Apple staje się zwyczajny. Steve Jobs nie byłby zadowolony
Steve Jobs przez wiele osób uważany był za geniusza z własną wizją rozwoju Apple'a, którą skrupulatnie realizował. Nie można odmówić mu tego, że nadał firmie swoisty czar, który pozwalał jej na kroczenie własną, niezależną od reszty świata drogą. Czar ten powoli zdaje się zacierać Tim Cook. Po ponad roku jego rządów widać wyraźnie, że Apple w pewnych aspektach diametralnie zmienił swoją strategię i staje się coraz bardziej zwyczajną firmą. Firmą, która musi reagować na ruchy konkurencji, zamiast wyznaczać trendy na rynku.
Wszyscy pamiętamy, jakie zdanie na temat ekranów w smartfonach miał Steve Jobs. Wielokrotnie podkreślał, że 3,5 cala to rozmiar idealny, aby telefon dało się komfortowo obsługiwać jedną ręką. Podczas jednego z wystąpień 4-calowe urządzenia konkurencji nazwał nawet "cegłami, których nikt nie zechce". Efekt jego stanowiska był tego taki, że pięć pierwszych iPhone'ów wydanych za jego życia wyposażono w wyświetlacze z dokładnie tą samą, 3,5-calową przekątną. Tymczasem smartfony konkurencji zdążyły już przekroczyć granicę 5 cali. Niespełna rok po śmierci Jobsa Tim Cook ugiął się pod naciskiem rynku i wypuścił na rynek iPhone'a 5 z ekranem ze znienawidzoną przez jego poprzednika przekątną.
Niechęć Steve'a Jobsa do powiększenia wyświetlacza w iPhonie wynikała jeszcze z jednej rzeczy - był on bardzo konserwatywny w kwestii wyglądu tego urządzenia. Do tej pory design kolejnych iTelefonów poddawany był jedynie lekkim zmianom kosmetycznym, ale ogólny wygląd, wymiary i proporcje urządzenia pozostawały niezmienione. Nie można odmówić kolejnym iPhone'om tego, że wyglądały ładnie, elegancko i stylowo. Zmieniło się to wraz z debiutem iPhone'a 5, który przez zastosowanie większego wyświetlacza został wydłużony, przez co całkowicie zmieniły się jego proporcje. Wiele osób uważa, że najnowszy iPhone w takich wymiarach wygląda dziwnie i nie jestem pewien, czy urządzenie o takim wyglądzie spodobałoby się Jobsowi.
Apple wypuszcza iPada z mniejszym wyświetlaczem
Oczywiście w ostatnim czasie pojawia się coraz więcej dowodów wskazujących na to, że Jobs wiedział o planach Apple'a dotyczących wypuszczenia mniejszego tabletu, jednak fakty są takie, że plotki o iPadzie mini zaczęły się pojawiać jeszcze w 2010 roku, a jednak za jego życia takie urządzenie nie ujrzało światła dziennego.
Apple idzie na kompromisy i wypuszcza na rynek produkty "gorsze" od poprzedników
Rozwój linii produktów Apple'a za czasów Steve'a Jobsa był prosty - kolejni przedstawiciele danej rodziny urządzeń byli po prostu coraz szybsi, mocniejsi, lżejsi, chudsi i wydajniejsi. Jednak takie ulepszanie produktów nigdy nie odbywało się kosztem czegoś innego i nie było mowy o żadnych kompromisach. Świetnym tego przykładem była premiera niezwykle cienkiego MacBooka Air, podczas której wystąpił CEO Intela. Stwierdził on wtedy, że aby produkcja tak cienkiego urządzenia była możliwa, Intel został "zmuszony" do wyprodukowania o 60% mniejszego procesora, choć początkowo przedstawiciele firmy nie twierdzili, by było to możliwe. Po śmierci Steve'a Jobsa Apple zaczął coraz łatwiej dopuszczać do siebie myśl, że czegoś po prostu nie da się zrobić.
Pierwszym tego przykładem był iPad trzeciej generacji, który co prawda został wyposażony w lepszy procesor, wydajniejszy układ graficzny, większą ilość pamięci RAM i moduł LTE, ale wpłynęło to negatywnie na gabaryty urządzenia. Nowy iPad jest grubszy i cięższy od swojego poprzednika i jakoś trudno mi uwierzyć, żeby Steve Jobs zgodził się na taki kompromis. Za jego czasów wszystko musiało być "thinner" i "lighter", a dokonanie tego było zmartwieniem inżynierów i dostawców podzespołów.
Apple oficjalnie przeprasza za swój produkt
Nikt nie jest jest idealny i również Steve'owi Jobsowi zdarzały się większe lub mniejsze wpadki. Niech najlepszym tego przykładem będzie problematyczna antena iPhone'a 4, przez którą źle trzymany telefon gubił zasięg. Problem był dość istotny i zmusił Jobsa do zwołania specjalnej konferencji, jednak magia Apple'a sprawiła, że obeszło się bez przeprosin. Wystarczyło udowodnić, że wszystkie smartfony mają problemy z zasięgiem, oraz rozdać użytkownikom specjalne bumpery, które miały ten problem rozwiązać, i wszyscy byli usatysfakcjonowani.
Wraz z premierą systemu iOS 6 światło dzienne ujrzały również długo oczekiwane autorskie mapy Apple'a. Okazały się one na tyle kiepskim produktem, że Tim Cook zmuszony został do wystosowania listu otwartego do użytkowników, w którym przepraszał ich za ten produkt i zachęcał do korzystania z rozwiązań konkurencji. Mam wrażenie, że w tym momencie Steve Jobs przewrócił się w grobie.
Apple zmienia cykl wydawniczy produktów
Steve Jobs miał dość prostą strategię dotyczącą cyklu wydawniczego kolejnych generacji iPadów i iPhone'ów - po prostu ukazywały się one mniej więcej co rok. Rozwiązanie było genialne w swojej prostocie: wszystkie produkty dość długo pozostawały świeże, klienci wiedzieli, kiedy mogą spodziewać się premiery nowej generacji danego produktu, więc mogli wstrzymać się z zakupem wcześniejszej wersji.
Kilka dni temu Tim Cook zaskoczył wszystkich, kiedy to nagle zaprezentował iPada czwartej generacji - od premiery jego poprzednika minęło dopiero pół roku. Pojawiły się wtedy głosy niezadowolenia płynące zwłaszcza od klientów, którzy w ostatnich dniach zakupili nowego iPada. Większość z nich zapewne wstrzymałaby się z zakupem, wiedząc, że już wkrótce nie będzie on nowy.
[solr id="komorkomania-pl-135362" excerpt="0" image="0" words="20" _url="http://komorkomania.pl/5101,lojalnosc-klientow-applea-spada-iphone-staje-sie-powoli-nudny" _mphoto="dsc01150-270x164-d1ec8ef67e1a88c.jpg"][/solr][block src="solr" position="inside"]2935[/block]
Również to posunięcie było prawdopodobnie reakcją na ruchy konkurencji. Dość wspomnieć, że iPad czwartej generacji zadebiutował 2 dni przed Surface'em Microsoftu i niespełna tydzień przed Nexusem 10 Google'a.
One more thing...
Jest jeszcze jedna rzecz, która bez Steve'a Jobsa straciła swoją magię, a mianowicie prezentacje nowych produktów. Nie jestem fanem urządzeń Apple'a, ale jednego tej firmie odmówić nie mogę - premiery nowych iPhone'ów oraz iPadów prowadzone przez Jobsa zawsze oglądałem od deski do deski z zapartym tchem. Jego charyzma i osobowość sprawiały, że z prezentacji telefonu potrafił on uczynić niezwykle interesujące show, które oglądało się z przyjemnością.
Premiery kolejnych urządzeń w wykonaniu nowego CEO Apple'a i reszty zarządu są po prostu - nie oszukujmy się - nudne. Tim Cook próbujący na siłę wydusić z siebie kilka młodzieżowych słów wygląda sztucznie, a kolejne premiery przypominają bardziej wewnętrzne prezentacje średniego przedsiębiorstwa niż eventy organizowane przez jedną z najpotężniejszych firm świata.
Nie sposób odmówić Timowi Cookowi tego, że świetnie sprawdza się w roli CEO Apple'a - wyniki finansowe firmy mówią same za siebie. Widać jednak wyraźnie, że odnosi on sukcesy dzięki bacznemu obserwowaniu i szybkiemu reagowaniu na ruchy konkurencji. Firma Apple straciła przez to swoją magię, która pozwalała jej rozwijać się niezależnie od reszty świata, i staje się coraz bardziej zwyczajna.