Zmęczenie materiału

Zmęczenie materiału

Zmęczenie materiału
Źródło zdjęć: © http://blog.websoftdevelopment.com
Mateusz Olejnik
17.12.2013 18:27, aktualizacja: 17.12.2013 19:28

Znacie to uczucie, kiedy czytając wiadomości o kolejnych już w tym roku nowościach w świecie mobilnym, zerkacie ukradkiem na leżący na biurku telefon i myślicie o nim jak o staruszku, którego najwyższa pora wysłać na emeryturę? Mnie nachodzi ono przynajmniej raz dziennie. Jednak po chwili namysłu stwierdzam, że może poczekam z wymianą jeszcze trochę.

Pod moim ostatnim wpisem dotyczącym aktualizacji pojawiły się komentarze, że problem braku wsparcia nie jest aż tak poważny. Jeżeli telefon działa stabilnie to do czego są potrzebne aktualizacje, które zwiększają główną wersję systemu? Podbicie tzw. minor version number, czyli ostatniej cyfry po kropce (przykładowo dla Androida z 4.4.0 na 4.4.1) nie zmienia naszego sposobu korzystania z urządzenia w diametralny sposób i często wiąże się tylko z dodaniem łatek bezpieczeństwa i poprawą drobnych błędów, które sporadycznie mogą przytrafiać się niektórym użytkownikom. Microsoft na swojej liście zmian dla systemu Windows Phone kwituje to lakonicznym:

Obraz
© http://www.windowsphone.com

Dlatego też nie zawsze taka zmiana nas satysfakcjonuje. Oczekiwanie na jakąś potężną aktualizację (podbicie major version number), która odmieni naszego smartfona wiąże się bezpośrednio z chęcią i potrzebą doświadczenia zmiany jako takiej. Kupując nowe urządzenie jesteśmy często podekscytowani, nie możemy doczekać się kuriera wiozącego dla nas paczkę, momentu pierwszego uruchomienia i konfiguracji naszego nabytku. Tak naprawdę w każdym z nas drzemie małe dziecko, które cieszy się na myśl o nowej zabawce. I podobnie jak dziecko, potrafimy szybko się nią znudzić. Owszem, korzystamy z niej w dalszym ciągu i choć nasz smartfon po kilku miesiącach nie traci nic ze swojej funkcjonalności, to i tak z pewną zazdrością spoglądamy na kolejnego flagowca w ofercie producenta, który zdetronizował nasz model. Wtedy pojawić się może chęć wgrania custor-ROM’u czy irytacja nawet najdrobniejszymi spowolnieniami w działaniu systemu. Często też spostrzegamy, że nagle strasznie brakuje nam jakiejś cechy czy funkcji, z której braku do tej pory nie zdawaliśmy sobie sprawy, ale którą z pewnością intensywnie byśmy użytkowali gdyby była. Czy muszę dodawać, że właśnie ta brakująca funkcjonalność pojawiła się w nowym flagowcu – obiekcie naszych westchnień?

Oczywiście, tak jak w przypadku aktualizacji, kwestia pojawienia się nowego urządzenia, o dużo lepszej specyfikacji w kilka miesięcy po zakupie przez nas poprzedniego flagowca, nie bolałaby nas tak bardzo jeśli poruszalibyśmy się w świecie middle lub low-endów. Nie byłby to także problem, gdybyśmy kupowali smartfona w pełni świadomie i odpowiednio do naszych potrzeb. Do tego jednak trzeba najpierw zastanowić się, w jaki właściwie sposób użytkujemy na co dzień nasz sprzęt.

Do czego wykorzystujemy nasze smartfony?
Do czego wykorzystujemy nasze smartfony?© http://hbr.org

Jak wynika z badań przeprowadzonych przez magazyn Harvard Business Review, większość z nas wykorzystuje swoje urządzenia głównie w czasie wolnym. Kontaktujemy się ze znajomymi za pomocą sieci społecznościowych, oglądamy śmieszne filmy podczas przerwy w pracy, czy gramy w różne gry, czekając w kolejce do lekarza. W dużo mniejszym stopniu użytkujemy smartfony do robienia zakupów przez Internet czy wyszukiwania interesujących nas informacji (jeśli tylko nie są potrzebne „na teraz”). Częściej zapiszemy sobie krótką notatkę, jeśli gdzieś w biegu dopadnie nas myśl, że musimy kupić prezent dla cioci lub przeszukać biura podróży w celu zaplanowania wycieczki. Wszystkie te czynności wykonamy wygodnie przed domowym pecetem, bez konieczności mozolnego przekopywania się przez mobilne wersje serwisów zakupowych czy wycieczkowych. Wielu użytkowników potrzebuje jednak smartfona także (albo przede wszystkim) do pracy. Nierzadko oznacza to wykonanie kilkudziesięciu połączeń dziennie czy odebranie tyluż wiadomości, przeglądanie branżowych serwisów informacyjnych oraz prezentacji otrzymanych tuż przed ważnym spotkaniem, pobranie najnowszej wersji dokumentu dodanego przez naszych współpracowników gdzieś na dysku w chmurze. Ja sam bez możliwości sprawdzenia i odpisania na korespondencję mailową bez względu na to gdzie się znajduję czułbym się jak bez ręki, a wiele ważnych spraw umknęłoby mojej uwadze. Dlatego uważam, że warto zdać sobie sprawę z tego do jakich aktywności właściwie wykorzystujemy nasze smartfony zanim na poważnie zaczniemy zastanawiać się nad zmianą.

Obraz
© http://trak.in

Jasne określenie czynności jakie wykonujemy na naszych urządzeniach jest konieczne zwłaszcza w dobie zalewu reklam, w których producenci zachwalają oferowany przez siebie sprzęt. Specjaliści od marketingu wychodzą ze skóry, aby przekonać nas, że funkcje i specyfikacja, którymi cechuje się najnowszy model dostępny w sprzedaży odmienią nasze życie, usprawnią komunikację i podniosą standard pracy. Często też dowiadujemy się, że będąc posiadaczami smartfona X staniemy się lepszymi ludźmi, a użytkownicy smartfona Y to, brutalnie mówiąc, najzwyklejsi frajerzy. Nie bez kozery też producenci w nieustannym wyścigu o nasze portfele prezentują co kilka miesięcy nowe lub odświeżone modele, z lepszym procesorem, pojemniejszą pamięcią czy ekranem o większej rozdzielczości. Po raz kolejny mamy do czynienia z ogromna machiną, w której centrum stoją wielkie zyski, a nie użytkownik. Czy można uchronić się przed zmieleniem przez tę machinę? Tak, i jest to dobre miejsce aby wrócić do kwestii świadomego wyboru.

Obraz
© Materiały własne

Od niemal dwóch lat posiadam HTC Titan z systemem Windows Phone 7.8. Być może wydaje się, że tej konfiguracji nie da się na co dzień używać, że Windows Phone w tej wersji jest zbyt ograniczony, że brakuje mu wiele do tego aby go uważać za pełnoprawny system mobilny. Ja jednak zdecydowałem się świadomie na zakup właśnie tego modelu, znając jego ograniczenia (przynajmniej w większości) jeszcze przed wyjęciem go z pudełka. Jak już wspominałem, nie wyobrażam sobie codziennej komunikacji bez wiadomości e-mail, a wiedziałem, że Windows Phone zapewni mi przejrzystego, szybkiego i wygodnego, wbudowanego klienta poczty. Nie oczekiwałem sklepu z tysiącami aplikacji, które w większości służą do imitowaniu dźwięku bata lub pozwalają na wykorzystanie wbudowanej diody jako latarki, a w gry wolę pograć na konsoli dołączonej do dużego telewizora w salonie. Potrzebowałem dużego ekranu (w czasach gdy królował SGS2 z ekranem 4,3 cala, Titan z przekątną 4,7 był prawdziwym potworem) i stabilnego systemu, który nie zawiesi się w najmniej oczekiwanym momencie. Nie bez znaczenia byłą dla mnie też świetna jakość wykonania, a aluminiowej obudowy jak u Titana próżno szukać w najnowszych rozwiązaniach HTC czy Samsunga. Decyzję podjąłem mając także na względzie kłopoty z aktualizacjami Androida i prędkość z jaką przedawniają się topowe specyfikacje. Wiedziałem, że potrzebuję telefonu na dłużej niż kilka miesięcy, także dlatego, że zakup flagowca to jakby nie patrzeć, dość kosztowna przyjemność.

O cechach, które zdecydowały o moim wyborze mógłbym napisać osobny tekst, jednak najważniejsze jest to, że byłem w stanie je sprecyzować. Oczywiście, po tak długim czasie z chęcią przesiadłbym się na coś nowszego, szybszego, z lepszą rozdzielczością. Brakuje mi przeglądarki innej niż Internet Explorer czy wygodnego odtwarzacza muzyki, tęsknię za bogactwem konfiguracji Androida. Z drugiej strony wiem też, że Windows Phone jest daleko bardziej stabilny, a Titan w dalszym ciągu zaspokaja moje potrzeby w stopniu wystarczającym. I pewnie powodem do zmiany w najbliższym czasie będzie raczej to, iż jako fan nowych technologii najzwyczajniej w świecie lubię korzystać z najnowszych rozwiązań. Oby tylko kolejny zakup pokierowany był rozsądkiem, tak jak poprzedni i posłużył mi przynajmniej tyle samo czasu, zanim na nowo zacznie doskwierać mi nuda.

Źródło artykułu:WP Komórkomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)