Z rowerem i smartfonem przez wieki

Z rowerem i smartfonem przez wieki

Z rowerem i smartfonem przez wieki
Paweł Ossoliński
15.01.2016 15:04, aktualizacja: 15.01.2016 16:04

Na koniec sezonu rowerowego wybieram się w miejsca dla mnie szczególne - podwarszawski Czersk i ruiny zamku Książąt Mazowieckich. Oto krótka relacja z wyprawy udokumentowana zdjęciami zrobionymi Galaxy S6 Edge Plus.

Ostatnie słoneczne dni

Wyprawa jest rowerowa, ale pierwszą część trasy - z Grochowa do Otwocka - pokonuję pociągiem.

Obraz
Obraz

Podróż mija mi szybko. Po kilkudziesięciu minutach melduję się obok budynku ponad stuletniego dworca w Otwocku. To jeden z najstarszych, funkcjonujących w niemal niezmienionym kształcie dworców w Polsce. W tym roku wpisany został do rejestru zabytków.

Z Otwocka ruszam na Czersk. Włączam nawigację, bo niezbyt dobrze znam okolice, więc Google ubezpiecza mnie na wypadek pomylenia trasy.

Czas popedałować

Ruszam tradycyjnie z włączonym Endomondo. Odpalam też muzykę, bez niej nie odbywa się żadna podróż. Świecące pięknie słońce nastraja optymistycznie.

Staram się jak najszybciej wyjechać z Otwocka, bo jest trochę zatłoczony. Tuż za centrum wskakuję na ścieżkę rowerową i jadę nią prawie do samego Karczewa. Potem skrót przez dość błotnistą drogę sąsiadującą z zespołem pałacowo-parkowym w Otwocku Wielkim.

Przypomina mi się w tym kilka nocnych planów zdjęciowych - to miejsce którym kilkanaście lat temu statystowałem w Poranku Kojota. Dawne czasy.

Próbuję otworzyć bramę, by podjechać pod pałacyk. Niestety jest zamknięta, dlatego wizytę w tym miejscu pozostawię na inną wycieczkę. Kawałeczek dalej znów przystaję, by zrobić kilka zdjęć Jeziorka Rokola.

Obraz

Kieruję się w stronę Alei Wyzwolenia, mostu, którym przeskoczę na drugą stronę Wisły. Stamtąd do Czerska już rzut beretem. Orientuję się jednak, że Wisłę mogę pokonać w ciekawszy sposób niż ruchliwą trasą w akompaniamencie silników TiR-ów.

W miejscowości Glinki, gdzie skierowała mnie nawigacja jest bowiem most kolejowy, którego potężna stalowa konstrukcja znana jest wielbicielom fotografii i geokesingu.

Przeprawa powstała w 1954 roku, wskazuje na to data umieszczona na konstrukcji.

Most jest użytkowany tylko przez pociągi towarowe, które przejeżdżają tu mniej więcej co pół godziny. Jedynym pasażerskim składem jaki się tu pojawia jest międzynarodowy pociąg jadący z czeskiej Pragi do Moskwy.

Most kolejowy

Przeprawianie się przez most nie jest chyba legalne, ale zakazane owoce smakują najlepiej. Bez wielkich wyrzutów sumienia zaczynam wędrówkę po stalowo-drewnianej konstrukcji ;) Jest bardzo cicho. Wyjmuję telefon i zaczynam robić zdjęcia, bawiąc się zoomem, a przede wszystkim trybem panoramy.

  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
[1/3]

Most ma ponad 600 metrów długości, więc przejście go i zrobienie kilku efektownych zdjęć zajmuje mi kilkadziesiąt minut. Rozkoszuję się pięknymi widokami po obu stronach.

Schodzę z nasypu. Ponoć często można tu spotkać panów w mundurach, którzy przechodzącym most wręczają druczek z wypisaną kwotą 50 zł. Tym razem jednak nie ma nikogo, a ja spokojnie mogę zacząć pedałować do Czerska.

Docieram pod zamek równo o godzinie 13:30. Sprawdzam Endomondo. 20 km w półtorej godziny. Kiepski wynik, ale mam przynajmniej kilka dobrych zdjęć z mostu.

Położony na wzgórzu zamek był kiedyś doskonale widoczny z każdej strony. Dziś trzeba podjechać niemal pod same mury, by dostrzec go ponad dachami domów i sklepów.

Obraz

Zanim wejdę na teren warowni pstrykam jeszcze ujęcie kościoła Przemienienia Pańskiego, który stoi tuż obok. Został on zbudowany na początku XIX wieku z cegieł pochodzących z rozbiórki zamku. Dokonali tego Prusacy, którzy nie po raz pierwszy i nie po raz ostatni zdewastowali cenny polski zabytek.

To nie jedyna ciekawostka dotycząca tych okolic. Pół wieku temu podczas wykopalisk archeologicznych znaleziono tu wojownika pochowanego w sposób skandynawski, czyli ze zbroją, mieczem i koniem. Wiking był prawdopodobnie zarządcą grodu Czersk w XII-XIII wieku. Jest to o tyle ciekawe, że w tym czasie Czersk był polityczną i kościelną stolicą Polski.

Obraz
Obraz

Witaj warownio!

Zaczynam zwiedzanie powstałej na początku XV wieku twierdzy, będącej jednym z symboli Mazowsza. Trochę dziwnie się czuję, bo jestem jedynym wycieczkowiczem.

To chyba sprawka ducha królowej Bony, który nawiedza od wieków zamek. Straszy zwiedzających, a także śmiałków szukających ukrytych tu skarbów. Dziś zrobił to na tyle skutecznie, że zniechęcił do wizyty wszystkich poza mną.

W obliczu gigantycznych murów i ich niezwykłych, ponad siedemsetletnich losów czuję się maleńką istotą. Poza ciszą jestem też zaskoczony kolorami jakie są wokół mnie - mimo późnej pory na terenie zamku jest zaskakująco zielono. Trochę przypomina mi to ubiegłoroczną wycieczkę do podkrakowskiego Wiśnicza. Wokół soczysta zieleń i ożywiające wszystko ciepłem słońce.

Zamek zaczęto budować w XIV wieku, najważniejszym powodem dla którego powstał była obrona okolicznych ziem przed najazdami Krzyżackimi. Ukończono go w roku bitwy pod Grunwaldem, czyli w 1410. Okres rozkwitu to niewątpliwie wiek XVI, kiedy to przez długi czas przebywała tu królowa Bona, żona Zygmunta Starego. Unowocześniła ona obiekt pod względem obronności, ale także funkcji mieszkalnych. Za panowania przedstawicielki potężnego, włoskiego rodu Sforzów rozkwitły też okoliczne sady, które są wizytówką tych okolic po dziś dzień.

Niestety, jak większość polskich zamków dość szybko popadł w ruinę. Podczas potopu szwedzkiego podzielił on los większości zabytków zbudowanych w Polsce w XIV i XV wieku. Został zniszczony, drogocenne dobra wywieziono za granicę i budowla nigdy już nie wróciła do czasów dawnej świetności. Dopiero na początku XX wieku zakończył się okres niszczenia tego obiektu, został on wówczas wraz z całym wzgórzem objęty opieką Towarzystwa Opieki nad Zabytkami.

Aż prosi się by znów zrobić kilka panoram. Aby lepiej uchwycić obraz wspinam się na niewysoki murek od południowej strony i… hola zwierzątka – poproszę się uśmiechnąć do zdjęcia :)

  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
  • Slider item
[1/6]

Trzy sarny na widok podnoszonego przeze mnie aparatu znieruchomiały, a tuż po pstryknięciu migawki kilkoma susami uciekły w stronę krzewów i drzewek.

Przydał się zoom cyfrowy.

Niestety – nie ma wstępu na wieże. Szkoda, bo jest stamtąd wspaniały widok zwłaszcza na południe i wschód. Chodzę więc po dziedzińcu, gdzie umieszczonych jest wiele informacji dotyczących obiektu.

Godzina spędzona wśród klimatycznych murów mija bardzo szybko. Robię jeszcze kilka zdjęć, loguję się oczywiście na Instagramie i zbieram do powrotu. Tym razem nieco inną drogą, bo będę chciał jeszcze uchwycić zamek z innej perspektywy.

Odjeżdżam od zamku dobry kilometr i by zrobić ostatnie zdjęcia warowni i pedałuję do wału ciągnącego się wzdłuż Wisły. Dobrze mieć mocną baterię w telefonie, który mimo nieustannego używania go jako aparat, nawigacji i oczywiście narzędzie do rozmów wciąż ma kilkadziesiąt procent baterii co spokojnie wystarczy mi do powrotu do domu.

  • Slider item
  • Slider item
[1/2]

I pożegnalne selfie :)

Obraz

Kieruję się na Otwock, do którego docieram w nieco ponad godzinę i niemal natychmiast wskakuję do pociągu, z którego wysiadam na Olszynce Grochowskiej. Krótki sprint na Grochów i czas na pożegnalne foto z wycieczki – tym razem niskie ISO i długi czas naświetlania, w efekcie czego powstało kilka fajnych zdjęć. Rowerowo-fotografiiczno-historyczny rok 2015 dobiegł końca.

Obraz

Do usłyszenia niebawem :)

Materiał powstał we współpracy z:

Obraz
Źródło artykułu:WP Komórkomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)