LG wie, jak powinno się nazywać smartfony. Konkurencja mogłaby się uczyć
LG znalazło ciekawy sposób na nazywanie swoich smartfonów. Mam nadzieję, że pozostałe firmy pójdą tym samym śladem.
11.07.2017 | aktual.: 11.07.2017 14:23
Moto Z2 Play, Honor 9, Asus ZenFone 4 Max, OnePlus 5, Moto E4 - to tylko kilka przykładów zapowiedzianych w ostatnim czasie smartfonów, które dostępne są w mocno różniących się między sobą wariantach. Wariantach, które mają jeden wspólny mianownik - nazwę.
Nie tak dawno pojawił się LG G6+, który także jest tylko lekko udoskonalonym wariantem G6. Teraz światło dzienne ujrzały modele LG Q6, LG Q6+ oraz LG Q6a. Różnice między nimi sprowadzają się do ilości pamięci wewnętrznej oraz operacyjnej, więc na dobrą sprawę LG nie musiało się kłopotać z wymyślaniem różnych nazw. A jednak to zrobiło. I bardzo dobrze!
Jeśli smartfony różnią się ilością RAM-u, są to różne smartfony!
Ilość pamięci operacyjnej to bardzo ważna cecha, która definiuje to, jak telefon działa. Niestety powszechną praktyką jest pomijanie takich różnic w nazwach produktów. To na konsumenta zwala się obowiązek zachowania czujności w sklepie.
Telefony z przykładowo 6 GB i 4 GB RAM-u dzieli wydajnościowa przepaść, więc nie powinny nazywać się tak samo. A niestety często się nazywają.
Galaxy S8+ (6GB RAM) vs. Galaxy S8 (4GB RAM) Speed Test
To rodzi spore problemy. Niezaznajomiony konsument czyta recenzję telefonu, który jest chwalony za szybkość działania. Idzie później do sklepu i kupuje smartfona, który nazywa się tak samo, a tak naprawdę jest dużo gorszy. Absurd.
Cieszy mnie to, że LG podchodzi do tematu uczciwie. Dodatkowy znak w nazwie wysyła konsumentowi jasny sygnał, że to jednak nieco inny produkt i powinien on zgłębić temat.
Konkurencjo, patrz i się ucz!