iPhone 11 Pro, czyli PROblemy z pamięcią. Apple'u, chyba raczysz żartować

iPhone 11 Pro, czyli PROblemy z pamięcią. Apple'u, chyba raczysz żartować

64 GB + Apple = 5199 zł
64 GB + Apple = 5199 zł
Miron Nurski
11.09.2019 11:23, aktualizacja: 11.09.2019 15:05

64 GB w telefonie za 500 zł? Nie najgorzej. A nie, chwila, iPhone 11 Pro kosztuje przecież 5000 zł. Wróć - PONAD 5000 zł!

Przeglądam sobie oferty popularnych sklepów i co widzę? W telefonach za 500-800 zł te 64 GB pamięci to dziś żadna sensacja. Alcatel 1S, Motorola One, Huawei P Smart 2019, OPPO AX7, Remi Note 7 czy Xiaomi Mi 8 Lite - to tylko kilka przykładów. Po zbliżeniu się do 1000 zł wybór robi się już naprawdę ogromny.

W odrobinę droższych smartfonach powoli standardem zaczyna być 128 GB. Tyle pamięci mają warianty modeli Honor 8X, Redmi Note 7, Honor 20 Lite czy Motorola Moto One Action, których ceny oscylują w granicach 900-1100 zł.

Można? Można. No chyba że nazwa twojej firmy zaczyna się na "A", a kończy na "pple".

iPhone 11 Pro (!) w najtańszej wersji ma 64 GB pamięci

I nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie to, że ta najtańsza wersja iPhone'a 11 Pro kosztuje 5199 zł.

Absurd? A jeszcze nawet nie wspomniałem o iPhone 11 Pro Max, który także ma 64 GB pamięci, a wyceniony jest na - uwaga - 5699 zł.

Dla kontrastu taki Galaxy Note10+ kosztuje 4799 zł, a ma w standardzie 256 GB, które można rozszerzyć kartami pamięci. W iPhonie nie można.

I zanim ktoś wyskoczy z "przecież 64 GB w zupełności wystarcza", mały PROtip z mojej strony.

Jeśli czujesz, że nie potrzebujesz w telefonie więcej niż 64 GB, to znak, że nie potrzebujesz telefonu za ponad 5000 zł

Serio - podświadomość nie może wysłać bardziej czytelnego sygnału.

Wydanie 5000 zł na telefon jest ciężkie do usprawiedliwienia, ale w niektórych okolicznościach się da. Sam dwa lata temu połasiłem się na iPhone'a X, ale nie żałuję, bo użytkowałem go dość intensywnie. Na tyle intensywnie, że w ciągu roku zapchałem ok. 200 z 256 GB.

12-megapikselowe zdjęcia zajmują miejsce. Filmy 4K zajmują miejsce. Zaawansowane aplikacje na iOS zajmują miejsce. Wymagające gry zajmują miejsce. 64 GB to kaganiec, który uniemożliwia wykorzystanie choćby ułamka potencjału iPhone'a. Zwłaszcza że z tych i tak marnych 64 GB realnie dla użytkownika zostanie zapewne mniej niż 50 GB. I cały czas trzeba mieć kilkugigabajtowy zapas na poczet aktualizacji systemu.

Obraz

Dodatkowo w iPhonie 11 Pro takich zapychaczy pamięci jest dużo więcej niż dotychczas. Filmy 4K nagrywane są teraz nie tylko tylnym, ale i przednim aparatem. Mało tego - zewnętrzne aplikacje pozwalają na rejestrację wideo z kilku aparatów jednocześnie, więc pamięć będzie wówczas dosłownie topnieć w oczach.

Jeśli ktoś chce kupić iPhone'a dla marki czy systemu, a naprawdę nie potrzebuje więcej niż 64 GB? Nawet wtedy pchanie się w 11 Pro nie ma wielkiego sensu, gdy tak naprawdę niewiele gorszego iPhone'a 11 można kupić 1600 zł taniej.

Chmura? Litości

Wiem, wiem - przecież jest iCloud. I może w idealnym świecie iCloud byłby w 100 proc. wystarczającą alternatywą dla dużej pamięci w smartfonie, ale tylko w idealnym. A idealny świat ma jedną wadę. Nie istnieje.

W prawdziwym świecie mobilny Internet nie jest wszechobecny. W prawdziwym świecie wystarczy przejechać się pociągiem z jednego miasta do drugiego, by stracić dostęp do plików trzymanych w chmurze. W prawdziwym świecie wystarczy weekend na wsi (lub w centrum Warszawy), by zacząć żałować, że ważnych plików nie przechowuje się lokalnie. W prawdziwym świecie koszty roamingu (zwłaszcza poza UE) są wysokie. W prawdziwym świecie transfer danych wiąże się z szybszym zużyciem energii.

Z tych powodów rozsądniej jest traktować chmurę jako kopię zapasową plików, a nie jedyne źródło dostępu do plików.

A już na pewno nie wyobrażam sobie wydać na telefon ponad 5000 zł, a następnie żonglować plikami, żeby tylko nie zabrakło pamięci. Przecież to przeczy całej idei kupowania flagowca! Bo korzystanie z flagowca powinno być przede wszystkim komfortowe. A w tym przypadku mówimy o flagowcu, który ma w nazwie "Pro".

No i pomijając to wszystko - nawet jeśli ktoś naprawdę jest skłonny wydać 5000 zł na telefon, który będzie wykorzystywany tylko do przeglądania Facebooka, w żaden sposób nie usprawiedliwia to Apple'a. Tak drogi telefon zwyczajnie powinien mieć zapas pamięci.

Najgorsze jest to, że Apple to wszystko wie

Strategia Apple'a jest taka, by zaoferować możliwie jak najniższy próg wyjścia, który jest jednocześnie totalnie nieopłacalny. Firma wie, że masa osób sięgnie po wariant iPhone'a 11 Pro 256 GB, który kosztuje już nie 5199 zł, lecz 5949 zł.

Apple wie, że dla klienta wydać na telefon 5949 zł to zupełnie co innego niż móc wydać 5199 zł, ale świadomie dopłacić 750 zł do lepszej wersji. Taki zakup łatwiej uzasadnić przed samym sobą.

Trzymam jednak kciuki za to, by ta pamięciowa bańka w końcu pękła. Inni producenci już się nauczyli, że dużo pamięci to podstawa. Bo to powinna być podstawa. Zwłaszcza w półce premium.

Zobacz również:

Źródło artykułu:WP Komórkomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (85)