Zmiana podejścia Google'a do tematu aktualizacji przysłuży się wszystkim użytkownikom Androida. Oto dlaczego
Do tej pory proces aktualizacyjny po wydaniu nowej wersji Androida zaczynał się od Nexusów, a użytkownicy innych smartfonów i tabletów na aktualizację musieli czekać przynajmniej kilka miesięcy. Teraz w końcu zaczyna się to zmieniać, co jest dobrą wiadomość dla wszystkich użytkowników zielonego systemu.
System operacyjny to przede wszystkim stojące za nim aplikacje. Gdyby było inaczej, to ładny, spójny i szybki Windows Phone miałby dziś przynajmniej 30% udziału na rynku, a Samsung do swoich urządzeń pakowałby Tizena. Możemy się zachwycać cieszącym oko interfejsem Androida 5.0, ale ten będzie niczym, jeśli Google Play nie zostanie zasypany apkami zgodnymi z założeniami Material Design. A nie zostanie, dopóki deweloperom nie będzie się opłacało ich robić.
Cofnijmy się teraz do końcówki 2013 roku. W październiku debiutuje Android 4.4 KitKat, a wraz z nim nowe funkcje. Jedna z najważniejszych to Immersive Full-Screen Mode, która na urządzeniach z przyciskami software'owymi pozwala uruchomić aplikacje w trybie pełnoekranowym. Oczywiście najpierw deweloperzy muszą o implementację tego trybu zadbać, ale czy jest to ruch opłacalny? Postawcie się na miejscu dewelopera, który w styczniu 2014 roku zagląda do statystyk Androida i widzi coś takiego:
Twórcy aplikacji liczby te mówią wszystko. Jeśli poświęci swój czas na wprowadzenie pełnego wsparcia dla najnowszej wersji systemu, to z nowości skorzysta 1 na 100 potencjalnych użytkowników. O wiele bardziej opłacalne będzie dla niego zaprojektowanie nowej ikony, bo ta zmiana przynajmniej obejmie wszystkich użytkowników.
Dlaczego o tym wszystkim piszę? Jak już zapewne wiecie, LG zapowiedziało już na ten tydzień Lollipopa dla G3, a na horyzoncie widać już aktualizacje dla Moto X, Galaxy S5 i Galaxy S4, z czego niestety nie wszyscy się ciszą. Część użytkowników Nexusów czuje się oszukana, bo przecież te urządzenia mały dostawać aktualizacje znacznie szybciej, a inni twierdzą, że żadnego przełomu i tak nie ma, bo kilka modeli nie zwalczy fragmentacji. Może i nie od razu, ale z pewnością przyspieszą cały proces.
Możemy bezpiecznie założyć, że w ciągu kilku najbliższych tygodni zostaną zaktualizowane najpopularniejsze smartfony na rynku, a popularność Lollipopa będzie rosła szybciej niż jakiejkolwiek wersji Androida. Więc nie, drodzy użytkownicy Nexusów, nie zostaliście oszukani. Wręcz przeciwnie - dostaliście najlepszy prezent, jaki mogliście sobie wymarzyć - szybszy wzrost popularności używanego przez Was systemu.
Bo powiedzmy sobie szerze: ile aplikacji w najbliższej przyszłości dostałoby interfejs w Material Design, gdyby Android 5.0 obecny był tylko na garstce Nexusów? 0,1% przy dobrych wiatrach? Niech dzięki szybkim aktualizacjom innych modeli liczba ta wzroście do 0,5%, to i tak mamy przełom.
Zanosi się na to, że za 2 miesiące po raz pierwszy w historii Androida naprawdę będzie dla kogo robić aplikacje pod nową wersję systemu, a to powinno ucieszyć wszystkich użytkowników systemu Google'a.