Wreszcie podręczniki w wersji elektronicznej. Plecaki uczniów jednak nie zrobią się lżejsze

Wreszcie podręczniki w wersji elektronicznej. Plecaki uczniów jednak nie zrobią się lżejsze

Wreszcie podręczniki w wersji elektronicznej. Plecaki uczniów jednak nie zrobią się lżejsze
Jan Blinstrub
16.09.2013 16:44, aktualizacja: 16.09.2013 18:44

Wiedza waży. Przekonał się o tym każdy uczeń, który na plecach musiał nosić ciężkie podręczniki. Niestety, waga plecaka jest odwrotnie proporcjonalna do wieku ucznia: jeśli licealiście wystarczą zeszyt, długopis i dwie książki, uczennica podstawówki nierzadko musi taszczyć na plecach zestaw, który waży nawet 1/3 jej masy. Poza książkami są to przecież: wypchany piórnik, strój na WF, buty na zmianę, zeszyty, drugie śniadanie i inne. To trochę dziwne, że w erze lekkich smartfonów i tabletów wciąż trzeba chodzić do szkoły z wielokilogramowym obciążeniem na plecach.

Rozwiązaniem problemu byłyby szafki w szkołach, w których uczniowie mogliby trzymać część książek, ale dla większości dyrektorów wciąż są one planem na bliżej nieokreśloną przyszłość. Jeszcze lepszą opcją byłoby wykorzystanie w edukacji zdobyczy techniki, dzięki którym uczniowie nie tylko nie musieliby nosić ze sobą kilogramów książek, ale także mogliby używać zupełnie nowych, interaktywnych materiałów.

W różnych miastach zaczęły pojawiać się e-klasy, w których nauczyciele wykorzystują na lekcjach platformy e-learningowe i elektroniczne dzienniki, ale są to wciąż projekty pilotażowe i jeszcze wiele roczników odbierze świadectwa dojrzałości, zanim staną się one powszechne. Na tę chwilę wystarczyłoby, żeby elektroniczne książki na tabletach odciążyły kręgosłupy uczniów. Choć większość wydawców wciąż niechętnie udostępnia podręczniki w formie e-booków, pierwsi nieśmiało zaczęli testować ten kanał dystrybucji.

E-podręczniki w Polsce

W tym miesiącu Wydawnictwa Szkolne i Pedagogiczne poinformowały, że rozszerzają ofertę o e-podręczniki, z których będzie można korzystać na komputerach, tabletach i smartfonach. W wersji elektronicznej dostępnych jest obecnie 45 tytułów dla uczniów klas 1 i 2 szkół ponadgimnazjalnych (100% tytułów w ofercie WSiP dla tej grupy) oraz uczniów klas 4 i 5 szkół podstawowych (ok. 20% dostępnych w ofercie WSiP tytułów).

Można je kupować ze sklepu WSiP, na Allegro oraz przez aplikacje w Google Play i App Store (niestety, program dla Androida obecnie działa wyłącznie na tabletach). Materiały są zabezpieczone znakiem wodnym.

45 książek to wciąż tylko wycinek podręczników, które ma w swojej ofercie WSiP, ale to niewątpliwie bardzo dobra informacja, że wiodący na rynku wydawca książek edukacyjnych zdecydował się na cyfrową dystrybucję. Pytanie, czy w obecnym kształcie e-oferta jest atrakcyjna dla odbiorców.

Oferta, na jaką czekaliśmy?

W oficjalnej notce prasowej można przeczytać:

Ceny nowych publikacji są niższe niż tradycyjnych podręczników, pomimo iż VAT na publikacje elektroniczne, w tym e-podręczniki, wynosi 23% i jest znacznie wyższy niż dla książek tradycyjnych.

Fakt, VAT na książki tradycyjne jest o 18% niższy niż na książki sprzedawane bez nośnika, a e-booki WSiP są tańsze o ok. 10% od tradycyjnych książek. Stworzenie książki elektronicznej jest jednak radykalnie tańsze od papierowej. Kluczowym kosztem wydawców jest druk, który nie dotyczy przecież e-tytułów.

Co więcej, przygotowanie elektronicznej wersji tradycyjnej książki w zasadzie nie wymaga dodatkowych nakładów, ponieważ materiał jest już po korekcie i adiustacji, a e-tytuł bazuje na tym samym składzie co wersja papierowa. Dlaczego więc WSiP tak wysoko wycenił swoje e-podręczniki? Bo mógł i obawiał się zapewne, że gdyby wersje elektroniczne były zdecydowanie tańsze, osłabiłyby sprzedaż podręczników papierowych, a w Sieci pojawiłoby się wiele nielegalnych kopii.

Nie miałbym nic przeciwko niewiele niższej cenie, gdyby e-podręczniki oferowały coś więcej niż tradycyjne książki. Nie mówię nawet o elementach multimedialnych, ale o prostych funkcjach, takich jak: możliwość zaznaczania fragmentów tekstu do schowka (zaznaczać można przecież nawet na papierze!), otwieranie linków czy dostosowanie treści do wielkości ekranu. Niestety, e-booki WSiP tego nie potrafią – są to po prostu PDF-y. Jarosław Matuszewski, rzecznik WSiP, podkreśla, że zastosowanie tego formatu ma dobre strony:

Nasze e-podręczniki są poza tym tożsame z papierowymi – mają ten sam numer aprobaty, dokładnie ten sam układ treści. To ułatwia korzystanie – zadania, polecenia są w tym samym miejscu co w książce.

Jednak każdy, kto miał do czynienia z e-publikacjami, wie, jak uciążliwe jest przeglądanie PDF-ów na małym ekranie. Można inaczej, co jakiś czas temu udowodniło PWN.

Na dobrej drodze

Ofercie WSiP sporo brakuje do ideału, ale inicjatywę trzeba docenić – to pierwszy duży wydawca, który zdecydował się wprowadzić e-podręczniki, a należy pamiętać, że firmy działające w tym segmencie bardzo ostrożnie podchodzą do elektronicznej dystrybucji. Książki szkolne i literatura fachowa generują ponad 66% przychodów z łącznej sprzedaży książek w Polsce, a WSiP według badania rynek-ksiazki.pl był w 2011 roku największym wydawcą.

Obawy przed zmianą modelu dystrybucji są więc zrozumiałe, ale dobrze, że wreszcie coś się ruszyło. Jesteśmy nieco bliżej czasów, gdy tablet będzie mógł realnie zastąpić wszystkie podręczniki. Musimy tylko poczekać, aż śladami WSiP pójdą inni wydawcy, materiały będą dostosowane do cyfrowej dystrybucji, a ceny spadną do rozsądnego poziomu. Rzecznik WSiP zapewnia, że prace nad rozwojem e-podręczników i e-oferty trwają, ale nie zdradził żadnych konkretów. Mam nadzieję, że inni wydawcy też pracują w pocie czoła i że we wrześniu 2014 roku oferta będzie wyglądała lepiej niż teraz.

Źródło artykułu:WP Komórkomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)