Z czym biegać, a z czym pływać? Trochę o sportowych gadżetach

Z czym biegać, a z czym pływać? Trochę o sportowych gadżetach

Z czym biegać, a z czym pływać? Trochę o sportowych gadżetach
Jan Blinstrub
17.05.2014 13:03, aktualizacja: 19.05.2014 09:34

Rywalizacja z Euro dała mi motywację do ruszenia się sprzed biurka i podjęcia wiosennej aktywności. Była też okazją do sprawdzenia kilku gadżetów, które ułatwiają utrzymanie zapału do treningów i monitorowanie wyników.

Gadżety są jednak raczej dla tych, którzy regularnie uprawiają sport i są mocno zorientowani na wynik. Większości w zupełności wystarczy sam smartfon.

Wersja podstawowa – telefon i Endomondo

Obraz

Tę aplikację zna większość z was i większości nic poza nią nie jest potrzebne. Endomondo używają przede wszystkim biegacze i kolarze. Program rejestruje trasę wykorzystując GPS w telefonie, zapisuje czas oraz spalone kalorie. Ułatwia utrzymanie motywacji do trenigów. Niestety, żeby korzystać z Endomondo trzeba mieć przy sobie telefon. W moim wypadku było to o tyle kłopotliwe, że na co dzień korzystam z HTC One Max, który ledwo mieścił się w przypiętej do pasa nerce.

Obraz

Program pozwala na dodawanie różnych aktywności, ale treningi na siłowni czy basenie trzeba albo wprowadzać ręcznie, albo importować z urządzeń, które potrafią je śledzić.

Inteligentne opaski i zegarki: nie dla sportowców

Obraz

Idea lifeloggingu bardzo mi się podoba. Podobają mi się także inteligentne opaski i zegarki, ale z całą pewnością nie są to gadżety dla sportowców. Nie warto sugerować się nazwami: ani żaden Fitbit, ani Samsung Gear Fit nie sprawdzą się podczas treningów. To urządzenia, które mogą zmotywować do tego, by zamiast jechać autobusem pójść na piechotę. Biegaczom jednak nie przydadzą się, bo same z siebie nie mogą zapisać trasy biegu, czy rezultatów, ponieważ nie mają GPS. Liczenie kroków podczas treningu nie jest wystarczające.

Zegarki sportowe: dla bardziej wymagających

W tracie rywalizacji używaliśmy dwóch urządzeń: Grzegorz miał dedykowany biegaczom TomTom Nike+ Sportwatch (cena ok. 400 zł), a ja wielofunkcyjny sportowy kombajn Garmin Forerunner 910 XT (cena ok. 1400 zł). Oba urządzenia mają dobre opinie i są w sprzedaży od dawna. Gadżety sportowe nie starzeją się jednak tak szybko, jak smartfony i nawet starszy sprzęt wciąż dobrze wywiązuje się ze swoich zadań.

TomTom Nike+ Sportwatch

Obraz

Zegarek TomToma jest jednym z tańszych urządzeń dla biegaczy wyposażonych w moduł GPS. Wyświetla wszystkie niezbędne dane: czas, dystans, tempo, prędkość i spalone kalorie. Jest też dość zgrabny, jak na sprzęt z GPS, co jednak nie znaczy, że jest mały. Grzesiek porównał go do klasycznego modelu Casio:

Zegarek Nike jest większy i cięższy niż mój biegowy czasomierz Geonaute z pulsometrem i rozmiarami przypomina raczej G-Shocka, którego noszę na co dzień.

Poza GPS-em i możliwością połączenia zegarka z różnymi sensorami (między innymi z pulsometrem czy wkładkami do butów, które pozwalają na śledzenie treningów w pomieszczeniach) do plusów trzeba zaliczyć ergonomię:

Nike+ Smartwatch ma duży, czytelny wyświetlacz, który podświetla się po lekkim puknięciu. Obsługa jest bardzo intuicyjna i ogranicza się do dwóch guzików „góra”, „dół” oraz przycisku wyboru. Z ich pomocą można włączyć i wyłączyć GPS, ustawić czas, alarm oraz przejrzeć historię treningów.

Wady? Żadnych poważnych – może poza jedną, która dotyczy jednak wielu tego typu urządzeń.

Moduł GPS lokalizuje satelity dosyć długo. Warto więc przed biegiem przeprowadzić małą rozgrzewkę na świeżym powietrzu, żeby czas się nie dłużył.

Na uwagę zasługuje także aplikacja Nike, która prezentuje informacje po treningach.

Po skończonym treningu sportwatch nagradza biegacza motywującym komunikatem, a po podpięciu do komputera, przekazuje wszystkie dane do witryny nike+. Tam w bardzo fajny sposób wizualizowane są wszystkie treningi a interfejs jest przyjaźniejszy niż ten znany z Endomondo.

Grzegorz pozytywnie ocenił zegarek Nike, choć sam raczej nie myśli o zakupie. Jednak z zupełnie innego powodu:

Urządzenie przypadło mi do gustu, ale raczej nie zastąpi mi smartfona, który oprócz rejestracji treningu dostarcza mi dousznie ulubioną muzykę.

Garmin Forerunner 910 XT

Obraz

Urządzenie Garmina to zupełnie inna liga. To wielofunkcyjny komputer treningowy z mnóstwem trybów i możliwością śledzenia wielu dyscyplin z pływaniem włącznie. 910 XT skierowany jest do triatlonistów, ale sprawdza się nie tylko podczas biegania, pływania i jazdy na rowerze.

Forerunner jest bardzo duży i bardzo serio – od razu widać, że nie jest to sprzęt dla amatorów. Zresztą na starcie zniechęciłaby ich cena. Choć sprzęt debiutował w 2012 roku, nadal kosztuje ponad 1400 zł. Zabawę z urządzeniem warto zacząć od przejrzenia instrukcji obsługi obsługi bo funkcji i ustawień jest dość dużo.

910 XT, tak jak zegarek Nike+, dość wolno łapie sygnał satelitów, ale jak już złapie, to nie puszcza. Jest bardziej precyzyjne od telefonu i wytrzymuje kilkanaście godzin na baterii: akumulator bez problemu przetrwał 20 km marsz przez Góry Świętokrzyskie.

Na lądzie Garmin wyświetla informacje o prędkości, dystansie, czasie, czasie na okrążenie, wysokości nad poziomem morza (przydatne zwłaszcza w górach) i wiele innych. W wodzie liczy okrążenia, wyświetla czas, liczbę uderzeń, współczynnik SWOLF (czas na długość basenu plus liczba uderzeń) i dystans. Automatycznie rozpoznaje nawroty i identyfikuje style pływania.

Po zakończonym treningu bezprzewodowo synchronizuje się z Garmin Express, który przesyła dane do Garmin Connect: całkiem funkcjonalnego serwisu do monitorowania rezultatów aktywności, który jednak w porównaniu do usługi Nike ma interfejs jak program dla księgowych.

Obraz

Urządzenia Garmina synchronizują się z Endomondo, ale najwyraźniej nie dotyczy to modelu 910 XT. Treningi musiałem najpierw importować z Garmin Connect, a później ręcznie dodawać. Było to niezbyt wygodne.

Garmin Forerunner 910 XT ani razu mnie nie zawiódł. Cały czas robił to, do czego został stworzony – skrupulatnie monitorował moje sportowe aktywności. Na pewno jednak nie trafi na stałe na mój nadgarstek. Jest drogi i skierowany do tych, którzy podchodzą do treningów bardzo serio. Szkoda, że nie ma dla niego amatorskiej alternatywy – być może skusiłbym się na zegarek śledzący bieganie i pływanie, który kosztowałby kilka, a nie kilkanaście stów.

Podsumowanie

Jeśli od czasu do czasu biegacie, prawdopodobnie nie potrzebujecie nic poza telefonem z Endomondo. Jedno urządzenie będzie monitorować wasze treningi i odtwarzać muzykę.

Jeśli jednak biegacie regularnie i zależy wam na nieco większym komforcie oraz precyzji, zegarek z GPS może okazać się rozsądnym rozwiązaniem. Nike+ Smartwatch, albo inne urządzenie z tej półki cenowej, zapewne wystarczy. Gorzej, że z zegarka nie da się słuchać muzyki, która umila każdy bieg.

Urządzenia takie jak Garmin Forerunner 910 XT skierowane są do osób, które uprawiają triatlon lub kilka różnych dyscyplin. Są precyzyjne i oferują duże możliwości. Nie są to jednak tanie gadżety, więc skierowane są raczej do osób, którym zależy na wynikach i które podchodzą do sportu nieco bardziej serio.

Osobiście najbardziej żałuję, że w sprzedaży nie ma niedrogich urządzeń, które śledziłyby pływanie i bieganie. Mam cichą nadzieję, że w tym roku fala inteligentnych gadżetów przyniesie także takie zegarki. No chyba że już są, tylko nie potrafię ich znaleźć. Jeśli tak, dajcie znać w komentarzach.

Tekst powstał we współpracy z

Obraz
Źródło artykułu:WP Komórkomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)