Problem aktualizacji wiecznie aktualny

Problem aktualizacji wiecznie aktualny

Problem aktualizacji wiecznie aktualny
Źródło zdjęć: © www.theverge.com
Mateusz Olejnik
12.12.2013 18:20, aktualizacja: 14.12.2013 22:32

Konsumenci przy wyborze nowego smartfona podejmują decyzje kierując się skrajnie różnorodnymi kryteriami. Dla jednych najważniejszy będzie wygląd, dla innych rozpoznawalność marki (czy raczej jej znajomości z nachalnych reklam), dla jeszcze innych rady sprzedawcy lub szwagra. Są jednak i tacy, którzy szczegółowo badają specyfikację wybranego produktu, dokonują porównań przed zakupem, sledą informacje na temat danego modelu i starają się wybrać świadomie. I tylko jedna sprawa spędza im sen z powiek: ich telefon już z chwilą wyjęcia z pudełka może działać na przestarzałym systemie operacyjnym.

Niedawno wybrałem się wraz żoną do salonu jednego z operatorów telefonii komórkowej w celu zakupu nowego telefonu dla niej. Do wyboru był jeden z dwóch middle-endów: Galaxy Trend z systemem Android 4.0.4 lub Nokia Lumia 520 z Windows Phone 8. Na nic zdały się moje tłumaczenia, że do zastosowań do jakich używać go będzie moja żona (głównie SMS’y, rozmowy, zdjęcia, kalendarz, sporadycznie muzyka) Nokia z Windows Phone sprawdzi się idealnie. Działa szybko, stabilnie, nie wiesza się, ma niezły (jak na tę klasę) aparat i czytelny kalendarz oraz może liczyć (wg. zapowiedzi Microsoftu) na aktualizację przynajmniej do wersji 8.1. Niestety, z moimi argumentami wygrało stwierdzenie, że żona chce telefon biały (Nokia w salonie była dostępna bodajże tylko w kolorze żółtym), a menu aplikacji wygodniej przegląda się przeciągając z boku na bok niż z góry na dół (w postaci listy). Dlatego też wybór padł na słabszy (w moim odczuciu) Galaxy Trend, a ja muszę przyznać, że czasem zazdroszczę żonie braku zainteresowania tematem. Zwłaszcza jeśli chodzi o wspomnianą kwestię aktualizacji.

Bodźcem do napisania tego artykułu nie była bynajmniej świadomość tego, że moja żona ma jeden problem pierwszego świata na głowie mniej ode mnie. Nie była nim też chęć wytykania ludziom braku wiedzy czy zainteresowania tematem technologii - sam nie jestem specjalistą od motoryzacji, a od samochodu wymagam aby był sprawny i wygodnie się nim jeździło. Bodźcem była pewna grafika, która niedawno rzuciła mi się w oczy (zdjęcie 1.), pokazująca jak szybko po wydaniu większość telefonów (w tym także, albo szczególnie, flagowce) przestaje być aktualizowana. Nie bez znaczenie były też przewijające się w wielu miejscach nieustanne utyskiwania niektórych użytkowników na brak aktualizacji oraz ogromny zachwyt nad chociażby drobnym podbiciem numeru wersji oprogramowania (zdjęcie 2.)

Zdjęcie 1. Wsparcie aktualizacji systemu dla wybranych modeli smartfonów.
Zdjęcie 1. Wsparcie aktualizacji systemu dla wybranych modeli smartfonów.© http://www.fidlee.com
Zdjęcie 2. Utyskiwania i radość.
Zdjęcie 2. Utyskiwania i radość.© http://gsmmaniak.pl

Nabywając wymarzonego smartfona za około 2 tysiące złotych (a nierzadko 3 i więcej) konsumenci chcą mieć pewność, że otrzymują nie tylko wydajny i najlepszy w swej klasie produkt, ale także pakiet usług w komplecie, z możliwością aktualizacji systemu na czele. I nic w tym dziwnego. Producenci urządzeń (w większości) zdają się niestety o tym zapominać albo celowo ignorować tę potrzebę użytkowników. Może rysunek przedstawiony wyżej (tabela na zdjęciu 1.) zawiera drobne błędy (z iPhonem nie jest aż tak dobrze, a z telefonami z Androidem aż tak źle), jednak przedstawiony na nim trend jest w ogólnym przypadku prawdziwy. Wynika z niego, że w najlepszej sytuacji znajdują się posiadacze urządzeń firmy Apple, którzy mogą liczyć na wsparcie i najnowszą wersję systemu nawet przez kilka lat. Dlaczego nie jest tak samo w przypadku urządzeń z Androidem (bez względu na to, czy produkowanych przez koncern Samsung, LG, HTC czy inny)? Czy w przypadku Windows Phone, czyli de facto trzeciej siły na rynku, jest podobnie jak u zielonego robocika?

Apple jest w tym względzie na najlepszej pozycji, gdyż mają jasno określony plan wydawniczy kolejnych generacji swoich telefonów, który ukształtował się na przestrzeni ostatnich 6 lat. Średnio co dwa lata prezentowane są zupełnie nowe modele iPhone’a (3G, 4, 5), naprzemiennie z ich „odświeżonymi” wersjami (3GS, 4S, 5S i 5C). Jednocześnie Apple wydaje aktualizacje swojego systemu iOS, która trafia także na inne urządzenia mobilne, dostępne w ofercie giganta z Cupertino. Apple ma więc pod kontrolą zarówno stronę sprzętową jak i programową wydawanych urządzeń, dzięki czemu może je łatwo synchronizować. Kompleksowe zarządzanie takim procesem pozwala nie tylko na lepsze planowanie wydań kolejnych wersji, ale także (albo przede wszystkim) umożliwia zapewnienie wsparcia nawet dla starszych urządzeń.

Obraz
© ibnlive.in.com

Do podobnego stanu rzeczy zdaje się dążyć Microsoft poprzez wykupienie części Nokii odpowiedzialnej za smartfony Lumia. Wraz z wydaniem 8 odsłony swojego systemu, użytkownicy wersji 7.5 dostali na pocieszenie jedynie aktualizację, która przede wszystkim odświeżała wygląd interfejsu (możliwość zmiany rozmiaru "kafelków" na głównym ekranie). Jednak od tamtego czasu widać znaczy postęp, zwłaszcza jeśli chodzi o telefony z logo Nokii. Wszystkie wydane do tej pory Lumie z Windows Phone 8 otrzymały pakiet usprawnień i aktualizacji. Wynika to nie tylko z wyśrubowanych wymagań, jakie stawia Microsoft wszystkim producentom telefonów z WP, ale przede wszystkim ze ścisłej współpracy producenta oprogramowania z producentem sprzętu, na którym to oprogramowanie jest instalowane. Dzięki temu problemu w aktualizacji nie stanowiły autorskie aplikacje Nokii, takie jak HERE Maps czy HERE Drive.

Zupełnie inaczej jest w przypadku Androida, gdzie widoczne jest zjawisko fragmentacji oprogramowania, spowodowane jest przede wszystkim przez rozdział producentów smartfonów od producenta systemu. Zapewnienie wsparcia przez producentów sprzętu dla choćby części z tak różnorodnej oferty urządzeń (do tego tak szybko rosnącą) jest bardzo uciążliwe i kosztowne. Problemem mogą być także ociężałe nakładki systemowe, bez modyfikacji których nie obyłoby się w przypadku podbicia wersji systemu (od tego problemu uwolniony jest Apple i Microsoft). To wszystko może stanowić przyczyny podejmowania przez korporacje takie jak Samsung czy LG decyzji biznesowych, z których jasno wynika, że firmie bardziej opłaca się skupić na wydaniu nowego flagowca z niekoniecznie najnowszym oprogramowaniem, niż wspierać urządzenia od jakiegoś już czasu będące na rynku. Pamiętacie przygodę Samsunga, który próbował swych sił z Bada OS? Na palcach jednej ręki zliczyć można modele wydane z tym systemem. Widać masowa produkcja kolejnych smarfonów z najwydajniejszymi podzespołami okazała się korzystniejsza finansowo niż utrzymywanie dwóch linii produkcyjnych (software’owej i hardware’owej). Użytkownicy woleli wybrać Androida, który miał już wtedy dobrze określone miejsce na rynku, decydując się (mniej lub bardziej świadomie) na możliwość braku aktualizacji.

Wracając jednak do mojej żony i innych ludzi, którzy nie starają się zagłębiać w tematykę technologicznych nowości, a debaty o braku wsparcia dla topowych modeli telefonów są im obce. Osobiście znam wiele osób, dla których temat aktualizacji oprogramowania znajduje się bardzo nisko w hierarchii zainteresowań, nawet jeśli na co dzień wykorzystują swoje smartfony nie tylko do dzwonienia. I coraz częściej wydaje mi się, że jest to dużo zdrowsze podejście, gdyż jak to mówią: „psy szczekają, karawana jedzie dalej”. Możemy użalać się na forach, opisując swoje perypetie z instalacją custom ROM’ów czy nieoficjalnych portów nowych wersji systemu wobec braku wsparcia, jednak polityki wielkich firm nie zmienimy. Dobrze, że mimo wszystko mamy wybór i możliwość zakupu chociażby produktu Apple czy coraz lepiej rokującego w tym obszarze Microsoftu. Owszem, musimy wtedy zdecydować się na dużo kompromisów, ale jak to w życiu – każdy wybór się z nimi wiąże.

Źródło artykułu:WP Komórkomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)