iPhone nie jest bynajmniej najpopularniejszym telefonem świata (choć zapewne znajdzie się parę osób, które będą się co do tego spierać), ale niewątpliwie to właśnie na niego powstają najdziwniejsze aplikacje. Kolejną, która wyglądałaby naprawdę interesująco, gdyby występowała też w wersji polskiej, przystosowanej do naszych warunków, jest Crash Report.
iPhone nie jest bynajmniej najpopularniejszym telefonem świata (choć zapewne znajdzie się parę osób, które będą się co do tego spierać), ale niewątpliwie to właśnie na niego powstają najdziwniejsze aplikacje. Kolejną, która wyglądałaby naprawdę interesująco, gdyby występowała też w wersji polskiej, przystosowanej do naszych warunków, jest Crash Report.
Każdy, kto czynnie używa swojego prawa jazdy, musi się liczyć także z tym, że któregoś pięknego dnia będzie sobie jechał po zakupy do sklepu - i po chwili zorientuje się, że właśnie wbił mu się w karoserię jakiś niedzielny kierowca. Mało kto rzecz jasna lubi się z góry nastawiać na takie sytuacje, no ale one się zdarzają.
I wtedy można wyciągnąć swojego iPhone...
...i szybko i sprawnie sporządzić raport z kolizji. Crash Report trzeba po prostu uruchomić, a następnie wykonać kolejne podpowiadane przez niego kroki: podać nazwę ubezpieczyciela i różne szczegóły dotyczące kolizji; można również załączyć zdjęcia tak, żeby nie było wątpliwości kto w kogo i skąd.
Aplikacja zapisuje sobie całość podanych informacji w formie raportu, który można następnie przesłać w postaci pliku PDF na dowolnie wybrany adres e-mail.
Ja tam widzę jednak pewną dość konkretną wadę tego rozwiązania, która dość szybko wyszłaby "w praniu" w naszych warunkach: nie ma jak zdobyć pod raportem podpisu współuczestnika stłuczki. No, chyba że wozimy też laptopa i drukarkę... A chwile tuż po wypadku, często są najlepszym momentem do szybkiego i polubownego rozwiązania sprawy.
Źródło: PCWorld.com
