Samsung miał zasadę "nie pozywać Apple'a", ale wszystko ma swoje granice
Prawnicy Samsunga zdradzili dzisiaj, że wojna patentowa zaczęła się dopiero kilka miesięcy temu, ponieważ koreański producent z zasady nie chciał pozywać Apple'a. Skąd wzięła się taka reguła i dlaczego przestała obowiązywać?
15.11.2011 | aktual.: 15.11.2011 19:30
Z historii potyczek między dwoma gigantami rynku mobilnego mogłaby powstać gruba książka. Dziesiątki sądowych sporów, większość z nich szczęśliwie zakończona bez szkody dla którejkolwiek ze stron. Chociaż Samsung jako firma zajmująca się szeroko pojętą elektroniką wydaje się mieć większe portfolio patentowe, to Apple częściej odnosi sukces: zakaz sprzedaży Galaxy Taba 10.1 obowiązujący w Australii, Niemczech oraz Holandii, a w tym ostatnim kraju także duże zawirowanie w rozprowadzaniu urządzeń z serii Galaxy. A Samsung? Dostał jedynie kod źródłowy iPhone'a 4S.
Dzisiaj dowiedzieliśmy się ciekawych szczegółów dotyczących początku wojny. Jeszcze do niedawna Koreańczycy przymykali oko na oczywiste naruszenia patentowe w produktach Apple'a. Powód? Oczywiście pieniądze. Żadna z firm nie ukrywa, że współpracują ze sobą na szeroką skalę i gdyby ich drogi nagle się rozeszły, straty byłyby naprawdę duże. Gigant z Cupertino od jakiegoś czasu stara się stopniowo uniezależnić, ale jeszcze długa droga przed nim.
Właśnie dlatego Samsung nie zwracał większej uwagi na naruszenia patentów dotyczących technologii 3G. W rzeczywistości Apple prowadził nawet rozmowy w sprawie opłat licencyjnych, ale w pewnym momencie postanowił je przerwać.
Momentem przełomowym były oskarżenia dotyczące Galaxy Taba 10.1, które później zaowocowały wycofaniem go ze sprzedaży. Z tego powodu Samsung poruszył kwestię technologii 3G w sądach Europy oraz Australii. Na naszym kontynencie sprawą zainteresowała się Komisja Europejska, która bada, czy spór nie narusza zasad konkurencji. Patent Koreańczyków może się okazać zbyt podstawowy, aby został wzięty pod uwagę.
Inaczej zareagował sąd australijski, który dał Apple'owi czas na przygotowanie linii obrony do marca przyszłego roku. Prawnicy firmy z Cupertino zażarcie walczyli o przeniesienie rozprawy na sierpień, ale sędzia (która wcześniej także prowadziła sprawę Galaxy Taba) stwierdziła, że do tego czasu mógłby wyjść iPhone 5 i Samsung byłby zmuszony zmienić swoje oskarżenie.
Końca tej wielomiesięcznej wojny nie widać. Wiemy jedno: Koreańczycy nie chcieli walczyć na polu prawnym, dopóki Apple nie przekroczył granicy. Teraz wyciągnęli ciężką artylerię i patenty podstawowe m.in. dla iPhone'a. Teoretycznie nie powinni mieć problemów z wygraniem sporu, ale w praktyce na przeszkodzie mogą stanąć komisje antymonopolowe lub spryt prawników po drugiej stronie barykady.
W skrócie: mogła być owocna dla dwóch stron współpraca, a zamiast tego firmy ciągają się po sądach. Pozostaje mieć nadzieję, że niedługo jedyną walką będzie ta o klienta, na której najbardziej byśmy skorzystali.