Samsung Galaxy S5 w naszych rękach. Czy sprostał oczekiwaniom? [pierwsze wrażenia]
Gdy wczoraj rano w sieci pojawiły się pierwsze zdjęcia S-piątki, ja i kilku kolegów z innych redakcji obecnych na MWC podeszliśmy do nich z dystansem. Nikt do końca nie wierzył, że S5 będzie wyglądał niemal tak samo jak poprzednik. Nikt nie wierzył też, że będzie miał on trochę większy ekran w zauważalnie większej obudowie. A jednak.
25.02.2014 | aktual.: 25.02.2014 14:00
Gdy na bieżąco komentowaliśmy prezentację, największym zarzutem wobec Samsunga był całkowity brak efektu "wow". Oczekiwania - również moje - były spore i nie ukrywam, że premiera mocno mnie rozczarowała. Wiem zresztą, że nie jestem w tej opinii odosobniony. Po prezentacji Galaxy S5 wpadł w moje ręce i... już w pierwszej sekundzie przyszło długo oczekiwane "wow". Gdy zobaczyłem jego ekran, zapomniałem o rozczarowaniu. Zapomniałem też o szczęce, którą zgubiłem z wrażenia. Już Galaxy Note 3 w tej kategorii ustawił poprzeczkę bardzo wysoko, ale wczoraj miałem okazję porównać oba ekrany bezpośrednio i okazało się, że można to zrobić jeszcze lepiej. To naprawdę kapitalny wyświetlacz.
Gdy wyłączyłem ekran, w moich rękach została powiększona S-czwórka. Gabaryty tego urządzenia - choć do przełknięcia - są dla mnie rozczarowaniem, bo liczyłem na to, że Samsungowi uda się zmieścić większy ekran w obudowie tej samej wielkości. Dlaczego się nie udało? Tego nie wiem, ale moim głównym podejrzanym jest zintegrowany z przyciskiem Home czytnik linii papilarnych, który z pewnością trochę miejsca pod maską zajmować musi.
Podobieństwo do Galaxy S4 znika, gdy obróci się urządzenie ekranem do dołu. Tylna klapka nasuwa skojarzenia z pierwszą generacją Nexusa 7. Na zdjęciach - moim zdaniem - pokrywa baterii wygląda niezbyt ciekawie, ale na żywo może się podobać, bo ze względu na specyficzną teksturę w miły dla oka sposób odbija światło. Pod względem wizualnym jest dla mnie o trzy klasy nad klapką S3/S4 i pół klasy poniżej imitacji skóry z Galaxy Note'a 3.
Obudowa jest jednak zaskakująco miła w dotyku. Spodziewałem się śliskiego plastiku, ale moje palce wyczuły gumowane, miękkie tworzywo, dzięki któremu Galaxy S5 naprawdę świetnie leży w dłoni. Pokrywa baterii jest bardzo dobrze spasowana; nie udało mi się z niej wydobyć absolutnie żadnego niepokojącego dźwięku. Nie niepokojącego zresztą też. Jeśli istnieją urządzenia z górnej półki, które nie muszą wstydzić się obecności tworzywa sztucznego, to Galaxy S5 jest jednym z nich i zajmuje miejsce w czołówce.
Odświeżenia doczekało się także oprogramowanie, a konkretnie jego warstwa wizualna, choć trudno mówić o jakiejś rewolucji. Ni to jakoś wybitnie piękne, ni brzydkie. Jest po prostu nowocześniej i schludniej.
Wspomniałem wcześniej, że na prezentacji zabrakło efektu "wow" i czegoś, co błyskawicznie powaliłoby świat na kolana. Później jednak przemyślałem sprawę na spokojnie i doszedłem do wniosku, że paradoksalnie jest to chyba największa zaleta Galaxy S5; to, że Samsung po raz pierwszy nie starał się wpychać na siłę funkcji, które mają tylko fajnie wyglądać podczas prezentacji.
Pamiętacie, co się działo, gdy Koreańczycy próbowali zrobić coś "wow"? Pojawiło się m.in. wykrywanie wzroku z automatycznym przewijaniem stron internetowych, czyli funkcja, z której nikt nie korzysta. Producent odpuścił sobie także walkę na cyferki. O ile dawniej dokładał wszelkich starań, by jego flagowiec w żadnym aspekcie nie wypadał najgorzej, o tyle teraz Galasy S5 ma ekran o rozdzielczości "tylko" Full HD, aparat z mniejszą liczbą megapikseli niż Xperia Z2 i baterię mniej pojemną niż LG G2. Samsung w tym roku postawił na jakość samego ekranu, świetne funkcje fotograficzne z hybrydowym autofocusem i rozbudowanym HDR-em na czele oraz zaawansowany tryb zarządzania energią.
Są to elementy, które w materiałach promocyjnych sprzedaje się znacznie trudniej niż cyferki, ale które użytkownicy docenią w codziennym użytkowaniu. Wydaje mi się, że po raz pierwszy taki własnie był cel Samsunga: stworzyć telefon, którego po prostu używa się z przyjemnością i któremu niczego nie brakuje. Czy to się udało? Na odpowiedź na to pytanie jest jeszcze za wcześnie, ale Galaxy S5 zapowiada się obiecująco.