Przebrnąłem przez najciemniejsze zakamarki sklepów z aplikacjami. Znalazłem 8 bardzo dziwnych japońskich gier

Przebrnąłem przez najciemniejsze zakamarki sklepów z aplikacjami. Znalazłem 8 bardzo dziwnych japońskich gier

Przebrnąłem przez najciemniejsze zakamarki sklepów z aplikacjami. Znalazłem 8 bardzo dziwnych japońskich gier
Marek Pruski
10.04.2016 10:38, aktualizacja: 11.04.2016 13:58

W Japonii wszystko jest dziwne – a w szczególności programy telewizyjne i gry. Japończycy nie próżnują i dodają do sklepów z aplikacjami coraz to dziwniejsze tytuły. Te, które przedstawiłem tutaj – zwaliły mnie z nóg. Zobaczcie sami.

ピヨ山たおし (Cheep Nim)

Tę grę pobrałem z nieoficjalnej dystrybucji, bo oficjalnie dostępna jest tylko na iOS. Naturalnie nazwa mówi nam już wiele o całej grze, choć tak naprawdę można by ją skrócić do „Kij w kurczakach”. Cała rozgrywka polega bowiem na tym by od kija zasypanego małymi kurczątkami odgarnąć te małe słodkie, żółte kuleczki, jednocześnie utrzymując kijek w pionie.

Obraz

Kiedy kijek się przewróci – game over. Co się dzieje z kurczakami? Pewnie rzucając je tak na lewo i prawo wybierasz czy mają trafić do nuggetsów czy burgerów. Oprócz trybu single, na jednym urządzeniu może grać dwóch graczy. Wszechobecne kolorowe tabliczki z białymi krzaczkami a w tle ta psychodeliczna muzyczka – tak, to musi być Japonia.

ねこあつめ (Neko Atsume)

Pierwsze wejście do gry; wchodzę; wychodzę po dwóch minutach. Czyżby gra mi się nie podobała? Nie, po prostu czekam aż kocimiętka zacznie działać. W tej grze chodzi bowiem o to, by rzucając zabawki i jedzenie do swojego ogrodu zaciągnąć do niego jak najwięcej kotów. No a przecież koty nie przychodzą od razu. Te leniwe kłęby sierści czasem z łaski przyjdą po pięciu dniach pobawić się kawałkiem kłębka.

Obraz

Gra polega więc na dodawaniu zabawek i czekaniu. Kiedy odwiedzimy swój wirtualny ogródek możemy tam spotkać nowe koty. Za każdego kociaka dostaniemy trochę monetek, za które można kupić kolejne przynęty. Czuję jednak totalny brak oryginalności. Nuda nuda nuda. Choć w sumie, czego miałbym się spodziewać po połączeniu kotów i japończyków

毎日の耳かき

Mój WhatTheFuckometr wysiadł przy tym tytule. Opiszę wam jak ja to widzę, lecz nie jestem pewien czy aby na pewno to autor miał na myśli. Jest sobie ucho i taki kijek. W to ucho wsadzacie ten kijek i teraz musicie wyczuć gdzie i pod jakim kątem najlepiej go włożyć. Kierowanie się tu odgłosami i zasadą – zielone znaczy dobrze, czerwone źle, a dużo czerwonego bardzo bardzo źle to dobra taktyka.

Obraz

Jak źle, to słychać krzyki, jak dobrze to pojawiają się kwiatki i gra muzyczka. Po chwili widok zmienia się na wnętrze ucha. Teraz trzeba przeprowadzić tam nasz patyczek i zebrać nieco kamieni do naszej kolekcji. Zapytacie, – dlaczego kamienie w uchu? Odpowiedź jest prosta. Zawiera się w polu „Adres korespondencyjny dewelopera aplikacji”.

ねこ育成:泣きねこの生活 (Life of crying cat)

Tytuł mówi o tej grze wiele, powiedziałbym nawet, że mówi wszystko. Na tle pokoju mamy dwuwymiarowego kotka, który płacze. Płacze i płacze i nie może przestać płakać. Po pokoju przebiegają czasem myszy – je możemy łapać, ale ani żadnych punktów ani eurogąbek za to nie dostaniecie.

Obraz

Cel? Muszę was zmartwić, ale tu go nie ma. Ta gra to coś w rodzaju tamagochi tylko nasza maskotka ciągle jest smutna i w sumie nic nie robi. No i z tego, co pamiętam to w Tamagochi nie było reklam. Pozostaje tylko zgasić lampkę naszemu kotkowi i pozwolić mu dalej płakać.

にゃんこ大戦争 (BattleCats)

Grając w ten tytuł nie sposób się nie uśmiechnąć. BattleCats jest czymś w rodzaju tower-defence, podobnym nieco do Plants vs. Zombies. Gracz ze swojej wieży wysyła małe słodkie kotki, które kryją w sobie destrukcyjną moc. Podobnie robi przeciwnik. Z każdą sekundą do skarbca przybywa gotówki i możemy wysyłać kolejne koty na plac boju.

Gra, w której koty z cynicznym uśmiechem na twarzy wzajemnie się zabijają – to brzmi jak synonim słowa sukces. Jakoś wcale się nie dziwię, że gra ma kilka milionów pobrań. Wśród rodzajów kotów znajdziecie niebezpiecznego, biseksualnego hipopotama, czy słonia, który lubi zbierać magazyny z pornografią a jego ulubionymi są grube laski z bogatym wyprzedzeniem. Do znaczka PEGI7 może nie jest to adekwatne, ale do pochodzenia twórców już z pewnością.

アルパカにいさん (Alpaca Evolution)

Wersji tej gry jest kilka. Z początku miała być ta o żyrafach, które absorbują się nawzajem tylną częścią ciała… Mniej dziwna, ale wciąż wydana przez gości z żółtymi papierami, jest gra Alpaca Evolution. Wcielamy się tu w alpakę z twarzą nieco podobną do ludzkiej. Wokół nas znajdują się inne alpaki, a głównym celem jest wchłonięcie innych alpak. Wchłonięcie – nie mylić ze zjedzeniem.

Obraz

Jednym tapnięciem powalamy alpakę, drugim ją absorbujemy. Wchłonięcie kilku alpak powoduje zwiększenie się poziomu i ewolucję naszej postaci. Na kolejne alpaki można czekać lub zaciągnąć się materiałem reklamowym. Wszystko, łącznie z muzyką i grafiką już na pierwszy rzut oka wskazuje, że gra pochodzi z Azji. Widząc liczbę 1 milion na liczniku pobrań tej gry, utwierdzam się w przekonaniu, że świat zmierza ku zagładzie.

田中にタイキック (ThaiKick)

Ta gra polega na kopaniu innych. W prostej zręcznościówce mamy 2 przyciski; jednym kopiemy, drugim przesuwamy. Na ekranie pojawia się szereg postaci. Jeśli jest to facet z dużymi oczami – można go kopnąć, jeśli z małymi oczami to nie można. Zasady w sumie takie jakieś bez polotu…. A co gdyby ciosy w tej grze zadawała ludzkiej wielkości ryba z owłosionymi nogami?

Obraz

Jak widać, teraz gra nabrała charakteru. Pomijając te czarno białe rysowane grafiki i dość upiorne dźwięki, jakie wydawane są przez kopanych, gra się w to całkiem nieźle. Jest dynamicznie i trzeba naciskać szybko tylko lewo/prawo, podobnie jak w Timbermanie. No i standardowe zgaduj zgadula przy pytaniach – klikasz gdzieś i nie wiesz czy wyjdziesz z gry, wyłączysz dźwięk, czy może właśnie zgadzasz się na oddanie nerki w zamian za 3 paczki ryżu…

百物語怪談会 (Mysterious Creatures)

Część z gier, które dziś przetestowałem pomimo tego, że były dość dziwaczne to dało się w nie grać. Nie mogę tego jednak powiedzieć o tej produkcji, bo jest zwyczajnie nudna jak flaki z olejem. Na ekranie pojawia nam się pełno ryb, jedna obok drugiej. Naszym zadaniem jest grzebanie w tych rybach i szukanie… skarbów…

Obraz

Już pal licho to, że gra ma rozdzielczość mniejszą od mojej Nokii 6600. Przepuszczę nawet fakt, że te 20 przedmiotów można zebrać w jakieś pół godziny. Ale do ciężkiej niedoli – grzebanie w sardynkach tylko po to by znaleźć podkowę czy kolejną przynętę i ta gra ma pół miliona pobrań? Sam nie wiem – śmiać się? Płakać? A może po prostu zacząć się uczyć programowania?

To by było na tyle. Dajcie znać jak wam się podobało i czy chcielibyście więcej takich przeglądów. Ja tymczasem idę na odwyk. Wracam za tydzień. Miłego weekendu.

Źródło artykułu:WP Komórkomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)