupił The Graphics Group. W drugim wypadku odniósł szczególny sukces – grupa zmieniła nazwę na Pixar, nawiązała współpracę z Disneyem (w którym Jobs objął pozycję członka zarządu) i z czasem stworzyła tak znane tytuły, jak „Toy Story” czy „Gdzie jest Nemo”.

W międzyczasie Microsoft zdominował bezapelacyjnie rynek PC, a w Apple'u nie działo się najlepiej – nie powstawały nowe linie produktów, proces rozwoju przyhamował. Gdy w 1997 roku Jobs powrócił i wkrótce potem przejął funkcję CEO, rozpoczęło się nieustające pasmo sukcesów. To właśnie z tego okresu najlepiej go pamiętamy.

Steve Jobs jako CEO firmy NeXT. (Fot. Guardian.co.uk)
Steve Jobs jako CEO firmy NeXT. (Fot. Guardian.co.uk)

Dzięki niemu w 1998 roku Apple znów zaczął przynosić zyski, zaprezentowany został nowy iMac. W 2001 Jobs pokazał pierwszego iPoda, który szybko stał się gwiazdą na rynku odtwarzaczy muzycznych. Dwa lata później oficjalnie otworzył iTunes Store – kolejny sukces, tym razem w branży e-commerce. W 2007 na rynek zawitał iPhone, który okazał się jednym z najlepiej sprzedających się telefonów na świecie. Jobs zapoczątkował także na dobre erę post-PC, prezentując iPada – pierwszy tablet, który zaczęto sprzedawać w skali masowej. Nowe produkty Apple'a rewolucjonizowały rynek, kreowały nowe trendy. Nawet jeżeli nie jesteśmy do nich przekonani, to obiektywnie musimy przyznać, że weszły szturmem do naszego życia i pozyskały rzesze zagorzałych fanów. Jest to sukces (jakkolwiek na to patrzymy, trzeba przyznać, że to sukces) niebędący dziełem przypadku. W ogromnym stopniu stoi za nim właśnie Steve Jobs.

Może w życiu prywatnym nie był czysty jak łza. Nie przyznawał się do dziecka, które miał z Chris-Ann Brennan (pomimo że jego ojcostwo powszechnie uznawano za oczywiste), czy wypowiadał się pozytywnie o swoich przygodach z LSD. Jego współpracownicy często narzekali na chimeryczną osobowość zwierzchnika. Nie znałem go osobiście, więc nie chcę dokonywać żadnej oceny na tej płaszczyźnie. O ile Wozniak był geniuszem technicznym, to Jobs był geniuszem marketingu, i to właśnie w tej dziedzinie trzeba uznać jego niepodważalny autorytet. To połączenie dwóch różnych osobowości zmieniło Apple'a z firmy garażowej w giganta z Cupertino. Przemyślane strategie promocji, umiejętność tworzenia niezwykłej atmosfery wokół produktów i podejmowania ryzyka. Śmierć Steve'a to wielka strata, bo nie będziemy już mogli oglądać geniusza marketingu w akcji.

Nawet jeżeli nie lubimy Apple'a, to i tak wypada przyznać, że droga, jaką przeszedł ten człowiek przez życie, była wyjątkowa, godna najwyższego podziwu.

1984 Apple's First Macintosh Commercial

Autor wpisu

Rafał Dubrawski – członek zespołu iTraff Technology, który pracuje nad polską technologią rozpoznawania zdjęć (firma stworzyła m.in. umożliwiającą mobilne zakupy książek aplikację SaveUp). Interesują go przede wszystkim mobilne systemy operacyjne, szczególnie iOS i Android. Z pasją obserwuje poczynania największych gigantów na rynku. Pisze na kilku blogach. Zatwardziały strukturalista, miłośnik starego rocka (szczególnie progresywnego). Zainteresowani mogą znaleźć go także na Twitterze: @rddubrawski.

Źródło artykułu:WP Komórkomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)