Bardzo rzadko się zdarza, aby recenzent najpierw recenzował część drugą, a dopiero później część pierwszą jakiejś serii gier. To tak jak by najpierw przetestować FIFE 10, a następnie rozegrać mecz w FIFE 99. Czy recenzent może więc być obiektywy w stosunku do części wcześniejszej, znając zalety kolejnej odsłony? Na to pytanie postaram się dać Wam odpowiedz niniejszą recenzją gry Mahjongg Artifacts.
Wszystko rozpoczęło się od tego, że najpierw w nasze ręce wpadła gra Mahjongg Artifacts 2, którą zrecenzowaliśmy na łamach Applemanii. Przyznaliśmy produkcji *G5 Entertainment *wysoką notę za wspaniałą grafikę, pomysł oraz oprawę muzyczną. To jednak nie nasza wina, że nie przetestowaliśmy „jedynki” wcześniej. Nie mieliśmy szans, gdyż część pierwsza wtedy po prostu nie istniała!
Dylemat mam taki, że część pierwsza różni się od „dwójki” tylko fabułą oraz innym designem klocków Mahjonga. Cała reszta jest bez zmian. Ten sam podkład muzyczny, te same dźwięki. Ten sam układ menu. Nawet te same tryby rozgrywki. Wszystko pokazane jest w identyczny sposób jak w Mahjongg Artifacts 2!
Historia pokazana w Mahongg Artifacts jest bardziej płytka aniżeli ta z dwójki. Tutaj po prostu wcielamy się w archeologa, która odwiedza kolejne miejsca i zbiera kolejne części różnych artefaktów. Zobaczymy pięć różnych cywilizacji, które wpływają na to, jaki obrazek widnieje w tle oraz jak zestaw klocków przydzielony zostanie nam do gry. Nie brakuje motywów opartych na starożytnym Egipcie, Chinach lub Babilonii.
Identycznie sprawa wygląda, jeśli chodzi o największe wady produkcji. Nadal nie możemy porównywać naszych wyników z innymi graczami na świecie. Nie możemy również pochwalić się aplikacją na żadnym serwisie społecznościowym. Obsługa Twittera czy Facebooka ponownie została pominięta. Szkoda, bo to przecież było bardzo łatwe do dodania. Wygląda to wszystko tak, że nikt nie przejął się opiniami konsumentów po ukazaniu się części drugiej w App Store.
