Nie daj się nabrać - nowa "fala oszustw" to ściema

Wystarczy jedno wypowiedziane przez telefon słowo, by narazić się na kosmiczne opłaty - straszy Radio Gdańsk. Czy jest się czego bać? Nie. "Fala nietypowych oszustw" nie istnieje, bo istnieć nie może.

Oszustwo przez telefon
Oszustwo przez telefon
Źródło zdjęć: © daisydaisy / depositphotos.com
Miron Nurski

Oszustwo, o którym donosi Radio Gdańsk, miałoby wyglądać tak:

  • Podający się za telemarketera oszust dzwoni do swojej ofiary i pyta, czy dobrze go słychać.
  • Nieświadoma zagrożenia ofiara odpowiada: \tak.
  • Oszust, który nagrał rozmowę, montuje nagranie w taki sposób, by wynikało z niego, że ofiara zgodziła się np. opłacić drogą wycieczkę.
  • Profit.

Przyznacie chyba, że brzmi groźnie. Ale spokojnie. "Jest sposób" - pociesza Radio Gdańsk, które sugeruje, by odpowiadając na zadane przez telefon pytania unikać słowa "tak". Genialne, nieprawdaż?

Ja mam inną radę: używaj słowa "tak" tyle razy, ile tylko masz ochotę

Wyobrażacie sobie, co by było, gdyby umowę dało się zawrzeć w taki sposób? Nie wspominam już nawet o oszustwach. Wystarczyłoby lekkie zakłócenie na linii i zamiast iPhone'a kupiłbyś myphone'a.

W myśl ustawy z dnia 30 maja 2014 r. o prawach konsumenta, podczas zawierania umowy konieczne jest utrwalenie oświadczenia konsumenta na nośniku trwałym (np. papier lub e-mail).

Przedsiębiorca jest obowiązany do przekazania konsumentowi informacji, o których mowa w ust. 1, utrwalonych na papierze lub innym trwałym nośniku dostępnym dla konsumenta, przed zawarciem umowy, a gdy umowa jest na życzenie konsumenta zawierana z zastosowaniem środka porozumiewania się na odległość, który na to nie pozwala – niezwłocznie po jej zawarciu.

Absolutnie nie ma możliwości, by ktoś wbrew twojej woli wcisnął ci przez telefon drogą wycieczkę tylko dlatego, że powiedziałeś przez telefon "tak".

Co ciekawe, Radio Gdańsk twierdzi, że "fala nietypowych oszustw została odkryta w Stanach Zjednoczonych" nie podając przy tym żadnego źródła. Pogooglałem trochę i okazało się, że do takich incydentów dochodzi rzekomo nie w USA, lecz Kanadzie, o czym donosił przed kilkoma dniami Global News. Rzekomo, bo informacja ta została zanegowana przez wypowiadającego się w komentarzach prawnika.

Innymi słowy - koniec afery, można się rozejść.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)