Smartfon - Twój osobisty szpieg

Smartfon - Twój osobisty szpieg

Detoks
Detoks
Miron Nurski
30.08.2013 13:00, aktualizacja: 30.08.2013 15:00

To wręcz niebywałe, jak smartfony ułatwiają życie. Dzięki nim w kilka sekund skorzystamy ze skarbów wiedzy całej ludzkości, skontaktujemy się z osobą znajdującą się na drugim końcu świata, łamiąc przy tym bariery językowe oraz zostaniemy bezbłędnie poprowadzeni do wskazanego miejsca. To, co dziś jest codziennością, jeszcze kilka dekad temu zostałoby nazwane magią. Trzeba być jednak świadomym tego, że za tę magię płacimy dość wysoką cenę.

Nie od dziś wiadomo, że smartfony (i wszystkie inne urządzenia połączone z Siecią) to sprytnie zakamuflowane narzędzia szpiegowskie, które nosimy przy sobie z własnej nieprzymuszonej woli. Co jakiś czas wybuchają kolejne afery, przy okazji których społeczeństwo stwierdza, że granice naszej prywatności ponownie zostały przekroczone. Tak było chociażby wtedy, gdy okazało się, że iPhone'y i iPady gromadzą dane na temat miejsca przebywania użytkowników.

Ostatnio obrywa się smartfonowi Moto X. Najnowsze dziecko Google'a i Motoroli może być aktywowane głosem, więc bezustannie nasłuchuje/podsłuchuje (niepotrzebne skreślić) użytkownika. Nietrudno się domyślić, że wiele osób uznało to za zamach na prywatność. Może i słusznie, ale dziwi mnie to, że tego typu afera wybuchła dopiero teraz, bo przecież telefony wykorzystywane są do podsłuchu od dawna. Kilka miesięcy temu wspominał o tym chociażby Mariusz Max Kolonko.

Jakimi prywatnymi danymi częstujemy obcych?

A co z prywatnymi zdjęciami, projektami i dokumentami? Te również coraz chętniej umieszczamy w chmurze, czyli tak naprawdę oddajemy je w ręce obcych ludzi. Za pośrednictwem smartfonów korzystamy także w wyszukiwarek internetowych, więc równie dobrze moglibyśmy wypisać sobie na czole wszystkie nasze zainteresowania. Profile na serwisach społecznościowych to z kolei otwarte księgi o nas samych, do których dostęp ma każdy.

Również używane przez nas hasła i PIN-y stają się coraz mniej prywatne, bo przecież większość popularnych przeglądarek synchronizuje je dziś w chmurze. Wkrótce do kompletu dojdą odciski palców.

Po co to wszystko?

[solr id="komorkomania-pl-76281" excerpt="0" image="0" words="20" _url="http://komorkomania.pl/10808,urzadzenia-mobilne-a-prywatnosc-z-innego-punktu-widzenia" _mphoto="red-android-135x84-eb9ef6e423144.jpg"][/solr][block src="solr" position="inside"]4315[/block]

Zadziwiające jest to, że jeszcze nie tak dawno temu ludzie w ogóle nie dopuszczali do siebie myśli, że ktoś może wykorzystywać nowe technologie do inwigilowania ich. W 1998 roku została wydana "Cyfrowa twierdza", czyli pierwsza powieść Dana Browna. Zawsze między wątkami fabularnymi przemyca on sporo mało znanych faktów i nie inaczej było w przypadku tej książki. W jednym z rozdziałów opisał, w jaki sposób amerykański rząd wykorzystuje specjalne algorytmy do analizowania treści e-maili wysyłanych przez obywateli, by przechwycić te o podejrzanej zawartości. W tamtym czasie na Browna spadła fala krytyki, a media i czytelnicy zgodnie nazwali go spiskowcem i oszołomem. Wystarczyło jednak kilka lat, byśmy zrozumieli, że tego typu sytuacje są na porządku dziennym.

Powinniśmy zacząć panikować?

Poza tym na szczęście koncerny, które nas inwigilują, coraz częściej przynajmniej dają nam za to jakieś wymierne korzyści. Google spokojnie mógłby wykorzystywać część zbieranych od nas danych wyłącznie do realizacji własnych celów, a jednak zyskujemy na tym i my. Nasza aktualna pozycja nie służy jedynie do podsyłania spersonalizowanych regionalnie reklam, bo na podstawie lokalizacji wielu urządzeń specjalne algorytmy mogą m.in.poznać sytuację panującą na drogach, więc użytkownicy Map informowani są o korkach. Niezwykle przydatny jest także uruchomiony Menedżer urządzeń Android, dzięki któremu namierzymy skradziony lub zgubiony telefon.

Wisienką na torcie jest usługa Google Now, która wykorzystuje niemal wszystkie dane podkradane użytkownikom usług wyszukiwarkowego giganta, by pełnić funkcję osobistego asystenta ułatwiającego im życie. Oczywiście koncern tym ruchem sprawił po prostu, że dobrowolnie pozwalamy mu się jeszcze bardziej inwigilować, jednak nie zmienia to faktu, że faktycznie coś z tego mamy.

[solr id="komorkomania-pl-175936" excerpt="0" image="0" words="20" _url="http://komorkomania.pl/3349,czytnik-linii-papilarnych-w-smartfonie-dobrodziejstwo-czy-kolejny-zamach-na-nasza-prywatnosc" _mphoto="iphone-175936-252x168-632b082131.jpg"][/solr][block src="solr" position="inside"]4316[/block]

To wszystko nie brzmi (aż tak) groźnie, dopóki wszystkie informacje trafiają tam, gdzie mają trafić. Niestety, z każdym dniem przybywa hakerów, którzy wymyślają coraz to bardziej wymyślne sposoby, by przechwycić dane magazynowane w naszych urządzeniach. Przykładem jest chociażby opisywany przeze mnie ostatnio trojan Backdoor.AndroidOS.Obad.a, który jest w stanie wyrządzić naprawdę wiele szkód. Zasada jest prosta: im więcej informacji udostępniamy producentom smartfonów w imię naszej wygody, tym więcej informacji o nas może trafić w niepowołane ręce.

Tak czy inaczej chyba nie trzeba nikogo przekonywać, że z nowych technologii najlepiej jest korzystać ostrożnie, więc - jeśli to możliwe - ilość dobrowolnie udostępnianych danych warto ograniczyć do minimum. Nigdy bowiem nie wiadomo, jaki e-mail czy zdjęcie może nam zaszkodzić w przyszłości. Dlatego też nie wiem, kto za 20 lat będzie premierem Polski, ale jestem niemal pewien, że będzie to osoba, która nie korzysta dziś z Facebooka.

Źródło artykułu:WP Komórkomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)