Obama: zostawcie mi mojego BlackBerry!
Wybory, wybory - i po wyborach. Nowy prezydent Stanów Zjednoczonych na pewno jest zadowolony z wygranej. Jedna tylko rzecz mocno go niepokoi: otóż najprawdopodobniej będzie się musiał niedługo rozstać ze swoim ulubionym telefonem komórkowym.
Względy bezpieczeństwa wymagają, aby korzystał z aparatów zaakceptowanych przez Secret Service i pozwalających skutecznie chronić najważniejsze tajemnice państwowe - jak też w pełni je archiwizować i dokumentować.
Wybory, wybory - i po wyborach. Nowy prezydent Stanów Zjednoczonych na pewno jest zadowolony z wygranej. Jedna tylko rzecz mocno go niepokoi: otóż najprawdopodobniej będzie się musiał niedługo rozstać ze swoim ulubionym telefonem komórkowym.
Względy bezpieczeństwa wymagają, aby korzystał z aparatów zaakceptowanych przez Secret Service i pozwalających skutecznie chronić najważniejsze tajemnice państwowe - jak też w pełni je archiwizować i dokumentować.
Barack Obama dał się już poznać jako osoba świetnie poruszająca się w nowoczesnych technologiach. Bez skrępowania mówi się, że jest uzależniony od Internetu. I od swojego telefonu BlackBerry, który uwielbia zapewne właśnie ze względu na możliwość korzystania z Sieci gdziekolwiek i kiedykolwiek. Jak sam mówi, to właśnie dzięki BlackBerry nawiązywał w czasie kampanii prezydenckiej i utrzymywał ciągle kontakt ze swoimi wyborcami.
Teraz BlackBerry trafi na cztery lata na półkę. Nowoczesne technologie są na cenzurowanym jeśli chodzi o wysokie stanowiska państwowe - dzieje się tak ze względu na praktyczną niemożność pełnego kontrolowania przepływu informacji i dostępu do tych przesyłanych jakąkolwiek drogą elektroniczną. Prezydent Francji na przykład może wysłać SMS-a, ale e-maila już nie, jego skrzynka służy tylko do ich odbierania. Generalnie we wszystkich krajach ten, kto zostanie głową państwa - musi się przestawić z elektroniki na papier z drukiem i specjalnych kurierów dostarczających informacje...
Barack Obama będzie musiał więc niedługo zrezygnować ze swego terminala ze względów bezpieczeństwa. Podobny problem miał poprzednio George W. Bush - kilka dni przed objęciem stanowiska wysłał pożegnalne maile do rodziny i znajomych; podobnie zrobi teraz zapewne Obama.
Nowy prezydent jest jednak uparty i już teraz szuka sposobów, aby nie dać się odciąć całkiem od świata: Jedną z rzeczy, które będę musiał rozgryźć jest to, jak przebić się przez... bańkę otaczającą prezydenta - mówi.
Na razie walczy o możliwość posiadania własnego laptopa w Gabinecie Owalnym i jeśli mu się to uda, będzie pierwszym prezydentem USA z takim wyposażeniem. BlackBerry musi jednak oddać: zgodnie z obowiązującym prawem, cała wymiana informacji między prezydentem a innymi osobami musi być archiwizowana i protokołowana. Gdyby była prowadzona przez BlackBerry, nie dałoby się tego zrobić choćby ze względów technicznych. Ciężko byłoby również Secret Service utrzymać pełną kontrolę nad dostępem do prezydenckich rozmów, a do tego nikt nie dopuści.
Coś za coś jak widać. Wygraną w wyborach prezydent elekt Obama opłaci rozstaniem z ukochaną komórką. Będzie ciężko...