Jak będą wyglądać smartfony za 10 lat? Pojawią się nowe możliwości... i zagrożenia

Jak będą wyglądać smartfony za 10 lat? Pojawią się nowe możliwości... i zagrożenia

Przezroczyste urządzenia
Przezroczyste urządzenia
Źródło zdjęć: © Shutterstock
Michał Puczyński
13.03.2015 09:49, aktualizacja: 13.03.2015 10:49

Idzie nowe. Wszystko wskazuje na to, że smartfony przyszłości będą wszechmocnymi i łatwymi w obsłudze urządzeniami... które mogą okazać się zbyt potężne dla naszego dobra. Czekasz na Samsunga Galaxy S5000? Przekonaj się, jakie masz powody do radości, a jakie do obaw.

Futuryści snujący swoje wizje przyszłości zwykle idą lewym albo prawym skrajem – nigdy pośrodku. Będziemy żyć albo w techno-eko-utopii, albo w radioaktywnym koszmarze, a świat zawsze będzie inny, wręcz nie do poznania. A przecież mamy już rok 2015 i ani nie wydarzył się zapowiadany w „Terminatorze” Dzień Sądu, ani nie możemy polatać na poduszkorolkach z „Powrotu do przyszłości”. Nie pojawiła się jeszcze pierwsza wersja androidów Nexus z „Blade Runnera”; nie możemy też sklonować zdechłego zwierzaka jak w „Szóstym dniu”. Mamy za to pełzające zmiany klimatu i potężne przenośne komputery, religijny terroryzm i powszechnie dostępną globalną sieć, wahania cen ropy i rozwijającą się technologię rozszerzonej rzeczywistości. Jednym słowem: jest średnio, ale w miarę stabilnie. Ani tak źle, ani tak dobrze, jak przepowiadali autorzy s-f. Mając to na uwadze, zastanówmy się, jak naprawdę mogą wyglądać smartfony w roku 2025.

Powody do radości

W ciągu najbliższych 10 lat w telefonach zmieni się przede wszystkim wnętrze. Procesory zyskają na mocy; wzrośnie też liczba ich rdzeni. Dlaczego? A dlaczego nie? W 2013 przedstawiciel Qualcomma, firmy tworzącej technologie komunikacji bezprzewodowej, dowiedziawszy się o planach stworzenia procesora octa core, stwierdził, że ośmiordzeniowe układy to głupota. Już po roku pojawiły się korzystające z nich smartfony. Nie zdziwimy się, jeśli standardem w roku 2025 będą procesory 32-rdzeniowe – szybkie i o niskim poborze energii.

Potęga małego sprzętu stanie się tak duża, że w każdym modelu będzie można zaimplementować rzeczywistość rozszerzoną. Jeśli spojrzymy na świat przez obiektyw smartfonowej kamery, zobaczymy interesujące informacje unoszące się dookoła nas. I to niezależnie od tego, czy znajdziemy się w zasięgu Wi-Fi – smartfony przyszłości będą bowiem działać w trybie „always online” i nie drenować przy tym naszych portfeli.

Rozszerzona rzeczywistość
Rozszerzona rzeczywistość© Shutterstock

Małe ekrany komórek mogą zyskać nieznaną dotąd głębię. Ekspert od nowych mediów Tony Poh spekuluje na łamach serwisu Hongkiat o możliwości implementacji w telefonach ekranów 3D, a nawet ekranów holograficznych, technologia 3D staje się bowiem tańsza i przystępniejsza. Mimo wszystko jej rozpowszechnienie wydaje się coraz mniej prawdopodobne. Spodziewalibyśmy się raczej, że Microsoft przełamie złą passę urządzeń typu wearable i zapoczątkuje renesans 3D poprzez okulary wirtualnej rzeczywistości HoloLens. Wątpliwe jednak, by w ciągu dekady urządzenia te doścignęły popularnością smartfony, nie mówiąc o wyparciu ich z rynku.

Ważnym elementem smartfona stanie się wysokiej jakości obiektyw, który działa znakomicie nawet przy słabym oświetleniu. Stewart Wolpin z Tom's Guide już niemal dwa lata temu przepowiedział nadejście następcy aparatu fotograficznego: będzie to kamera umożliwiająca nagrywanie filmów o jakości i szczegółowości pojedynczych zdjęć. Zamiast robić fotkę, uchwycimy kilka sekund na filmie nagrywanym z bardzo wysokim klatkażem. Następnie wybierzemy najlepszą klatkę i zapiszemy ją jako osobny plik graficzny. Koniec z rozmyciami, zamkniętymi oczami czy dziwnymi minami na zdjęciach.

Aparat w smartfonie
Aparat w smartfonie© Shutterstock

Ansuya Harjani z CNBC spodziewa się kontekstowego działania aplikacji: telefony rzekomo będą wiedzieć, kto z nich korzysta, i „rozumieć”, czego w danym miejscu czy czasie potrzebujemy. Szukałeś w Google nowej pary spodni? Telefon da ci znać, kiedy znajdziesz się w pobliżu sklepu z ubraniami. Względem tej przepowiedni jesteśmy jednak sceptyczni: smartfon, który domaga się uwagi tylko dlatego, że coś może cię zainteresować, byłby równie irytujący, co niesławny spinacz ze starszych wersji pakietu Office. Możemy jednak liczyć na kontrolę nowych aplikacji dotykiem, głosem i gestami. Aby przewinąć obraz, wystarczy ruch głową, albo wręcz samymi oczami – takie cuda umożliwia bowiem rozwijająca się technologia śledzenia gałek ocznych.

Telefon zmieni też swoją formę. Już dziś mamy do dyspozycji komórki cienkie i lekkie, a nawet zakrzywione – ale już niedługo powinny pojawić się smartfony zwijane czy zamykane jak książki, z jednym lub dwoma ekranami. O ile jednak „składany” smartfon to ciekawa opcja – umożliwiająca zmianę telefonu w niewielki tablet – to elastyczne ekrany nie do końca nas przekonują. Media przepowiadają, że to nadchodzący nowy standard, ale z giętkością wiąże się kilka problemów. Przede wszystkim stopień elastyczności. Zbyt miękki telefon będzie niewygodny w użyciu, a zbyt twardy równie dobrze mógłby wcale nie być giętki. Wygodniej nosić w kieszeni płaską płytkę niż zwinięty rulonik – elastyczność wydaje się więc zbędnym, choć efektownym dodatkiem, nie zaś przydatną nową cechą telefonu.

Koncept elastycznego smartfona
Koncept elastycznego smartfona© Shutterstock

Nie zapominajmy o funkcjonalności. Już dziś smartfony mogą niemalże wszystko. Stają się hubem, czyli centralnym miejscem naszej codziennej aktywności. Nowe modele komórek służą do sterowania innymi urządzeniami, takimi jak odtwarzacz muzyki czy telewizor, w ramach sieci Internet of Things, czyli Internet Rzeczy. W przyszłości smartfony rozwiną się właśnie w tym kierunku i będą prawdopodobnie zawierać wszystkie możliwe informacje o użytkowniku: od stanu zdrowia po konto bankowe. Gdziekolwiek się nie wybierzemy – do sklepu, do lekarza czy na lotnisko – tam będziemy mogli dokonać transakcji za pomocą tej małej, wszechmogącej płytki. Telefon stanie się całym naszym życiem.

Powody do obaw

Internet of Things za pomocą smartfonów połączy wszelkie urządzenia codziennego użytku – od lodówki, przez pralkę, telewizor, oświetlenie, aż po samochód czy zamek w drzwiach wejściowych. Telefon stanie się naszym małym centrum dowodzenia światem, ale co to tak naprawdę oznacza?

„Są powody do zmartwień w związku z tworzeniem hiper-połączonego świata” - pisze Tom Brewster z The Guardian. „Dziko niebezpieczna i często niemożliwa do naprawienia” - tak koncepcję Internet of Things określa Bruce Schneier z Wired.com. Nawet amerykańska Federalna Komisja Handlu ostrzega przed ogromnymi zagrożeniami Internetu Rzeczy. Ale przed jakimi zagrożeniami?

Haker
Haker© Shutterstock

Badanie Hewlett-Packard ujawnia, że 70 proc. urządzeń najczęściej używanych w ramach IoT jest obecnie podatnych na ataki hakerskie, natomiast 80 proc. urządzeń gromadzi wrażliwe dane o użytkowniku. Wciąż nie zapaliła się lampka ostrzegawcza? Dodajmy więc, że BBC w ramach eksperymentu pozwoliło grupie komputerowych ekspertów poeksperymentować z elektroniką w domu pełnym urządzeń IoT. Udało im się zhakować... wszystkie co do jednego. Okazało się, że używając mikrofonu w telewizorze, można podsłuchiwać rozmowy domowników.

Jeśli do urządzenia można się podłączyć z zewnątrz, oznacza to, że można je zhakować. Im więcej takich urządzeń, tym więcej potencjalnych „punktów wejścia”. A jeśli jedno z nich odpowiada za kontrolę niemal wszystkich naszych codziennych spraw? Utrata smartfonu mogłaby oznaczać ryzyko znacznie większe niż zgubienie kluczy do drzwi frontowych czy karty debetowej wraz z PIN-em. Na szczęście producenci są tego wszystkiego świadomi.

Powody do odetchnięcia z ulgą

Urządzenie o takich możliwościach, jak futurystyczny smartfon, powinno móc bez najmniejszych wątpliwości potwierdzić tożsamość właściciela. Hasło można zgadnąć lub podpatrzyć. Trudniej podrobić odcisk palca, głos czy wzór siatkówki oka. Dlatego to właśnie dane biometryczne będą zabezpieczeniami przyszłości. I to nieodległej. Już dziś tak nowoczesne rozwiązania wprowadza na rynek m.in. firma Fujitsu. Jej czytnik PalmSecure weryfikuje tożsamość użytkownika, sprawdzając wygląd siatki naczyń krwionośnych w dłoni. Jest to zabezpieczenie ekstremalnie trudne do przełamania. Co ważniejsze, nie musimy obawiać się, że złodzieje zaczną polować na nasze dłonie, ponieważ PalmSecure działa tylko wtedy, gdy w naczyniach krąży krew. Odcięta kończyna będzie bezużyteczna.

Czytnik linii papilarnych
Czytnik linii papilarnych© Shutterstock

Urządzenie już istnieje i może zostać zintegrowane z laptopami – od smartfonów dzieli je więc tylko krok. A przecież samo Fujitsu oferuje znacznie więcej rozwiązań: weryfikację przez skanowanie twarzy, bardzo trudne do sfałszowania karty bezpieczeństwa, sprawdzanie odcisków palców, a także wyłączanie sprzętu i permanentne kasowanie danych na odległość. Jeśli połączymy kilka metod naraz, nasz smartfon stanie się naszą twierdzą. Mówimy przy tym tylko o rozwiązaniach już opracowanych i sprawdzonych. Pamiętajmy, że z czasem pojawią się nowe i jeszcze skuteczniejsze – nie będziemy więc narażeni na brutalny atak zhakowanej pralki, choć taką wizję przedstawiłby chętnie niejeden autor s-f.

Czy przepowiednie się sprawdzą?

Trudno być prorokiem we własnym kraju. 10 lat temu najbardziej rozbudowane telefony wciąż miały zintegrowaną klawiaturę i zamykały się jak puderniczki. Kto wtedy podejrzewał, że klapka wyjdzie z mody? Redakcja Digital Trends w roku 2005 opublikowała swoje przemyślenia na temat przyszłości komórek. Przewidywano, że już po kilku latach będą mogły odbierać telewizję w czasie rzeczywistym – i to wszystkie możliwe programy, nawet z kablówki. Do 2010 roku 125 milionów ludzi miało oglądać teleturnieje i opery mydlane na ekranach swoich telefonów. W pamięci wewnętrznej miało zmieścić się nawet kilka czy kilkanaście tysięcy piosenek w formacie MP3, bo o trzymaniu danych w chmurze nikt wówczas nie marzył. Smartfony miały też zastąpić urządzenia nawigacyjne, ale okazało się, że dedykowane GPS-y wciąż są przydatne – o czym zresztą sami pisaliśmy jakiś czas temu.

Do trafniejszych przepowiedni należało rozpowszechnienie się 3G, a następnie 4G, większa oferta bardziej rozbudowanych gier, a także synchronizacja telefonu z pecetem. Generalnie jednak strzałów niecelnych było równie wiele, co trafień – co każe przypuszczać, że i nasze przewidywania sprawdzą się tylko częściowo. Warto jednak zastanowić się nad każdym możliwym scenariuszem, zwłaszcza jeśli mowa o zagrożeniach i sposobach zabezpieczenia się przed nimi. O ile bowiem trudno zgadnąć, jak zaawansowane będą smartfony za 10 lat, możemy być pewni, że znajdą się ludzie żerujący na ich słabościach.

Materiał powstał we współpracy z firmą

Obraz
Źródło artykułu:WP Komórkomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)