Czekając na rewolucję…

Czekając na rewolucję…

Czekając na rewolucję…
Źródło zdjęć: © http://damndirty.net
Mateusz Olejnik
07.12.2013 19:36, aktualizacja: 08.12.2013 22:20

Przy okazji wydania kolejnego flagowego produktu jego producent próbuje przekonać potencjalnych konsumentów, że właśnie to urządzenie jest wyjątkowe, lepsze od innych i z pewnością diametralnie polepszy status życia jego przyszłego właściciela. Jeśli jednak odsuniemy na bok te marketingowe bałamutnie, czy rzeczywiście jest „coś” w najnowszych telefonach komórkowych, co może odmienić nasze życie? „Coś”, co diametralnie zmieni nasz sposób postrzegania tego urządzenia? Czym było to „coś” do tej pory? I co mogłoby być tym „czymś” w przyszłości?

Aby odpowiedzieć na te wszystkie pytania, musimy prześledzić pokrótce historię zmian w świecie telefonów komórkowych. Od prezentacji telefonu uważanego za pierwszą „komórkę” dostępną w sprzedaży – Motoroli DynaTAC w 1983, technologia rozwinęła się w zdumiewający sposób, oferując z każdym kolejnym modelem rewolucyjne rozwiązania. Pierwsze telefony komórkowe (tzw. generacja 0 oraz 1, czyli odpowiednio 0G i 1G) używały do komunikacji sygnału analogowego, dlatego dużym skokiem jakościowym było przejście na komunikację cyfrową w 1991 roku (generacja 2, oznaczana skrótem 2G). Kolejno pojawiały się technologie pozwalające na korzystanie SMS’ów, protokołu WAP, e-maili czy wysłanie danych pakietowych (wejście w 3 generację w 2001 roku). W pewnym momencie stało się jasne, że sieci 3G nie udźwigną ilości danych przez nie przesyłanych, zwłaszcza streaming’u multimediów. I tak rozpoczęły się prace nad technologiami 4G, do których należą LTE i WiMAX, które też pewnie w niedługim czasie zostaną wysycone i zastąpione przez nowe rozwiązania.

Obraz
© http://www.phonearena.com/

A jak zmieniały się same urządzenia? Wspomniana już Motorola DynaTAC ważyła około 1kg i była wielkości prawdziwej cegły (około 25cm długości). Kolejne modele to dążenie do miniaturyzacji, przy jednoczesnej poprawie wyglądu i wygody użytkowania. W dalszym jednak ciągu podstawowym modelem komunikacji z telefonem był interfejs klawiatura – ekran. Oczywiście, na rynku pojawiały się modele telefonów, w których na różny sposób próbowano urozmaicić ten interfejs, zarówno poprzez wprowadzanie pełnej klawiatury QWERTY jak i dotykowego ekranu, obsługiwanego za pomocą rysika. Były to jednak modele niszowe, na które decydował się niewielki odsetek użytkowników. Dużo cieplej przyjętą przez konsumentów zmianą było wprowadzenie kolorowych wyświetlaczy i (początkowo dołączanych jako zewnętrzny moduł) aparatów fotograficznych. Wprowadzenie modeli z wbudowanymi aparatami nie tylko pozwoliło na otwarcie nowej formy komunikacji (MMS’y i przesyłanie zdjęć/filmików), ale także pociągnęło za sobą konieczność wprowadzania coraz lepszych, większych i wyświetlających więcej kolorów, ekranów.

Jednocześnie do oferty weszły modele telefonów z otwartym, mobilnym systemem operacyjnym, takim jak np. Symbian w telefonach Nokia, który pozwalał użytkownikom na decydowanie o tym, jakich aplikacji chcą używać. Specjaliści pracujący w firmach takich jak Palm Inc., HP, HTC czy Fujitsu pracowali nad połączeniem telefonu komórkowego z funkcjonalnością PDA, będącego elektronicznym asystentem osobistym, obsługiwanym za pomocą kolorowego, dotykowego ekranu i rysika. Do krzyżówek telefonów z PDA dodawano możliwość obsługi e-maili czy przeglądania zasobów Internetu przez mobilne wersje popularnych przeglądarek. Jednak prawdziwa rewolucja pojawiła się dopiero w 2007 roku, po zaprezentowaniu przez Apple pierwszej generacji iPhone’a.

iPhone 2g (1st generation)
iPhone 2g (1st generation)© http://www.engadget.com/

Zanim zajmiemy się tym, czy rzeczywiście pojawienie się iPhone’a to rewolucja, a jeśli tak to dlaczego można to wydarzenie określić mianem rewolucji, zróbmy małe podsumowanie tego, czego do tej pory się dowiedzieliśmy. Mamy bowiem za sobą niejako kilka ścieżek rozwoju, po których poruszała się telefonia komórkowa. Były to:

  • poprawa jakości, stabilności oraz prędkości komunikacji w sieciach komórkowych, dane pakietowe i zwiększanie zasięgu dostępu do usług,
  • dodanie nowych form komunikacji (SMS, MMS, e-mail, dostęp do Internetu, wideo-rozmowy),
  • wprowadzenie usprawnień technologicznych (aparaty fotograficzne, kolorowe i dotykowe ekrany),
  • zmiany software – wprowadzenie mobilnych systemów operacyjnych z możliwością instalacji aplikacji.

Dlaczego zatem iPhone pierwszej generacji został okrzyknięty telefonem rewolucyjnym? Czy takie stwierdzenie jest uprawnione? Czy wyróżniał się w sposób szczególny w którejś z wymienionych wyżej kategorii? I wreszcie, skoro pojęcie „smartphone” istniało już wcześniej na określenie połączenia telefonu komórkowego i PDA, to dlaczego Apple twierdziło, że „wynalazło telefon na nowo”? Odpowiedzią na te wszystkie pytania jest interfejs użytkownika.

iPhone OS 3.1.2
iPhone OS 3.1.2© http://www.chip.pl/

Produkt Apple nie tylko świetnie wpasował się w rozwój infrastruktury telekomunikacyjnej, oferując czterozakresowy telefon z modułem Bluetooth i WiFi. Apple przede wszystkim rozpoznał potrzeby użytkowników, oczekujących urządzenia prostego w obsłudze i skutecznego w działaniu. Technologia w opakowaniu technologicznym sprzedaje się słabo i znajduje odbiorców głównie wśród zaawansowanych, świadomych użytkowników. Technologia opakowana w marketing i prestiż, a do tego technologia prosta i intuicyjna w użyciu, może jednak trafić do szerokiego grona odbiorców, którzy nie chcą się wysilać po to, aby móc korzystać z nowoczesnych rozwiązań komunikacyjnych i multimedialnych. Odrzucenie rysika (oczywiście nie do przecenienia jest w tym miejscu zmiana technologii wykonania ekranu z rezystancyjnej na pojemnościową), wprowadzenie technologii multi-touch i umożliwienie korzystania z interfejsu mobilnego systemu operacyjnego za pomocą jedynie palców, to było to, co zrewolucjonizowało świat telefonów komórkowych, wprowadzając smartfony do powszechnego użytku.

Owszem, duże znaczenie miało zbudowanie całego środowiska, kompatybilność systemu mobilnego z desktopowym, zapewnienie sklepu z aplikacjami, ale przecież możliwość instalowania dodatkowych aplikacji miał już przywołany wcześniej Symbian na urządzeniach Nokii. Jednak nigdy wcześniej nie było to aż tak proste jak w iPhone. Bez znaczenia było to, że iPhone pierwszej generacji nie obsługiwał MMS'ów ani nie posiadał wsparcia dla Bluetooth – jego posiadacze mogli wreszcie korzystać z e-maili i przeglądać zasoby internetu na wygodnym (jak na tamte czasy) ekranie. Dodatkowo, sam telefon był poręczny, elegancki i nie wymagał używania niewygodnego rysika. Symbian i Windows Mobile umarły śmiercią naturalną, gdyż ich interfejsy i architektura nie umożliwiały wygodnej obsługi na pojemnościowych ekranach dotykowych… Dlatego ośmielę się postawić tezę, iż kolejnej rewolucji doczekamy dopiero wtedy, gdy poznamy nowy, usprawniony interfejs do komunikacji ze smartfonem.

Obraz
© http://www.theverge.com/

Jeśli te argumenty są niewystarczające, to wystarczy popatrzeć na to jak od tamtego czasu rozwija się segment smartfonów. Coraz lepsze (i większe) ekrany, o wyższej rozdzielczości, wykonane w innowacyjnej technologii, szybsze procesory, zaawansowana grafika… Jednak żadna z tych rzeczy nie stanowi jakiegoś radykalnego kroku naprzód. Mamy tu do czynienia raczej z powolnym rozwojem, usprawnianiem rozwiązań, które już są znane i powszechnie lubiane. W moim odczuciu, na miano rewolucji z pewnością nie zasługują wygięte ekrany, czy ekrany „zachodzące” na boki smartfona, ekrany przezroczyste ani telefony z pioko-projektorami. Jeśli miałbym wskazać kierunek, który rokuje największe szanse na znaczące zmiany, to będzie to rozwój inteligentnych asystentów sterowanych głosem lub gestem – kolejny etap po dotyku, umożliwiający swobodną i naturalną komunikację na linii człowiek – maszyna.

Czy ma to oznaczać, że czeka nas przyszłość w której będziemy gadać lub machać do wyciągniętego z kieszeni urządzenia, np. jadąc autobusem czy siedząc w poczekalni do lekarza? Niekoniecznie. Nie sugeruję wcale, że taki sposób komunikacji ma całkowicie zastąpić interfejs dotykowy, ale przejąć w znacznej mierze te obszary komunikacji, w których dotyk się nie sprawdza. Pamiętacie inteligentny komputer J.A.R.V.I.S z filmów Marvela? Właśnie wtedy, gdy nasze ręce zajęte są czymś innym, głosem będziemy mogli wydawać polecenia naszemu smartfonowemu asystentowi. Co najważniejsze, nie jest to rozwiązanie całkiem futurystyczne, gdyż już w tej chwili prowadzone są prace, zdążające właśnie w tym kierunku.

Obraz
© http://gadzetomania.pl/

W ten trend wpisują się Apple ze swoją Siri, Google z usługą Google Now, czy nieoficjalne zapowiedzi o asystencie Microsoftu obsługiwanym głosem, o nazwie kodowej Cortana. Zaraz, zaraz, powiecie: czy to nie są właśnie te rozwiązania, z których tak często kpią „internety”? Owszem, ale tylko dlatego, że w dalszym ciągu są to rozwiązania niedoskonałe. Potrzeba jeszcze bardzo wiele pracy w dziedzinie NLP (czyli Natural Language Processing), aby maszyny mogły nas zrozumieć, oraz w metodach sztucznej inteligencji i wnioskowania, aby mogły odpowiadać na nasze pytania i realizować zlecone przez nas zadania prawidłowo. Skoro nasz „asystent” musiałby ciągle nasłuchiwać naszych poleceń, nie bez znaczenia jest także kwestia poprawy czasu pracy na baterii... Problem permanentnej inwigilacji, prowadzonej poprzez nasłuch, jest już tematem na odrębny wpis.

Inteligentny asystent w dobie zalewu informacji i radykalnego zwiększenia tempa życia będzie koniecznością, bez względu na to, czy zostanie on zaszyty w telefon komórkowy, zegarek, okulary czy sznurówki. Tylko taka zmiana, w moim odczuciu, może wprowadzić nową wartość i rzeczywiście zmienić status naszego życia. Problemem z jakim musi sobie poradzić technologia jest nie to, jaką formę on przyjmie, ale za pomocą jakiego interfejsu będziemy się z nim skutecznie komunikować.

Źródło artykułu:WP Komórkomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)