Nexus 6 - test i recenzja phabletu Google'a i Motoroli
Nexus 6, owoc współpracy Google’a i Motoroli, był dla fanów serii lekkim szokiem. Gigant z Mountain View w zasadzie nie zaprezentował duchowego następcy przystępnego cenowo Nexusa 5, lecz wielki i drogi phablet ze stockowym Androidem 5.0. Tym samym Nexus 6 przestał dla wielu być optymalnym wyborem ze względu na stosunek jakości do ceny, a stanął na linii ognia znakomitej serii Note Samsunga. Czy to mogło się udać? Zapraszam na test!
18.05.2015 | aktual.: 18.05.2015 17:46
Specyfikacja
Na chwilę obecną, nie licząc promocji takich jak ta organizowana przez naszego partnera, za phablet Nexus 6 trzeba zapłacić ok. 2200 zł. Co za tę kwotę otrzymujemy?
- procesor Qualcomm Snapdragon 805 (4 rdzenie Karit 450, taktowane zegarem 2,7 GHz; układ graficzny Adreno 420);
- 3 GB pamięci RAM;
- 32 GB pamięci wewnętrznej (26 GB dla użytkownika);
- 5,96-calowy ekran AMOLED o rozdzielczości 2560 x 1440 pikseli (493 ppi) pokryty szkłem Gorilla Glass 3;
- kamera tylna o rozdzielczości 13 Mpix z podwójnym fleszem LED i optyczną stabilizacją obrazu;
- kamera przednia o rozdzielczości 2 Mpix;
- łączność: LTE Cat6 (300/50 Mbps), dwuzakresowe WiFi 802.11 a/b/g/n/ac, Bluetooth 4.1, NFC;
- GPS z A-GPS, GLONASS;
- czujniki: akcelerometr, żyroskop, zbliżeniowy, kompas, światła, barometr, krokomierz;
- odporność na zachlapanie;
- akumulator litowo-polimerowy 3220 mAh (niewymienny), ładowanie indukcyjne;
- system operacyjny Google Android 5.1;
- wymiary: 159,3 x 83 x 10,1 mm;
- waga: 184 g.
Reasumując, mamy do czynienia ze specyfikacją godną zeszłorocznych flagowców, czyli wciąż dość atrakcyjną. Z drugiej strony Nexus 6 mógł zostać zaprezentowany kilka tygodni później i mieć chociażby 64-bitowy procesor, który nie dość, że rozwiązałby niektóre problemy tego smartfona (o nich później), to jeszcze pozwoliłby na popularyzację pierwszego, prawdziwie 64-bitowego Androida.
Jakość wykonania
Na pierwszy rzut oka Nexus 6 wygląda jak Motorola Moto X 2. generacji, po której przejechał walec. Phablet Google’a ma tę samą bryłę z wypukłym tyłem, na którym znalazło się otoczone pierścieniem oczko aparatu i wklęsłe logo Motoroli, wąskie krawędzie oraz przykryte podłużnymi maskownicami głośniki stereo na froncie. Całość wygląda stylowo i jest, jak na konstrukcję z niemal 6-calowym ekranem, dość kompaktowa. Nexus 6 ma wymiary 159,3 x 83 x 10,1 mm i waży 184 gramy, a zatem jest tylko minimalnie większy i cięższy niż 5,7-calowa Lumia 640 XL (157,9 x 81,5 x 9 mm i 171 gramów) i jednocześnie mniejszy i lżejszy od 1320 z wyświetlaczem o zbliżonej przekątnej.
Jakość wykonania phabletu Nexus 6 stoi na wysokim poziomie. Front urządzenia pokrywa tafla szkła Gorilla Glass 3 którą w razie położenia urządzenia wyświetlaczem do dołu od podłoża oddzielają elementy dystansujące. Sztywność konstrukcji nadaje solidna, aluminiowa ramka, natomiast tył chroni pokrywa z tworzywa sztucznego. I w zasadzie jest ona jedynym elementem, do którego można się przyczepić. W wersji Midnight Blue, którą miałem przyjemność testować, była ona niesamowicie podatna na smugi, przez co smartfon tracił na estetyce. Ponadto jest ona dość śliska, co sprawia, że Nexus 6 chce się wyślizgnąć z ręki. Na koniec jej spasowanie z ramką idealne nie jest.
W związku z tym, że pokrywa jest zamontowana na stałe, nie mamy dostępu do akumulatora. Producent nie przewidział też slotu na karty pamięci microSD, a mimo potężnych rozmiarów smartfona, „łódeczka” na kartę SIM jest w stanie pomieścić tylko tę w formacie Nano. Konstrukcja robi jednak całościowo bardzo dobre wrażenie, jest solidna i odporna na otarcia i zarysowania. Można jedynie żałować, że nieco śliska tylna pokrywa jest podatna na zatłuszczenia, a elementy dystansujące na frontowym panelu zbierają zabrudzenia. Krótko mówiąc, wykonanie i wzornictwo są na wysokim poziomie, godnym serii sygnowanej logo Nexus.
Ergonomia
Czy 6-calowy phablet może być wygodny w obsłudze? Może, ale nie tym razem. Nexus 6 owszem, świetnie leży w dłoni, a metalowe przyciski boczne są idealnie położone, wyczuwalne i wygodne w użyciu. Sęk tylko w tym, że tył urządzenia jest dość śliski, przez co chwyt nie jest pewny i łatwo upuścić sprzęt na ziemię. A odruchowo będziemy chcieli przesunąć go w dłoni, gdyż operowanie na 6-calowym panelu jedną ręką jest po prostu w tym przypadku niemożliwe. Google nie wpadło na pomysł, by zaimplementować jakąkolwiek funkcję, która ułatwiałaby obsługę phabletu jedną ręką. A wystarczyło rzucić okiem na iPhone 6 Plus czy Note’y!
Krótko mówiąc, nie jest źle, ale mogło i powinno być lepiej. Google decydując się na wprowadzenie phabletu nie musiało od nowa odkrywać Ameryki, mogło zainspirować się rozwiązaniami konkurencji (Reachability) i umiejętnie je skopiować. Tymczasem gigant z Mountain View popełnił ten sam błąd co Microsoft – przygotował urządzenie z ogromnym ekranem, ale w żaden sposób nie wykorzystał jego potencjału, ani też nie przewidział absolutnie żadnych udogodnień z tym związanych. Do tego aplikacje traktują phablet Nexus 6 jak smartfon. W związku z tym po zmianie orientacji z pionowej na poziomą nie zyskujemy kompletnie nic, mimo niemal tabletowej przekątnej i rozdzielczości Quad HD.
Wyświetlacz
Nexus 6 otrzymał 5,96-calowy panel AMOLED o rozdzielczości 2560 x 1440 pikseli. Mamy do czynienia z matrycą Diamond Pentile, a więc mamy dwa rodzaje pikseli, z których każdy składa się z dwóch subpikseli (RGBG). W praktyce przy tak dużej rozdzielczości tego typu wybieg nie przeszkadza – obraz jest bardzo ostry, a czcionki ładnie wygładzone. Jak przystało na matrycę tego typu, kontrast jest znakomity, czerń idealna, a kąty widzenia szerokie. Kuleją jednak 2 aspekty: jasność maksymalna i odwzorowanie barw. Ta pierwsza nie imponuje – przy maksymalnych ustawieniach podświetlenia można liczyć na niewiele ponad 300 nitów, a więc sporo mniej niż np. w Galaxy Nocie 4.
Nie oznacza to, że widoczność w ostrym świetle słonecznym jest kiepska, bowiem treści nadal pozostają czytelne. Niemniej do ideału z pewnością brakuje, a u konkurencji widać lepiej. Kolejna kwestia to naturalność barw – tutaj nie można na nią liczyć. Kolory są przesycone, jak w starszych samsungach. Jeśli więc ktoś lubi cukierkowe kolory, to będzie zachwycony. Natomiast użytkownicy, którzy przyzwyczaili się do zbliżonych do naturalnych barw mogą być nieco rozczarowani – Nexus 6 wręcz razi intensywnością, jednocześnie nie umożliwiając w żaden sposób zmiany profilu kolorów, jak to czynią inni producenci.
Łączność i jakość rozmów
Nexus 6 został wyposażony w niemal we wszystkie moduły, jakich można sobie zażyczyć. Możemy zatem korzystać z sieci wykorzystując łączność LTE Cat6 (download do 300 Mbps/upload do 50 Mbps) i dwuzakresowe WiFi 802.11ac (2 x 2 MIMO). Nie zabrakło Bluetootha 4.1, portu micro-USB z funkcją hosta (choć bez instalacji dodatkowego oprogramowania się nie obędzie…) czy GPS z A-GPS. Na pochwałę zasługują wbudowane anteny. Tam, gdzie moja Lumia ledwo ma zasięg, Nexus 6 pokazuje niemal całą skalę. Dzięki temu połączenia zarówno z wykorzystaniem sieci komórkowej jak i WiFi są stabilne. GPS natomiast całkiem sprawnie łapie fixa nawet w pochmurne dni.
Standardowo w Nexusie 6 nie uświadczymy radia FM oraz portu podczerwieni. O ile brak tego pierwszego można przeboleć, o tyle z tym drugim już gorzej. Niemal cała konkurencja pozwala na sterowanie telewizorami i innymi urządzeniami z poziomu smartfona, tylko nie Google. Podczerwień nie jest ani droga, ani trudna do oprogramowania (nawet studenci to robią), więc liczę na poprawę przy następnej odsłonie Nexusa, bo to drobiazg, ale się przydaje. W kwestii jakości rozmów powiem krótko – stoi na wysokim poziomie. Głos rozmówcy jest czysty i wyraźny, nasz również, a zasięg stabilny nawet tam, gdzie inne komórki często się poddają.
Oprogramowanie
Nexus 6 aktualnie pracuje pod kontrolą czystego systemu Android w wersji 5.1. Nie powala on na kolana funkcjonalnością, za to wygląda zdecydowanie bardziej estetycznie od poprzedników dzięki stylistyce Material Design. Google nie zrobił jednak absolutnie nic, aby wykorzystać potencjał dużego ekranu. Nie ma możliwości pracy z 2 aplikacjami jednocześnie, dodatków pozwalających na obsługę jedną ręką czy rysika.
Wykorzystano jednak możliwości ekranu AMOLED, który - jak wiemy - w trosce o baterię nie aktywuje pikseli składających się na czerń. Po wzięciu telefonu do ręki wyświetlana jest data, godzina oraz powiadomienia. Udostępniono więc funkcję analogiczną do Glance Screen w Lumiach czy Active Display w Moto X. Nie zmienia to jednak faktu, że w praktyce pozbawiony nakładek Android 5.1 jest zauważalnie mniej funkcjonalny po wyjęciu z pudełka niż konkurencja.
Wydajność
Nexus 6 tradycyjnie trafił do sprzedaży zaopatrzony w najlepsze podzespoły dostępne w danej chwili. Nie zmienia to jednak faktu, że Snapdragon 805 został połączony z ekranem o rozdzielczości Quad HD. W rezultacie Nexus 6 oferuje wydajność zbliżoną do słuchawek ze Snapdragonami 801 i panelami FullHD. Nie jest zatem źle, ale do ideału niektórym zabraknie. Najbardziej martwi, niestety, fakt, że Nexus 6 potrafi przyciąć. Zwłaszcza jeśli intensywnie używamy telefonu, mamy sporo aplikacji działających w tle i jeszcze wpadniemy na pomysł, by parę z nich zaktualizować. Wówczas phablet nie raz i nie dwa zamyśli się, a interfejs w sprzyjających warunkach zgubi kilka klatek.
W przypadku gier dostępnych w Google Play praktycznie nie ma takiej, która działałaby niezadowalająco. Dead Trigger 2, Real Racing 3, Aphalt 8 czy Modern Combat 5 to tylko niektóre tytuły, w które grałem i to bez żadnych problemów. Może za wyjątkiem temperatur, które po kilku godzinach na tyle mocno rozgrzały metalową ramę i tył obudowy, że z czystym sumieniem zrobiłem sobie przerwę. Objawów throttlingu natomiast nie zauważyłem, zatem albo jest on nieznaczny, albo nie występuje w ogóle. Podsumowując: Nexus 6 stoi między ubiegłorocznymi i aktualnymi flagowcami. Jest wydajny, ale okazjonalnie potrafi przyciąć, jak niemal każdy Android.
Aparat i multimedia
Nexus 6 został wyposażony w 13-megapikselową matrycę Sony IMX 214 o wielkości 1/3”, optykę o jasności f/2.0 i optyczną stabilizację obrazu, a także 2 diody doświetlające LED. Technicznie więc aparat zapowiada się obiecująco. W praktyce jednak sporo zepsuło oprogramowanie. Beznadziejny, kompletnie nie przemyślany interfejs aparatu. Albo inaczej, przemyślany dla tych, którzy nic nigdy nie będą zmieniać. Zmiana czegokolwiek poza włączeniem HDR, lampy błyskowej, wyzwalacza czy siatki to porażka. Trzeba wysuwać pasek z lewej strony (a najpierw domyślić się, że tak się da), a potem sporo się nastukać, by chociażby zmienić proporcje zdjęcia czy rozdzielczość.
Inna kwestia to szybkość działania. Na fotkę z HDR trzeba czekać nawet 2 sekundy, a w gorszych warunkach oświetleniowych ostrzenie zajmuje nawet 5 sekund. Do tego aparat uruchamia się wolniej niż w innych flagowcach i straszy kiepskim interfejsem. Google'u, naprawdę nie dało się zrobić czegoś więcej? Na szczęście jakość fotografii jest przyzwoita. Co prawda szczegółowość nie rzuca na kolana, ale zakres tonalny jest dość szeroki, a kolorystyka miła dla oka. Dobrze sprawdza się optyczna stabilizacja, która ratuje sytuację przy słabym oświetleniu. Nocne zdjęcia także są do przyjęcia, o ile ISO nie poszybuje w kosmos, bo wówczas ziarno staje się mocno widoczne.
W przypadku filmów mamy możliwość kręcenia nawet w 4K (maks. 13 minut – granica wielkości pliku), ale… dźwięk jest nagrywany w trybie mono, kontroli nad ostrością czy ekspozycją nie mamy żadnej, HDR też jest niedostępny, a o trybach takich jak slow-motion czy możliwości wycinania obiektów z tła nie ma mowy. Szkoda, ale po tym, co Google serwuje w ramach interfejsu aparatu chyba nikt się nie spodziewał, że w przypadku filmów będzie lepiej. Jeśli chodzi o obsługę multimediów, to Nexus 6 nie dorobił się porządnego odtwarzacza wideo ani kompletnego pakietu kodeków.
Jeśli zechcecie na 6-calowym ekranie obejrzeć coś, co nie zostało zapisane przy pomocy kodeków H.263/264, MPEG-4 czy VP8, to lepiej od razu poszukajcie czegoś w Google Play. Swoją drogą wbudowane głośniki stereo są naprawdę dobrej klasy. Co prawda Nexus 6 nie może konkurować z serią HTC One, ale i tak bije na głowę większość telefonicznych głośników czystością brzmienia. Na wyjściu słuchawkowym również jest dobrze, choć co bardziej wyczuleni zwrócą uwagę na zniekształcenia intermodulacyjne i przesłuchy między kanałami, nie najlepszą separację dźwięków i wąską scenę. Do tego brakuje mocy - lepsze słuchawki grają za cicho. Poza tym jednak nie ma się do czego przyczepić – pasmo przenoszenia, SNR czy THD są na poziomie godnym flagowca.
Bateria
Początkowo myślałem, że Nexus 6 ogniwo o relatywnie niewielkiej pojemności, więc nie dziwiło mnie, że wskaźnik naładowania w mgnieniu oka szybuje w dół. Gdy jednak sprawdziłem w specyfikacji, że pod pokrywą jest akumulator o pojemności aż 3220 mAh, poczułem się rozczarowany. Phablet przy dość intensywnym użytkowaniu (2 godziny rozmów, ciągła synchronizacja 3 kont mail i 3 kont społecznościowych, aktywna lokalizacja, 2 godziny przeglądania zasobów sieci, 3 godziny słuchania muzyki, kilkanaście zdjęć) jest w stanie wytrzymać od rana do wieczora, ale nie dłużej.
Przeglądając strony internetowe bez problemu rozładujemy go w 7-8 godzin, minimalnie dłużej da się oglądać filmy. Strumieniowanie muzyki do systemu multiroom przez WiFi wyczerpuje baterię w ciągu 5-6 godzin. Uruchamiając wymagającą grę możemy natomiast pozbyć się energii nawet w 2 godziny, a więc błyskawicznie.
Pocieszający jest jednak fakt, że do zestawu producent dokłada ładowarkę Turbo Charger do szybkiego ładowania. Dzięki niej smartfona można naładować do pełna naprawdę szybko, bo w ok. 1 godzinę i 40 minut.
Podsumowanie
Nexus 6 to urządzenie, które trudno jednoznacznie ocenić. Z jednej strony dostajemy bowiem produkt dobrze wykonany, ze świetną specyfikacją i szybkimi aktualizacjami, zdolny zaspokoić oczekiwania entuzjastów. Z drugiej zaś jest to, za sprawą oprogramowania, tylko i wyłącznie przerośnięty smartfon, który nie imponuje już stosunkiem jakości do ceny. Ma za to w porównaniu do konkurencji sporo braków. Nie mówię tu o radiu, podczerwieni, obsłudze Miracast czy USB OTG po wyjęciu z pudełka, lecz o oprogramowaniu. Nexus 6 nie jest pierwszym phabletem na rynku – Samsung czy nawet Apple pokazali, że można i trzeba ułatwić użytkownikom obsługę tak wielkich ekranów.
Tymczasem Nexus 6 w tej kwestii wypada gorzej niż Lumie, które przynajmniej mają pasek adresu w przeglądarkach na dole i dodatkowy rząd kafli. Słabo! Poza tym Google nie mogąc wstrzymać się kilka tygodni wypuściło sprzęt z systemem gotowym na 64-bity, ale z którego dobrodziejstw dzięki 32-bitowemu procesorowi nie skorzystamy. A szkoda. Tym bardziej, że nowe chipy wspierają sprzętowo operacje związane z szyfrowaniem, a Nexus 6 łapie zadyszkę i kto wie, czy nie właśnie przez to, że ma zaszyfrowaną całą pamięć masową, a jego SoC musi radzić sobie i z nią, i z panelem Quad HD. Efekt jest taki, że o płynności znanej z Nexusa 5 można raczej zapomnieć.
Oczywiście nie oznacza to, że Nexus 6 to zły sprzęt. Największym problemem Nexusa 6 jest to, że nie jest on Nexusem 5 – telefonem przyjaznym dla portfela, mieszczącym się w kieszeni, specyfikacją „na czasie” i idealnie skrojonym oprogramowaniem. Tutaj natomiast dostajemy dobrze wykonany, ale zbyt mocno przerośnięty smartfon z softem, który nie pozwala wykorzystać jego możliwości, nie najświeższym tuż po premierze hardware’em i w wysokiej cenie, a na półce obok leżą Note’y, które za podobną kwotę oferują znacznie więcej.
PLUSY:
[plus] wysoka jakość wykonania
[plus] poręczność (jak na 6-calowca)
[plus] szybkie ładowanie i wsparcie dla ładowania bezprzewodowego
[plus] jakość połączeń głosowych
[plus] porządne, frontowe głośniki stereo
[plus] nie najgorszy aparat z optyczną stabilizacją obrazu
[plus] odporność na zachlapania
[plus] szybkość działania (mimo zdarzających się spadków płynności)
Minusy:
[minus] brak slotu na karty pamięci
[minus] niezbyt imponujący czas pracy na baterii
[minus] nagrywanie dźwięku tylko w mono
[minus] niewykorzystany potencjał dużego ekranu i brak software'owych udogodnień
[minus] niewymienna bateria
[minus] śliska i podatna na palcowanie tylna część obudowy