Zasadniczo niemal zawsze jest tak, że za ten sam towar wolimy zapłacić mniej, niż więcej. Tanie doładowania pre-paid sprzedawały się więc świetnie, na aukcjach internetowych było nimi spore zainteresowanie.
Ale teraz będzie znów drożej. Przedsiębiorczych sprzedawców właśnie zamknęli.
Ale teraz będzie znów drożej. Przedsiębiorczych sprzedawców właśnie zamknęli.
W cenie końcowej każdego kupowanego przez nas towaru zawarty jest tzw. podatek od towarów i usług - w skrócie podatek VAT. Jego podstawową stawką w naszym kraju jest stawka 22%, choć dla niektórych towarów i usług przewidziano niższe stawki - 7% oraz 3%.
Przy wewnątrzwspólnotowej dostawie towarów oraz w eksporcie towarów obowiązującą stawką jest jednak 0%. Jak więc łatwo policzyć, można "zaoszczędzić" niemal 1/4 końcowej ceny, jeżeli podejdzie się do sprawy sprzedaży doładowań w odpowiedni sposób.
Problem w tym, że jest to sposób nielegalny.
Działa to tak: firma, która jest dystrybutorem kart prepaid w naszym kraju, sprzedaje te karty firmom np. niemieckim, posiadającym europejski NIP. Podczas takiej transakcji nalicza się VAT w wysokości 0% zamiast standardowego 22%. Ergo - cena końcowa może być znacznie, znacznie niższa.
W taki oto właśnie prosty sposób grupa przestępców, zatrzymana właśnie przez naszą Policję, zarabiała już od trzech lat. Doładowania, zamiast trafiać na rynki zagraniczne - sprzedawane były w Polsce, między innymi na aukcjach internetowych. Podatek zaś, który normalnie należałoby zapłacić, zasilał zamiast kasy państwowej - kieszenie kanciarzy.
Była to zresztą spora grupa: dotychczas zatrzymano prawie 30 osób, w tym właściciela jeden z warszawskich firm, a zdaniem Policji w "interes" z pre-paidami zamieszanych może być nawet około 100 firm polskich i zagranicznych. Skarb państwa mógł stracić jak się szacuje nawet 100 mln złotych.