Android na BlackBerry 10 - tymczasowe rozwiązanie czy ostatnia deska ratunku?

Android na BlackBerry 10 - tymczasowe rozwiązanie czy ostatnia deska ratunku?

Android na BlackBerry 10 - tymczasowe rozwiązanie czy ostatnia deska ratunku?
Komórkomania.pl
30.01.2013 10:00, aktualizacja: 30.01.2013 11:00

W czasach gdy dostępność najważniejszych aplikacji decyduje o sukcesie lub porażce danej platformy, gdy iOS i Android coraz prędzej zbliżają się do przekroczenia bariery miliona dostępnych aplikacji, a Microsoft ze swoim w miarę młodym Windows Phone z dnia na dzień coraz śmielej atakuje granicę 200 tysięcy programów, mogłoby się wydawać, że dla Research In Motion z całkowicie nowym systemem nie ma już miejsca.

Stworzenie w relatywnie krótkim czasie sprawnego ekosystemu, składającego się z tysięcy aplikacji z setek kategorii jest praktycznie niemożliwe. Dlatego też trzeba uciekać się do sztuczek, takich jak np. pożyczenie programów z innego systemu operacyjnego. Taką drogę, jako jedną z wielu, wybrał właśnie Research In Motion w przypadku BlackBerry 10. Pozwolił programistom na proste i niemal błyskawiczne przenoszenie aplikacji pisanych z myślą o systemie operacyjnym Google’a na swoją nową platformę mobilną.

Dobry pomysł, trudne początki

Cały proces bez wątpienia nie należy do skomplikowanych, zwłaszcza dla kogoś, kto tworzył już aplikacje i zgłaszał je do któregokolwiek z internetowych sklepów z oprogramowaniem. W przypadku aplikacji z Androida i BB10 przenoszenie uproszczono jeszcze bardziej, niż mogłoby się to wydawać możliwe. Wystarczy mieć jedynie plik .apk z aplikacją, konto w BlackBerry World i - dosłownie - 5 minut. Nie są potrzebne żadne dodatkowe narzędzia – praktycznie cały proces odbywa się w przeglądarce.

Obraz

Teoretycznie podobne rozwiązanie było już dostępne w BlackBerry PlayBook OS, jednak wówczas – podobnie jak w przypadku większości funkcji tabletu RIM – wszystko było wprowadzane zbyt wolno i zbyt cząstkowo, aby zrobić na kimkolwiek wrażenie. Pierwsze recenzje tzw. Android App Playera nie mogły być pozytywne – programy z Androida uruchamiały się wszystkie w jednym oknie, wykluczając tym samym możliwość wielozadaniowości w tym zakresie, a lista wspieranych API była dość skąpa. W rezultacie, kiedy App Player dojrzał, o jego obecnej odsłonie w najnowszych wydaniach PlayBook OS mówiło się mało albo wcale, a samo rozwiązanie nie zyskało większego uznania nie tylko w oczach programistów, ale także potencjalnych nowych użytkowników.

Poza tym obecne narzędzia dają jedynie możliwość konwersji aplikacji przeznaczonych dla Androida w wersji co najwyżej 2.3.3, które nie odwołują się do natywnych bibliotek Androida oraz m.in. Google Maps (z powodów licencyjnych).

[solr id="komorkomania-pl-142765" excerpt="0" image="0" words="20" _url="http://komorkomania.pl/4658,blackberry-10-sukces-zalezy-od-deweloperow" _mphoto="bb10-1427652-252x168-c8d3b66a73c.jpg"][/solr][block src="solr" position="inside"]3454[/block]

Pomimo to w BlackBerry AppWorld dla tabletu BlackBerry PlayBook pojawiło się do tej pory co najmniej kilka tysięcy przeniesionych w ten sposób programów - zdecydowana większość działała bez większych zastrzeżeń. Niestety, tego rozwiązania nie wybrał praktycznie żaden z największych dostawców oprogramowania. Pomimo że aplikacje takie jak Dropbox, Flipboard, przeglądarki Bolt i Dolphin, Angry Birds, Flickr, Kik Messenger, Plume czy Pulse funkcjonowały po konwersji bez żadnych problemów, ich twórcy nie zdecydowali się na taki krok. Użytkownicy byli więc zdani na siebie i na własny użytek i we własnym zakresie portowali programy, których potrzebowali najbardziej. Wielu z nich miało ostatecznie na swoim tablecie więcej aplikacji z Androida niż dedykowanych natywnemu systemowi operacyjnemu.

Rozwój w dobrym kierunku

Niewątpliwa zaleta tego rozwiązania jest również taka, że trudno w wielu przypadkach (zwłaszcza przy tworzeniu programów z uniwersalnym UI) odróżnić programy pisane dla Androida i uruchamiane na BlackBerry PlayBook OS/BlackBerry 10 od programów przygotowanych właśnie dla tego systemu. Każdy z nich dostępny jest bezpośrednio z BlackBerry AppWorld (w tym wspierane są także mikropłatności oraz reklamy bez potrzeby podejmowania dodatkowych akcji), każdy ma niczym nie różniącą się od innych ikonę i każdy w pełni wspiera systemową wielozadaniowość. Z tego powodu niełatwo oszacować odsetek tego typu programów w AppWorld. Zwykle dopóki się ich nie zainstaluje, nie wiadomo, jakie jest ich pochodzenie, a nawet w późniejszym czasie nie zawsze jest to takie łatwe.

Wraz z BlackBerry 10 większość wymienionych wcześniej problemów powinna zniknąć. Wszystkie dotychczasowe funkcje zostaną wprowadzone natychmiast, nie wymuszając na programistach długiego oczekiwania. Poza tym najprawdopodobniej będą wzbogacone o szereg rozwiązań, których do tej pory jeszcze nie upubliczniono. Wiele wskazuje także na to, że uda się nawiązać porozumienie z większą liczbą poważniejszych wydawców, którzy tym razem nie zaprzepaszczą szansy na zarobek, jaką daje im debiut na nowej platformie – mającej o wiele większe szanse na sukces niż PlayBook OS, bez ponoszenia praktycznie żadnych kosztów. Niestety, do tej pory nie padły żadne konkretne nazwy i trzeba liczyć, że 30 stycznia RIM będzie miał dla nas całkiem sporo niespodzianek również w tym temacie.

Potrzebna jest promocja

Pomimo że proces przenoszenia aplikacji z Androida jest wręcz banalny, do tej pory część programistów nie zdecydowała się na niego nie z powodu braku zainteresowania PlayBook OS czy BlackBerry 10, ale... braku wiedzy na temat istnienia tego typu narzędzi. Dążąc do jak największej popularyzacji tego rozwiązania, Research In Motion w ostatnich tygodniach i miesiącach zorganizował szereg konferencji, spotkań i imprez, zarówno internetowych, jak i stacjonarnych, podczas których programiści za przenoszenie aplikacji z Androida otrzymywali m.in. gotówkę, smartfony oraz darmowe bilety na następne większe konferencje. Rezultatem było co najmniej kilkanaście tysięcy nowych (dla BlackBerry) programów, które będą dostępne w BlackBerry World już w dniu premiery.

Źródło: devblog.blackberry.com
Źródło: devblog.blackberry.com

Dzięki temu prawdopodobnie uda się rozwiązać dwa problemy, na jakie napotyka każda firma starająca się stworzyć ekosystem aplikacji od podstaw. Pierwszym jest liczba aplikacji (podczas konkursów zgłaszane są tysiące lub dziesiątki tysięcy programów), drugim – ich jakość (nawiązanie współpracy z większymi firmami, których nazwy poznamy już za kilka dni). Do tego dojdzie oczywiście znana już wcześniej możliwość samodzielnej konwersji i ewentualne braki w ofercie aplikacji będzie można uzupełnić na własną rękę.

Problemów ciąg dalszy

Oczywiście nie ma rozwiązań idealnych i zwłaszcza w przypadku tych, które zapowiadają się bardzo dobrze, liczba problemów jest całkiem spora. Pierwszym z nich (przynajmniej na razie) jest wspomniane wcześniej wsparcie dla aplikacji pisanych dla Androida w wersji co najwyżej 2.3.3, a więc wersji coraz szybciej wypychanej z rynku przez nowsze wydania. Wyklucza to możliwość skutecznego portowania przynajmniej części najnowszych aplikacji. Niektóre nowsze programy są wprawdzie zgodne wstecz, jednak w przypadku produkcji tworzonych wyłącznie z myślą o najnowszych wydaniach systemu Google’a problem zdaje się nie do obejścia.

Niesmak mogą pozostawiać także przekonwertowane aplikacje z mocno androidowym UI, które gryzie się z natywnym UI BlackBerry 10, o wiele bardziej zbliżonym do czystego Androida 4.x niż do jego poprzedników. W efekcie powstaje swoista mieszanka dwóch systemów w aplikacjach, które możemy np. otworzyć jedna po drugiej. W PlayBook OS (ze względu na bardziej wczesnoandroidową szatę graficzną) problem ten nie był tak dotkliwy, teraz może być.

Programy, które od UI androidowego odeszły (np. Flipboard, Path, Wordpress czy np. gry), takich kłopotów już nie sprawiają. Co z resztą? Pozostaje mieć nadzieję, że ewentualne spore zainteresowanie aplikacjami na BlackBerry 10 skłoni ostatecznie do stworzenia natywnej wersji, już ze spójnym z systemem UI.

[solr id="komorkomania-pl-145607" excerpt="0" image="0" words="20" _url="http://komorkomania.pl/4602,nowe-blackberry-na-tle-iphonea-5-ktory-ladniejszy" _mphoto="iphone-bb-145607-259x168-50fee2a.jpg"][/solr][block src="solr" position="inside"]3455[/block]

Kolejny problem to kwestia – nazwijmy to delikatnie – poszanowania praw autorskich. Konwersja programów jest banalna (również w warunkach domowych), w związku z czym może jej dokonać każdy, kto uzyska dostęp do pliku .apk aplikacji, których nie trzeba zbyt długo szukać w Internecie. I o ile przeportowanie ich na własny użytek i korzystanie z nich na swoim telefonie/tablecie mieści się jeszcze (oczywiście zakładając, że mówimy o aplikacjach darmowych) w szarej strefie uczciwości, o tyle zdarzają się przypadki, w których osoby nie będące autorami umieszczają je w sklepie z aplikacjami bez zgody właściciela. W rezultacie może stracić i deweloper, który miał np. plan (i prawo) sprzedawać taką aplikację w BlackBerry World, i społeczność, na którą programista – mówiąc wprost – może się po prostu obrazić, uważając ją za siedlisko zła.

Owszem, istnieje niewielkie prawdopodobieństwo, że widząc determinację użytkowników samodzielnie przenoszących jego program na nową platformę, zdecyduje się na przygotowanie odpowiedniej wersji, jednak taki sposób należy raczej zaliczyć do motywacji o charakterze negatywnym i nie powinno się go w żadnym wypadku pochwalać. Jest wiele innych sposobów, które mogą przekonać dewelopera do zainteresowania się nowym systemem.

Problem stanowi tutaj oczywiście metoda weryfikacji w BlackBerry World, a właściwie brak możliwości pełnej weryfikacji oryginalnego pochodzenia aplikacji. Program może przecież nawet nie istnieć dla Androida albo nie być jeszcze dopuszczony do sprzedaży w Google Play, może funkcjonować pod inną nazwą, może zostać sprzedany innemu podmiotowi, niż figuruje w Google Play – takie przykłady da się mnożyć w nieskończoność.

Na szczęście RIM natychmiast w każdej wątpliwej sytuacji usuwa aplikację, w stosunku do której zgłoszone zostaną jakiekolwiek zastrzeżenia. Nie zmienia to jednak faktu, że jest to całkiem realny problem.

Dlaczego więc nie Android?

Skoro więc można uruchamiać aplikacje z Androida i korzystać z nich w większości wypadków tak samo jak z programów natywnych, to dlaczego RIM nie zdecydował się na system Google’a, tylko postanowił stworzyć od podstaw własny i skomplikowane narzędzia do konwersji?

Źródło: sync-blog.com
Źródło: sync-blog.com

Odpowiedź jest prosta. Research In Motion, być może widząc, jak radzą sobie na rynku Androida producenci inni niż Samsung, albo przynajmniej częściowo słusznie oceniając potencjalny rozwój sytuacji – rozsądnie uznał, że wyróżnienie się na tle kilku lub kilkunastu producentów korzystających z tego samego systemu operacyjnego jest niemożliwe. Z drugiej strony niemożliwe byłoby zapewnienie na starcie użytkownikom zupełnie nowego systemu bogatej bazy aplikacji, która pozwalałaby na swobodny wybór między najpopularniejszymi programami znanymi z platformy konkurencji.

Oczywiście nie jest to rozwiązanie, które może na dłuższą metę przyciągnąć tłumy do BlackBerry 10 czy na którym wyłącznie polega się przy tworzeniu ekosystemu aplikacji RIM. Jest to jedynie rozwiązanie pomocnicze, dzięki któremu użytkownicy nie będą narzekali na brak aplikacji po ewentualnej przesiadce z Androida. Łatwiej też będzie przekonać twórców do tego, żeby – jeśli nie chcą ryzykować tworzenia natywnego programu dla BB10 - sprawdzili potencjalne zainteresowanie, nie ponosząc żadnych kosztów.

Nie jest to być może wyjście idealne i całkowicie kompletne, ale w większości przypadków może pomóc w oczekiwaniu na ewentualną premierę „prawdziwego” wydania aplikacji, której akurat zabrakło.

Autor wpisu:

Piotr Barycki - od ponad 3 lat redaktor portalu BBNews.pl, należącego do firmy PROGET zajmującej się wdrożeniami, konfiguracją oraz administracją rozwiązania BlackBerry Enterprise Server, a także tworzeniem aplikacji dla smartfonów i tabletów BlackBerry.

Źródło artykułu:WP Komórkomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)