Chcę taki smartwatch!
Gdyby inteligentne zegarki wyglądały tak jak koncept projektanta z Budapesztu, pierwszy ustawiłbym się w kolejce do sklepu.
Znam dwie osoby, które z entuzjazmem podchodzą do wszystkich futurystycznych gadżetów. Jedną znacie także wy. Druga to Bruce Wayne.
Sam także nie mam nic przeciwko nowoczesnemu wzornictwu inteligentnych zegarków, ale gdybym miał jakiś na nadgarstku, w nieco bardziej konserwatywnym towarzystwie czułbym się pewnie jak osoba, która nie zdjęła wszystkich elementów stroju po imprezie cosplayowej. W sprzedaży są smartwatche o klasycznym wyglądzie, ale widać, że nie projektowali ich mistrzowie wzornictwa.
Dlatego gdy zobaczyłem na The Verge smartwatch zaprojektowany przez Gábora Balogh, węgierskiego desingera, pomyślałem: wreszcie! Ekscytacja szybko minęła, bo znalazłem słowo „concept” w tytule. Dobrze jednak, że ktoś próbuje podejść do tematu smartwatchy w inny sposób. Być może ktoś inny podpatrzy i zrobi coś fajnego (też tak macie, że słowo „podpatrzy” od razu kojarzy się wam z Samsungiem?).
To, co widzicie na zdjęciach, to zegarek Triwa Havana, w którym tarcza została zastąpiona przez wyświetlacz. Balogh powiedział The Verge, że tworząc koncept, nie skupiał się na urządzeniu, tylko na założeniach interfejsu. Jak podkreślił, lubi produkty bazujące na nienarzucającej się technologii, która służy i pomaga, a nie zmienia życie.
Jego koncept teoretycznie można wykorzystać w dowolnym zegarku. Co ważne, projektant nie przewidział ani dotykowego ekranu, ani obsługi głosowej. Uważa, że do korzystania z funkcji smart wystarczą przyciski oraz pierścień wokół wyświetlacza, dzięki któremu można szybko przewijać treści lub przełączać się między trybami.
Oczywiście w założeniu funkcje smart są ograniczone, ale Balogh podkreśla, że zegarek jest dla niego przede wszystkim biżuterią i że jego celem było dodanie do niego przyjaznego interfejsu.
Designer nie skupiał się na kwestiach technicznych. Zbudowanie urządzenia według jego projektu byłoby zapewne bardzo trudne. Nie znaczy to jednak, że niemożliwe. Mamy już odpowiednie, energooszczędne ekrany i moduły łączności. Gdyby na warsztat wziąć zegarek z odpowiednio dużą kopertą, wystarczyłoby pewnie miejsca na baterię o rozsądnej pojemności. Pozostaje pytanie, czy znaleźliby się klienci, bo urządzenie na pewno nie broniłoby się ceną.