Ultrasi LG. Wierni jak kibice piłkarscy - barw nie zmienią nigdy

Ultrasi LG. Wierni jak kibice piłkarscy - barw nie zmienią nigdy

Ultrasi LG. Wierni jak kibice piłkarscy - barw nie zmienią nigdy
Bolesław Breczko
02.09.2019 13:28, aktualizacja: 02.09.2019 17:50

Ultrasi. Wierni w zwycięstwie i w porażce. Klubowe barwy noszą w sercu aż do śmierci. Fanatycznie oddani sprawie są w stanie dać się za nią pokroić. Nie zdradzą nigdy. To popularny obraz fanatyków klubów piłkarskich, ale w ostatnich latach zaczął funkcjonować jeszcze jeden typ ultrasa – fana marki smartfonowej. Swoich wyznawców mają np. Apple, Samsung, a ostatnio też Huawei. My zajmiemy się bardziej zaskakującą grupą – ultrasami LG.

Jeśli nie śledzicie nowości ze świata smartfonów, to sam fakt, że LG robi takie urządzenia, może już być dla was zaskoczeniem. Koreańska firma znana jest w Polsce przede wszystkim z wysokiej jakości sprzętów AGD i genialnych telewizorów OLED.

A nawet jeśli słyszeliście o smartfonach LG, to jest duża szansa, że były to smartfony z niskiej półki, których sprzedaje się najwięcej. A smartfonowi ultrasi nie interesują się przecież tanizną, a flagowymi modelami za kilka tysięcy złotych. LG sprzedaje też takie modele. I właśnie one są dla grupy Polaków (podobno jest ich w Polsce - jak twierdzi lokalny oddział firmy - ok. dwustu tysięcy) jedynymi, "właściwymi" smartfonami. Kilku z nich znalazłem.

Najlepszy smartfon w życiu

Rafał, 32 lata, dyrektor średniego szczebla w dużej korporacji. Ma pod sobą kilkudziesięciu pracowników, a w kieszeni LG G7 ThinQ.

  • Przyznam szczerze, że gdy kupowałem swojego pierwszego smartfona, to nie miałem o nich bladego pojęcia – opowiada mi Rafał. – Poszedłem do salonu i poprosiłem o model z dobrym aparatem i dobrym kalendarzem. Sprzedawca dał mi jakieś badziewie, które musiał opchnąć.
  • Zadzwoniłem do kumpla, który znał się na temacie – ciągnie Rafał. – Powiedział mi, żebym wybrał htc albo lg i dodał, że nic innego się nie liczy. Akurat htc nie mieli w salonie, więc stanęło na LG E975. Nigdy nie byłem bardziej zadowolony ze smartfona. Używałem go 3 lata, aż się całkowicie rozklekotał.

Po jednym flagowcu LG przyszedł kolejny i kolejny. Kupiony jakością i wydajnością smarfonów LG, Rafał nie rozważał już nawet innych marek, choć raz dał się skusić na przetestowania nowości w Polsce i Europie – Xiaomi.

  • To była tragedia. Telefon nie pobierał mi kontaktów, nie synchronizował wiadomości z Gmailem i przesuwał mi daty i godziny spotkań w kalendarzu. Nigdy tak szybko nie oddałem telefonu, jak tego xiaomi.

Rafał ma już czwarty albo piąty flagowiec LG, dokładnie nie pamięta. Jego "oddanie" marce jest czysto praktycznie – smartfony się sprawdzają, więc je kupuje. Ale chwila, w której Rafał porzuci markę LG, zbliża się coraz większymi krokami.

  • Niedawno musiałem przesiąść się z G4, chyba najlepszego smartfonu jaki miałem. Po dwóch latach zaczął się sypać. Grzał się, bateria straciła żywotność, miał problemy z zasięgiem. Wcześniej takie objawy pojawiały się dopiero po 3 latach. Teraz mam G7 i jest jeszcze gorzej. Smartfon ma ledwo rok i jest to samo: przegrzewanie, utraty zasięgu w windach i tunelach.

Rafał ma jeszcze inny problem z G7. To pierwszy smartfon, do którego musiał kupić etui, bo zbił szklaną obudowę już pierwszego dnia. Wszystkie jego poprzednie flagowce LG wytrzymywały wielokrotne upadki. LG G7 jest jednak jego pierwszym smartfonem z całkowicie szklano-metalową obudową. I tu mam dla Rafała złe wieści. Praktycznie nie ma już flagowców z innymi obudowami niż szklano-metalowe. Do etui będziesz musiał się przyzwyczaić.

Obraz
© Bolesław Breczko

Aparat i guzik z tyłu

Arek, 36 lat, pracuje w branży mediowej, zarządza zespołem kilkunastu osób. W pracy i w życiu używa LG V30.

  • Tu nie ma żadnej filozofii – mówi Arek bez zbędnego wchodzenia w szczegóły. - LG G4, od którego zaczynałem, miał bardzo dobry aparat i był super dopracowany. W tamtym czasie był to smartfon idealny.

Arek tak polubił markę LG, że gdy jego G4 utonął w Wiśle, kupił sobie nowy, starszy.

  • Po tym, jak straciłem G4 (płakałem jak dziecko, patrząc jak zmierza z Mostu Gdańskiego w stronę Wisły), nie stać mnie było na G4 ani G5, więc kupiłem G3 i też był ok. Służy mi do dzisiaj jako sprzęt zapasowy.
Obraz
© Bolesław Breczko

Teraz Arek używa V30, którego kupił jeszcze w przedsprzedaży ze względu na wysokiej jakości przetwornik dźwięku Quad DAC, ekran OLED i aparat fotograficzny.

  • Ani jeden, ani drugi mnie nie zawiódł. Teraz chętnie bym zmienił na kolejny model, ale G8S, który jest dostępny w Polsce, mnie nie interesuje. To sprzęt dla dzieciaków bez DAC i ze słabszym aparatem. Myślę nad ściągnięciem G8 (bez S) albo V50. Szkoda, że nie trafiły do dystrybucji w Europie.

Pytam Arka, czy rozważał konkurencyjne marki, skoro oferta LG go nie zadowala.

  • Nie – odpowiada krótko.
  • Dlaczego? – Dociekam.
  • Przekonali mnie do siebie aparatem i audio. I jeszcze guzikiem z tyłu. Przyzwyczaiłem się do niego i do kilku gestów LG.
  • Ale wiesz, że po V30 kolejne flagowce nie mają przycisku z tyłu?
  • CO????
  • Mają nadal skaner odcisku palca, ale już nie można go przycisnąć. Włącznik mają już normalnie z boku jak reszta.
  • No to zła wiadomość.

Zamiast lustrzanki

Adam, 35 lat, pracuje w branży kreatywnej jako freelancer, w kieszeni ma najnowszego LG G8s ThinQ.

  • W Polsce ten telefon miał premierę dwa miesiące temu – pokazuje mi swoją G-ósemkę. – Wiesz, ile kosztował wtedy?
  • Wiem, bo byłem na premierze. 3300 zł, a 400 zł można było dostać od razu w cashbacku, czyli wychodziło 2900.
  • Niecałe trzy koła. Ja go kupiłem tydzień temu za mniej niż dwa tysiące. To jest druga najlepsza rzecz we flagowcach LG. Poczekasz 3-4 miesiące od premiery i kupisz je za 60 proc. ceny. Żadne inne tak nie spadają.
  • To, co jest pierwszą najlepszą rzeczą? – pytam.
  • To ekstra telefony. Szybkie, ładne, z super aparatem, szybkim ładowaniem i ładowaniem bezprzewodowym, szerokokątnym obiektywem, zaawansowanymi opcjami foto i wideo. Nawet ta sztuczna inteligencja jest przydatna.

Adam mówi mi, że jedną z głównych cech, za które lubi LG jest aparat fotograficzny. Zdradza, że zdjęcia do pracy robi coraz częściej smartfonem zamiast profesjonalnym aparatem.

  • W studiu czy na profesjonalnych sesjach oczywiście bez dobrego sprzętu się nie obejdzie. Ale mi czasem potrzebne są takie naturalne zdjęcia z miasta, jak ludzie np. stoją na przystanku albo gdzieś idą. Jeśli dodatkowo zdjęcia trafiają do internetu, a nie np. do gazety, to wystarczy mi smartfon. Ale raz udało mi się nawet do gazety sprzedać zdjęcie ze smartfona.

Pytam Adama, dlaczego nikt oprócz niego nie "odkrył", że flagowce LG są tak dobre i tak szybko tanieją?

  • Ludzie zdają sobie sprawę – mówi. – Na pewno ci, którzy znają branże. Spadające ceny flagowców LG to już internetowy żart. Ale powodu, dla którego więcej ludzi ich nie kupuje, nie znam, ale mam kilka teorii.
  • Co to za teorie?
  • Nie chcę narobić komuś za uszami, ale moim zdaniem LG ma po prostu kiepski marketing. Kiedy widziałeś reklamę smartfonu LG ostatnio? Bo ja prawie nigdzie, a Samsung i Huawei są na każdym kroku. Po drugie, smartfony LG nie mają takich bajerów jak konkurencja. Samsung ma opływowe ekrany i dziury w nich na aparat. Huawei ma 50-krotny zoom i superszybkie ładowanie. LG nie ma nic takiego. Fakt, że w G8s mają wykrywanie żył i bezdotykową obsługę, ale to jest tak nieprzydatne, że nic dziwnego, że nie chcą się tym reklamować.
  • Ale jeśli by lepiej reklamowali, a ludzie chętniej kupowali, to może ceny nie leciałyby w dół tak szybko?
  • Coś w tym jest. To może lepiej niech nic nie zmieniają.
Źródło artykułu:WP Komórkomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (46)