Zrobiłem sobie selfie Nokią 3310!

Marzenia jednak się spełniają.

Barcelona. Targi MWC 2017. Na szarym końcu jednej z hal znajduje się malutkie, dość trudne do zlokalizowania stoisko HMD Global - nowego właściciela marki Nokia. A przy tym stoisku tłumy, które od kilku godzin nie stopniały ani trochę.

Tak, to właśnie tu Finowie pokazali odświeżoną Nokię 3310. I wygrali życie.

Samsung, LG, Huawei, Sony i inne marki stają na rzęsach, by swoimi produktami wzbudzić zainteresowanie rynku. Tymczasem świeżutka firma, która zdobyła prawa do wykorzystywania logotypu innej nieobecnej od dawna na mobilnym rynku firmy, robi furorę zwykłym - przepraszam za określenie - "pierdofonem" za 200 zł. Wystarczyło upodobnić go wizualnie do znanej i lubianej komórki sprzed lat.

Nasz niedzielny news o nowej Nokii 3310 wzbudził większe zainteresowanie niż wszystkie pozostałe materiały z MWC razem wzięte.

Finowie rozegrali to genialnie. Po pierwsze - ten telefon na pewno będzie sprzedawał się wyśmienicie, bo sporo osób kupi go choćby z sentymentu. Po drugie - dzięki niemu masy dowiedzą się o innych produktach firmy. Przede wszystkim o nowych produktach Nokii z Androidem.

Doskonale zdaję sobie sprawę, że to zwykły chiński telefon, który ślizga się na popularności legendy. Z jakiegoś jednak powodu łezka zakręciła mi się w oku, gdy mogłem zagrać w "węża" na kolorowym ekranie i zrobić selfie za pomocą urządzenia, które nazywa się Nokia 3310.

Żałuję tylko, że producent nie postawił na bardziej klasyczny design, bo wtedy nad zakupem zastanawiałbym się sekundę zamiast trzech.

Swoją drogą nie wiem, w co 15 lat temu trudniej byłoby mi uwierzyć: w to, że w 2017 roku będę mógł zrobić zdjęcie Nokią 3310, czy w to, że to selfie będzie fatalnej jakości.