HTC Desire C - maleństwo z Androidem 4.0 i Beats [test]

Gdy dowiedziałem się, że w moje ręce zamiast "nieco wykastrowanego" na naszym rynku One S trafi Desire C, wbrew pozorom ucieszyłem się. Każda tajwańska zabawka jest bowiem bardzo mile widziana w mojej kieszeni. Dlatego też jak tylko się zjawiła starałem się zapomnieć, jaką półkę urządzeń reprezentuje...

HTC Desire C - test, fot. Michał Mynarski
HTC Desire C - test, fot. Michał Mynarski
Michał Mynarski

26.08.2012 | aktual.: 26.08.2012 12:00

HTC Desire C - wygląd i wykonanieSłowem wstępu...

Druga sprawa to nazwa - jest całkowicie nietrafiona. Omawiany model nie ma nic wspólnego z serią Desire. Tamte modele były najlepszymi w swojej klasie, wyznaczały trendy - high-endy swoich czasów (no może poza Desire S). Tutaj tak naprawdę mamy do czynienia z następcą duchowym Wildfire. Desire C jest wizualnie i pod względem funkcjonalności zbliżony do wersji S. I takie odczucie pojawiało się przez cały okres testów.

Wygląd, wykonanie, akcesoria

Wykonanie jak zwykle w przypadku tajwańskiego sprzętu stoi na najwyższym poziomie i fakt, że jest to smartfon za 650zł nie ma większego znaczenia. Tylna klapka jest zrobiona z wysokiej jakości plastiku, który jest bardzo przyjemny w dotyku. Jednak co najważniejsze ramka wokół ekranu wreszcie jest metalowa. Dość już tandetnych imitacji z niechlujnie wykonanymi otworami na mikrofon (cześć Galaxy Y). Wszystko jest na swoim miejscu. Do tego bardzo przypadło mi do gustu wykonanie całego wnętrza (łącznie z baterią) na czerwono. Brawa za pomysł.

Desire C - tył, fot. Michał Mynarski
Desire C - tył, fot. Michał Mynarski

W kwestii sprzętu w zestawie mamy delikatnie zmienioną, ale świetnie wykonaną białą ładowarkę modułową i również białe słuchawki, które do Beatsów mają podobny tylko płaski kabelek. Grają całkiem przyzwoicie, jednak z takim sprzętem wykorzystanie technologii Beats jest tak samo bezsensowne jak w przypadku One V (i każdego innego HTC, do którego nie dodaje się co najmniej iBeatsów).

Desire C - wnętrze, fot. Marta Kałuzińska
Desire C - wnętrze, fot. Marta Kałuzińska

HTC Desire C - system, nakładka i ekranIce Cream Sandwich dla zetafonów!

Wróćmy jednak do działania samego smartfonu. Jak się domyślacie HTC wpakowało w Wildfi… Desire C Sense 4.0, które oficjalnie miało być na wyłączność dla serii One. Co prawda jak pisałem parę miesięcy temu "czwórka" jest całkiem lekką nakładką, która bardzo uatrakcyjnia Androida. Podtrzymuje swoje zdanie, jednak próby upchania tego połączenia w sprzęcie z procesorem 600 MHz są jak próby holowania osobówki za pomocą stada osłów. Poruszamy się i może nawet dojedziemy do celu, ale naczekamy się tygodniami.

I właśnie mniej więcej taki problem trawi Desire C. Ten telefon jest wiecznie na wszystko spóźniony (jak polskie koleje) i nawet nie próbuje nadażyć za użytkownikiem. Naprawdę szybko i płynnie przewijamy tylko ekrany. Na wszystko musimy czekać. Wczytywanie skrzynki SMS, rozpoczęcie pobierania aplikacji, otwieranie galerii widżetów, załadowanie się Gmaila. Nie mogę powiedzieć, że telefon się ciął, zamulał czy chodził specjalnie wolno. On po prostu zawsze był te parę klatek animacji za mną. I to mnie irytowało. Czasami użytkowanie przypominało spacer po asfaltowym placu w upalny dzień.

Obraz

No i samo Sense 4.0 zostało delikatnie wykastrowane, chociaż spodziewałem się sporo większych cięć. Znalazłem raptem kilka różnic pochowanych głęboko, a interfejs na One V przerobiłem z góry na dół. Największa różnica dotyczy aparatu, ale o tym później.

Niektórzy mogą pomyśleć, że to co piszę to dowód, iż czasem lepiej użyć w takich smartfonach Androida 2.3. Takie myślenie to błąd, ponieważ ten telefon najlepiej pokazuje, że w 2012 roku powinno nawet do słabych jednostek pakować procesor 1 GHz i 512 MB pamięci RAM.

Ekranowo w zeszłej generacji

Ekran w całym rozczarowaniu swoją rozdzielczością mile zaskakuje kolorami, które są naprawdę niezłe. Do tego HTC zastosowało jedną ze swoich sztuczek, dzięki którym niskie PPI tak bardzo nie razi w oczy. Kąty widzenia są średnie, a widoczność w pełnym wakacyjnym słońcu nie najlepszą. A jednak gdy leży włączony na biurku Desire C swoimi barwami (i pięknymi tapetami) nęci oko i delikatnie oczarowuje.

Ale jeszcze raz - 320 x 480 pikseli rozciągnięte na 3,5" w 2012 roku? HTC seriously…?

Bardzo pozytywnie za to muszę ocenić jakość rozmów. Połączenia były wyraźne i bez szumów, nawet przy dość ruchliwej ulicy. Po testach One V, w których było podobnie jestem zadowolony z tego aspektu w nowych HTC. Desire C pod tym względem wypada znacznie lepiej niż… moja Nokia Lumia 710.

Gry, gierki, bierki

Czego można w kwestii benchmarków i gier wymagać od telefonu z procesorem 600 MHz? Raczej niczego zaskakującego, dlatego nie dławiłem tego telefonu Shadowgunem (co mam w zwyczaju robić podczas testów). Zainstalowałem na nim małe gierki do zabicia czasu w poczekalni NFZ i one spisywały się całkiem przyjemnie. Zwykłe Angry Birds śmigały bez zadyszki, zaś wersja Space pomimo błyskawicznego uruchamiania przeskakiwała przy określaniu trajektorii - była średnio grywalna. Bez problemu za to Desire C poradziło sobie z grą Trail Crysis, co tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że ten smartfon nadaje się najwyżej na takie właśnie produkcje.

HTC Desire C - łączność i wydajnośćŁączność, jakość plotkowania

A to tradycyjnie zestaw bechmarków, dla cyferkowych entuzjastów:

Obraz

Aparat i kamera

Desire C, zdjęcie wieczorem
Desire C, zdjęcie wieczorem
Desire C, zdjęcie (światło dzienne)
Desire C, zdjęcie (światło dzienne)
Desire C, zdjęcie (pomieszczenie)
Desire C, zdjęcie (pomieszczenie)
Desire C, zdjęcie (noc)
Desire C, zdjęcie (noc)

Możliwość nagrywania wideo w rozdzielczości 640 x 480 jest chyba dana nam tylko po to, by postawić odpowiedni ptaszek w tabelce. Zasada dotycząca ich kręcenia jest identyczna jak w przypadku powyżej. Dodatkowo przy przybliżeniach piksele na obrazie możemy liczyć na palcach.

Desire C, test video

Słuchanie muzyki aczkolwiek to inna para kaloszy. Takie małe, tanie urządzenie z certyfikatem Beats bAudio to ciekawy pomysł. Całościowo telefon gra bardzo dobrze. Trudno mu coś zarzucić, ale też nie ma czego specjalnie wymagać. Czy gra lepiej niż mój iPod Shuffle? Raczej nie, chociaż po włączeniu profilu Beats wprawne ucho faktycznie może usłyszeć różnicę w basie. Szkoda tylko, że potencjał tego profilu jest tak marnowany przez słuchawki dodawane z zestawie. Odtwarzacz to bajka, którą opisywałem i w przypadku testu One V i artykułu o Sense 4.0. Nie podoba mi się i tym razem nie jest to wina testowanego sprzętu.

Internet i inne zabawy

Przeglądarka w Sense 4.0 zbiera bardzo pozytywne opinie i nic w tym dziwnego. To kawałek dobrego oprogramowania, które Desire C strasznie dławi. Poprzez swój ekran i niedobór mocy przeglądanie Internetu na tym maleństwie nie należy do najbardziej przyjemnych doznań. Przewijanie stron jest niepłynne i całość strasznie muli. Sytuacja nie zmienia się nawet pod Chrome.

Multimedia, czyli o nie oglądaniu filmów

Domorośli fani ściągania ze smartfonów na egzaminach również nie będą wniebowzięci, gdyż PDFy na tym małym ekranie są nieczytelne i trzeba je powiększać.

Obraz

Pożegnania nadszedł czas...

To najlepiej wykonany low-end jaki kiedykolwiek widziałem, ale co z tego? Jest tani, ale gdy porównam go do testowanego w zeszłym roku Wildfire S mogę spokojnie wysnuć tezę, że HTC nie chciało się w dziedzinie low-end niczego nauczyć. I ich plan został w 100% wykonany, a szkoda bo to maleństwo jest urocze. Mały, ładny Golf, znaczy Wildfi… tfu, Desire C.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)