Kto by kilka lat temu pomyślał, że dobre smartfony będziemy mogli kupić za grosze

Kto by kilka lat temu pomyślał, że dobre smartfony będziemy mogli kupić za grosze

Lumia 530
Lumia 530
Źródło zdjęć: © Nokia
Miron Nurski
26.03.2015 15:39, aktualizacja: 26.03.2015 16:39

Zauważyliście, jak bardzo przez ostatnie lata zmienił się rynek tanich smartfonów?

Moim pierwszym smartfonem z Androidem był LG Swift GT540 (ktoś go jeszcze pamięta?). Telefon ten pod żadnym, ale to absolutnie żadnym względem nie mógł być porównywalny z jakimkolwiek produktem z wyższej półki. Miał malutki, 3-calowy ekran TFT o skromnej rozdzielczości 480 x 320, który wykonany był w dodatku w technologii oporowej i nie obsługiwał multidotyku. Jego wnętrze skrywało natomiast jednojajowy procesor o taktowaniu 600 MHz, 256 MB RAM-u i tyle samo pamięci wewnętrznej, z której dla użytkownika realnie zostawało trochę ponad 100 MB.

LG GT540
LG GT540

Szybkość działania tego telefonu ani przez moment nie dawała mi zapomnieć, ile za niego zapłaciłem. A zapłaciłem ok. 500 zł. Tanie smartfony są zatem z nami od dawna, choć przez ostatnie lata zmieniło się to, co rozumiemy przez słowo "tani" i ile możemy od tego typu urządzeń oczekiwać.

W drugiej połowie 2013 roku pisałem o modelu GoClever Quantum 4 z dwurdzeniowym procesorem. Tekst bił rekordy popularności, bo sugerowana cena detaliczna telefonu wynosiła 399 zł, co samo w sobie było świetną ofertą, a w ramach trwającej wówczas promocji można go było kupić nawet za 299 zł. Quantuma 4 ciężko było nazwać sprzętem markowym, ale był niedrogi, a jego specyfikacja zapewniała nawet płynną pracę dość zaawansowanych graficznie gier.

Goclever Quantum 4. Smartfon za 300 zł w naszych rękach

Dziś smartfony za 300-400 zł nikogo już nie dziwią. Za tyle nabędziemy chociażby Motorolę Moto E pierwszej generacji, która swego czasu pozamiatała na rynku budżetowców. Nic zresztą dziwnego, skoro użytkownicy nie nadszarpując swojego budżetu mogli liczyć na nieźle wyposażony telefon z najnowszą wersją Androida, który pod względem szybkości działania nie ustępuje nawet znacznie droższym od siebie urządzeniom.

Motorola Moto E czy Samsung Galaxy S4: Który jest szybszy?

Obniżanie pułapu cenowego na tym poziomie się zresztą nie kończy. W ubiegłym tygodniu wspominałem o promocji Microsoftu, dzięki której chociażby Lumię 530 można było zakupić za ok. 320-350 zł i otrzymać 100 zł zwrotu. Wspominałem wtedy, że w ciągu kilku dni ceny mogą jeszcze spaść i tak też się stało.

Lumia 530
Lumia 530

Nasz partner - RTV Euro AGD - wycenił szarą Lumię 530 dual SIM na 299 zł. Promocja Microsoftu wciąż trwa (koniec 31 marca), więc jeśli komuś uda się załapać na zwrot (pula premii jest ograniczona, ale Microsoft nie poinformował jeszcze o jej wyczerpaniu), realnie zapłaci za telefon równe 199 zł. Niecałe dwie stówki za pełnoprawnego smartfona ze sprawnie działającym systemem to oferta bardziej niż korzystna. Gdy wydawałem 500 zł na mojego Swifta GT540, za 199 zł mógłbym liczyć co najwyżej na chiński pierdofon do samoobrony.

Mamy teraz do czynienia ze strasznie dziwną sytuacją. Z jednej strony mamy flagowce, które z roku na rok stają się coraz droższe, a drugiej coraz tańsze i coraz lepsze budżetowce. Podczas gdy rozbieżność między najwyższą i najniższą półką rośnie, przepaść technologiczna coraz bardziej się zaciera. Wkrótce nadejdzie bowiem dzień, w którym będziemy mogli wybrać między smartfonem z ekranem 4K za 3500 zł, a takim, który za 10-krotnie mniejszą kwotę oferuje "tylko" FullHD.

Tekst powstał we współpracy z

Obraz
Źródło artykułu:WP Komórkomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)