Gear S2 uświadomił mi, że wybór między Androidem Wear a Tizenem będzie teraz znacznie trudniejszy
Rynek smartfonów ustabilizował się już dawno. My wiemy, czego od tego typu urządzeń oczekiwać, a producenci wiedzą, w jakim kierunku powinni je rozwijać. Ze smartwatchami jest zupełnie inaczej, bo poszczególne rozwiązania różnią się od siebie tak bardzo, że wybór najlepszego jest trudny. Teraz będzie jeszcze trudniejszy.
27.10.2015 | aktual.: 27.10.2015 17:18
Smartwatch powinien działać na jednym ładowaniu tydzień czy użytkowników zadowoli doba? Lepiej wpakować monochromatyczny, ale energooszczędny ekran, czy postawić na OLED-a/LCD? Czy powinien mieć aparat? Czy wpakować do niego głośnik do rozmów? Z jakimi urządzeniami powinien współpracować? Jak powinien być zaprojektowany interfejs? Czy ma być urządzeniem autonomicznym, czy współpracować ze smartfonem? Na te pytania ciężko znaleźć jednoznaczną odpowiedź, przez co producenci inteligentnej galanterii zdają się poruszać po tym rynku po omacku, więc nawet różne generacje tej samej serii urządzeń różnią się od siebie diametralnie. Przykładowo o ile Gear S był ogromnym i typowo geekowskim smartfonem na nadgarstku, o tyle już Gear S2 jest zgrabnym i eleganckim smartwatchem przez duże S.
Gdy niecały rok temu rozglądałem się za smartwatchem dla siebie, wybór co do systemu był dla mnie oczywisty
Android Wear współpracuje z wieloma urządzeniami, więc nie jestem skazany na telefon jednego producenta, a umieszczenie usługi Google Now na nadgarstku to dla mnie strzał w 10. Możliwość zapytania zegarka o wiek Chucka Norrisa, długość trasy do Władysławowa czy równowartość 750 dolarów w złotówkach to jest to. Wszystkie informacje mam dosłownie na wyciągnięciu ręki, a gdy doszła do tego obsługa polskich komend, to już w ogóle Android Wear stał się niezwykle przydatny.
Wadą Weara jest jednak nieprzemyślany interfejs. Karty Google Now sprawdzają się na smartfonie, ale przedzieranie się przez kilkanaście paneli z powiadomieniami na malutkim ekraniku to koszmar. Moim zdaniem pierwszym smartwatchem na rynku z naprawdę przemyślaną obsługą był uzbrojony w "cyfrową koronkę" Apple Watch. Testowany właśnie przeze mnie Gear S2 classic cechuje się podobnym podejściem do tematu, z tą różnicą, że zamiast koronki ma obrotowy pierścień.
Jeden pierścień, by wszystkimi rządzić
Geara S2 testuję dopiero od wczoraj, ale już teraz wiem, że to najwygodniejszy w obsłudze smartwatch z jakim miałem do czynienia. Samo sprawdzanie zalegających powiadomień jest błyskawiczne, bo - uwierzcie mi - między kilkunastoma przesunięciami palca po niewielkim ekranie a przekręceniem ramki o kilkadziesiąt stopni jest ogromna różnica. Co przy tym istotne, pierścień otacza cały ekran, więc jego obsługa nie stanowi problemu bez względu na to, na której ręce zegarek się znajduje i który palec wykorzystywany jest do obracania ramki.
Przedstawiciele Samsunga twierdzą również, że Gear S2 został zaprojektowany w taki sposób, aby jego jego obsługa z czasem stawała się jeszcze bardziej intuicyjna dzięki pamięci mięśniowej. Póki co korzystam z niego zbyt krótko, by wyrobić sobie odpowiednie nawyki, ale nie wykluczam, że z czasem można przejść do wybranego widgetu lub aplikacji odruchowo obracając pierścień.
Bardzo odpowiada mi też wygląd Geara S2 (zwłaszcza używanej przeze mnie wersji classic) oraz cieszy fakt, że współpracuje on nie tylko z samsungami, ale niemalże wszystkimi urządzeniami, które mają Androida 4.4 (lub nowszego) i przynajmniej 1,5 GB RAM-u. Na razie nie miałem jeszcze okazji przekonać się o kompatybilności z innymi urządzeniami na własnej skórze, gdyż sprzedaż smartwatcha rusza dopiero 2 listopada, a stosowna aplikacja ma się dopiero pojawić w Google Play, ale na pewno poruszę ten temat w pełnej recenzji.
W tej beczce miodu jest jednak łyżka dziegciu
Owszem, Tizen na Gearze S2 spisuje się na medal tam, gdzie Android Wear daje ciała, ale niestety działa to też w drugą stronę. Przede wszystkim można zapomnieć o głosowej obsłudze po polsku. O wsparciu dla naszego języka w asystencie S Voice nawet nie marzę, ale wielka szkoda, że nie istnieje nawet możliwość podyktowania SMS-a, maila czy wiadomości w Messengerze, co bardzo sobie cenię w Androidzie Wear.
Prawdę mówiąc nie bardzo rozumiem, dlaczego Samsung wciąż nie zaimplementował w swoich urządzeniach silnika odpowiedzialnego za rozpoznawanie polskiej mowy. Koreańczycy wykorzystują narzędzie opracowane przez firmę Nuance Communications, która pełne wsparcie dla naszego języka ma w swoim portfolio od dawna. Ten sam silnik można zresztą spotkać m.in. w klawiaturze Swype czy też iPhone'ach i Apple Watchu, a każdy z tych produktów pozwala na dyktowanie wiadomości po polsku.
Zdaję sobie sprawę z tego, że dodanie obsługi języka polskiego wiązałoby się z uiszczeniem jakiejś opłaty licencyjnej, co w przypadku Polski niekoniecznie byłoby dla Samsunga inwestycją życia, ale skoro jego zegarki są dostępne nad Wisłą i nie kosztują u nas mniej niż na Zachodzie, to byłoby miło, gdyby nie były wykastrowane z podstawowych funkcji. Szczęście w nieszczęściu jest takie, że w oprogramowaniu znalazła się chociaż klawiatura alfanumeryczna wsparta polskim słownikiem T9 i systemem przewidywania słów...
Android Wear czy Tizen - co jest mniejszym złem?
Pisałem już kiedyś, że nie warto szukać dobrych rozwiązań i trzeba wybierać najmniejsze zło. Problem jednak w tym, że nie mam pojęcia, która platforma jest mniejszym złem. Obie mają poważne zalety i równie poważne wady. Podczas używania Geara S2 brakuje mi Google Now, ale wiem, że gdy wrócę do LG G Watcha R, będzie mi brakowało intuicyjnego interfejsu i wygodnego zarządzania powiadomieniami. Sam nie wiem, co jest dla mnie ważniejsze. Ideałem byłby dla mnie smartwatch z Androidem Wear i zmodyfikowanym przez Samsunga interfejsem, ale na tak głęboko ingerujące w system modyfikacje Google póki co - niestety - nie pozwala.
Gdybym dziś szukał dla siebie smartwatcha, miałbym twardy orzech do zgryzienia. Wybór między Tizenem a Androidem Wear jest znacznie trudniejszy niż między Androidem, iOS-em i Windows Phone'em.