iPhone 11: widziałem atrapę. Muszę stanąć w obronie Apple'a
Na targach IFA 2019 wystawiają się nie tylko producenci sprzętu, ale i akcesoriów. Fabryki już dawno ruszyły z produkcją różnego rodzaju dodatków do iPhone'a 11, więc podczas berlińskiego wydarzenia ich twórcy chętnie się nimi chwalili.
Miałem to szczęście, że na jednym z pierdyliona stoisk z pokrowcami do niezaprezentowanego jeszcze iPhone'a ujrzałem jego makietę.
Atrapa iPhone'a 11: kilka słów gwoli wyjaśnienia
Choć makieta została wykonana z najwyższą starannością (metal, szkło i ruchome przyciski), raczej nie odzwierciedla wyglądu nadchodzącego iPhone'a w 100 proc. Przygotowano ją w oparciu o schematy, które zdradzają jedynie kształt obudowy oraz rozmieszczenie i rozmiar poszczególnych elementów jak aparat, przyciski, głośniki czy port ładowania.
Według dotychczasowych przecieków, obiektywy potrójnego aparatu w rzeczywistości będą większe (sama wysepka taka sama), a logo z nadgryzionem jabłkiem ulokowane będzie niżej, dokładnie na środku tylnego panelu. iPhone 11 ma obsługiwać ładowanie zwrotne, a logo będzie najpewniej wyznaczać miejsce, na którym należy ułożyć słuchawki czy zegarek, by rozpocząć transfer energii.
Atrapa powinna się jednak pokrywać z finalnym produktem w 95 proc., więc wiem już, czego się z grubsza spodziewać. I powiem jedno.
iPhone 11 jest mocno przehejtowany
Gdy tylko pojawiły się pierwsze przecieki, że iPhone 11 będzie miał sporej wielkości kwadratową wysepkę z aparatami, na Apple'a wylała się fala hejtu. Trochę mnie to dziwi, bo na zdjęciach i wizualizacjach faktycznie nie wygląda to zbyt atrakcyjnie, ale - w mojej ocenie - tylko na zdjęciach i wizualizacjach.
Na zdjęciach ta wysepka sprawia wrażenie dużo większej niż jest w rzeczywistości. Wbrew obawom internautów, nie rzuca się w oczy i raczej nie będzie widoczna z księżyca. Przynajmniej w ciemnej wersji kolorystycznej, bo w przypadku pozostałych wariantów trzy obiektywy będą z pewnością mocniej kontrastować z resztą obudowy.
Mnie na ten moment spodziewany wygląd iPhone'a 11 ni grzeje, ni ziębi. Moim zdaniem nie zasłużył na tak dużą falę hejtu. A już na pewno nie przed oficjalną premierą i trafieniem do rąk użytkowników.
Poza tym trzeba się przyzwyczajać, bo historia uczy, że za pół roku taką wysepkę z aparatami będzie miało 90 proc. smartfonów na rynku.