Android 4.0 - to już było
Cała społeczność Androida z zapartym tchem czekała na to, co dzisiaj zaprezentuje Google. Apple wypuścił iOS 5, Microsoft - Windows Phone Mango. Gigant z Mountain View musiał pokazać, że jest krok przed nimi, a przynajmniej nie odbiega od reszty. Czy to się udało?
19.10.2011 | aktual.: 19.10.2011 10:13
Ice Cream Sandwich miał zakończyć szerzącą się fragmentację Androida. Jeden system dla tabletów i smartfonów o (w miarę) dowolnej specyfikacji technicznej. Wizja utopijna, ale gdy główne skrzypce gra jeden z największych koncernów na świecie, wszystko jest możliwe. Mieliśmy także zobaczyć powrót do idei open source, lepszą obsługę NFC, zastosowanie wykrywania twarzy oraz mnóstwo zapożyczeń z Honeycomba. Nadzieję dodatkowo podsycił jeden z założycieli Google'a, Larry Page, który stwierdził, że najnowszy Android jest niesamowity. W większości nasze oczekiwania się spełniły, ale nie do końca tak, jak się tego spodziewaliśmy.
Oczekiwania vs rzeczywistość
Przede wszystkim, gdzie jest tablet z działającym Ice Cream Sandwich?! Czy Google naprawdę myśli, że wystarczy powiedzieć "System działa także na tabletach" i będziemy skakać z radości? W dzisiejszych czasach to nie przejdzie, funkcja na papierze nie robi żadnego wrażenia. Nie oczekuję ośmiordzeniowej Motoroli Galaxoom, wystarczyłby prototyp pokazujący, że rzeczywiście można. Żadnej symulacji, zaprezentowania różnic w wyglądzie interfejsu odnośnie do tabletów. Szczerze mówić, nie obchodzą mnie nieoficjalne przecieki, zdjęcia z ukrycia. Myślę, że Google nie odrobił pracy domowej i na większe urządzenia z najnowszą wersją Androida trzeba będzie jeszcze trochę poczekać. Czy to źle? Nie, lepiej nie popełniać tych samych błędów co w przypadku niedopracowanego Honeycomba i wypuścić gotowy produkt. Czy jestem zawiedziony? Zdecydowanie.
Sam Andy Rubin na Google+ chwalił się, że Android wróci na właściwy, opensource’owy tor. Do tego postanowienia nie odniesiono się podczas prezentacji. Jestem w stanie zrozumieć, że trzeba wprowadzić ostatnie poprawki, dokładnie dopieścić każdy element, ale byłbym wdzięczny za zapewnienie o rychłym udostępnieniu kodu źródłowego, chociażby razem ze wprowadzeniem do sprzedaży nowego Nexusa. Nic takiego nie zostało powiedziane. Miejmy nadzieję, że nie powtórzy się sytuacja z Androidem na tablety. Chcę zobaczyć port Ice Cream Sandwich na moim Galaxy S, a jeśli Google w tym nie pomoże, będę naprawdę zły…
Od dłuższego czasu w Android Markecie znajduje się aplikacja Visidon AppLock, która ogranicza dostęp do wybranych aplikacji, również korzystając z detekcji twarzy. Co z tego, że działała świetnie oraz pokazywała duże możliwości Gingerbreada, skoro i tak zagościła na moim telefonie tylko na kilka dni. Istnieje wiele łatwiejszych i bezpieczniejszych rozwiązań, wchodzenie na siłę w świat science fiction nie uważam za dobrą drogę.
Sama prezentacja pokazała jak zawodny może być ten sposób (przez chwile zapachniało Microsoftem). Przede wszystkim, co jeśli chcemy odblokować ekran w nocy, bez mocnego źródła światła? Albo z telefonu chce skorzystać nasz znajomy, członek rodziny etc.? Musimy najpierw wziąć telefon, zrobić kamienną twarz i po paru sekundach może uda nam się uzyskać dostęp do telefonu. Co jeśli funkcja odmówi posłuszeństwa, a potrzebujemy pilnie zadzwonić? Oczywiście, po chwili pojawi się ekran z wprowadzeniem kodu odblokowania, ale wydaje mi się, że przy dłuższym użytkowaniu będzie to frustrujące. Z tej funkcji skorzysta bardzo niewiele osób, moim zdaniem Google na siłę chciał pokazać coś innowacyjnego. Niestety, nie wyszło.
Jak wygląda nowy Android?
Czas przejść do mniej odkrywczych, najczęściej skopiowanych, rzeczy. Wygląd Ice Cream Sandwich jest nam znany od dłuższego czasu, stopniowo wyciekały jego poszczególne elementy, a także krótki filmik. Twórcy interfejsu inspirowali się magazynami – umiarkowana ilość tekstu połączona z przyciągającą grafiką. Ciężko ocenić czy ten opis znajduje odzwierciedlenie w rzeczywistości, na osąd trzeba poczekać do dłuższego przeglądu systemu.
Google postawiło na połączenie nowoczesności z kolorem niebieskim oraz czarnym – do mnie ten mix trafia znakomicie. Jeśli odpowiadał wam Honeycomb, w Ice Cream Sandwich zakochacie się od pierwszego wejrzenia.
Google kopiuje, głównie samego siebie
Ekran blokady, wzorowany na Androidzie znanym z tabletów, pozwala przejść bezpośrednio do aplikacji aparatu. Nie jest to nic nowego, ale w czystym systemie tego na pewno brakowało. Do tej pory ratowali nas producenci, przede wszystkim HTC ze swoim Sense 3.0. Ten szybki dostęp z pewnością wywołuje uśmiech na twarzy fanów iPhone’a, którzy niedawno dostali identyczną funkcję. W skrócie, jest to połączenie iOS-a oraz Honeycomba.
Z tego drugiego skopiowano także wielozadaniowość. Google spełnił nasze prośby i zamiast ascetycznych ikonek będziemy mogli zobaczyć podgląd każdej aplikacji. Ten sposób zdobył bardzo pozytywne opinie i o jego słuszności nie trzeba będzie nikogo przekonywać.
Natywne screenshoty od zarania dziejów były implementowane w Androidzie z wszelkich stron: od producentów, twórców ROM-ów oraz zewnętrznych aplikacji. Programiście z Mountain View postanowili oszczędzić nam trudności z tym związanych, dziękujemy.
Poszerzona funkcjonalność dotyczy także paska powiadomień. Od teraz mamy do niego dostęp z ekranu blokady, a niepotrzebne notyfikacje można usuwać, wyrzucając je poza ekran. Moim zdaniem to świetne posunięcie. Z drugiej strony, nic wielkiego - mój telefon jest zdolny do takich rzeczy od wielu miesięcy. Cyanogenmod oraz zewnętrzne aplikacje - to z nich Google bierze przykład.
Odświeżono aplikacje aparatu, kalendarza oraz Gmaila. Z pewnością wyglądają lepiej i są jeszcze łatwiejsze w obsłudze, ale zmiany kosmetyczne to za mało. Chcemy czegoś nowego.
Przy prezentacji nowego wyglądu kontaktów oraz dostępu do informacji społecznościowych Google stwierdził, że „skupia się na ludziach” - jest to delikatna parafraza słów „kopiujemy rozwiązania Microsoftu”. Nie zrozumcie mnie źle, ta część bardzo mi się podobała i stanowi krok w dobrą stronę, ale nawiązanie do Windows Phone jest niezaprzeczalne.
Jedyna innowacyjna aplikacja to monitor danych pakietowych. Wygląda świetnie, a wstępna funkcjonalność robi wrażenie. Jeśli jej działanie nie będzie zbytnio obciążać systemu, zdobędzie wielu sympatyków.
Ctrl+C, Ctrl+V
Przyglądając się po kolei każdej funkcji w Ice Cream Sandwich, trudno nie odnieść wrażenia, że Google nie zaprezentował niczego innowacyjnego. Jest to brutalna prawda i jako wielki fan Androida nad tym ubolewam. Każda nowość już była – w nieoficjalnych ROM-ach, aplikacjach lub dodatkach od producenta. Oczywiście, w dzisiejszych czasach niełatwo zrobić coś oryginalnego, co potwierdza sam iOS 5. Jednak na ten dzień czekaliśmy od wielu miesięcy, a nasze nadzieje były ciągle podsycane. Z drugiej strony, czy kopiowanie dobrych rozwiązań nie jest krokiem do przodu? Nie można izolować się od sprawdzonych funkcji tylko dlatego, że inny producent już to wcześniej zrobił. Czasami trzeba uderzyć się w pierś i z pokorą skopiować obiekt zazdrości, nawet jeśli początkowo zostanie to źle odebrane.