Motorola razr to dobry pomysł, który zrealizowano zbyt wcześnie

Motorola razr to dobry pomysł, który zrealizowano zbyt wcześnie

Motorola razr to dobry pomysł, który zrealizowano zbyt wcześnie
Miron Nurski
15.11.2019 14:41, aktualizacja: 15.11.2019 16:12

Po wielu miesiącach plotek i przecieków składana Motorola razr wreszcie ujrzała światło dzienne. Zauważyłem, że opinie na jej temat są w dużej mierze pozytywne, co - nie ukrywam - trochę mnie dziwi.

Ktoś kiedyś powiedział, że w świecie technologii gorsze od wprowadzenia produktu zbyt późno gorsze jest tylko wprowadzenie go zbyt wcześnie. Motorola razr jest właśnie przykładem produktu, na temat którego zapewne miałbym dużo lepsze zdanie, gdyby trafił na rynek za 3-4 lata.

Jaki powinien być składany smartfon w 2019 roku?

Po dwóch tygodniach spędzonych z Galaxy Foldem wiem, że dla mnie powinien być właśnie taki. Ewentualnie taki jak Huawei Mate X.

Bo widzicie - efektem ubocznym zastosowania składanego ekranu w 2019 roku jest wysoka cena. Bardzo wysoka cena. Jeśli już miałbym się wykosztować i wydać na składaka równowartość cen 2-3 iPhone'ów, musiałby on:

  1. potrafić coś, czego tańsze telefony nie potrafią;
  2. pod względem wyposażenia być telefonem bezkompromisowym.

Innymi słowy - albo grubo, albo wcale. Galaxy Fold taki jest. Praca na wielkim ekranie jest super komfortowa, ale nie byłoby opcji, bym mógł zabrać go ze sobą wszędzie, gdyby nie był składany. W kwestii specyfikacji i zawartości zestawu Fold także nie zawodzi - to topowy smartfon pełną gębą.

Motorola razr nie spełnia natomiast żadnego z tych kryteriów

Czy razr potrafi coś, czego nieskładane smartfony nie potrafią? Raczej niewiele. 6,2-calowy ekran, który mieści się w kieszeni? Super. Używam telefonu z jeszcze większym ekranem, który nie jest składany, a też mieści się w kieszeni. Czary.

Jasne, zwykły smartfon zajmuje w tej kieszeni więcej miejsca, ale czy jest to problem na tyle poważny, by za jego rozwiązanie płacić... No właśnie, ile?

Gdyby nie składany ekran, telefon o wyposażeniu razra raczej nie kosztowałby więcej niż 1200 zł. Tymczasem razr ma kosztować w Europie jakieś 6500 zł. Motorola sprzedaje więc średniaka i - lekko licząc - zgarnia od klientów ponad 5000 zł za to, by mogli nosić spodnie z mniejszymi kieszeniami.

I tu przechodzimy do drugiego niespełnionego kryterium. Wyjąwszy składany ekran, Motorola razr jest wyposażona bardzo, bardzo skromnie. Ubiegłoroczny układ, ubiegłoroczny Android, ekran o rozdzielczości 876p, pojedynczy aparat, malutka bateria bez funkcji ładowania bezprzewodowego - widać, że Motorola musiała pójść na bardzo dużo kompromisów, by stworzyć najtańszego (a mimo tego wciąż piekielnie drogiego) składaka na rynku.

Dziś sensu w tym nie ma, ale kiedyś będzie

Oczywistym jest, że koszty produkcji składanych ekranów z miesiąca na miesiąc będą spadać. A wraz z nimi ceny składanych smartfonów.

Gdyby Motorola wypuściła składany telefon o specyfikacji smartfonu za 1200 zł i wyceniła go na 1700 zł? Jasne, czemu nie. Sam rozważyłbym zakup. Na taką politykę cenową jest jednak jeszcze za wcześnie.

Cóż, z niecierpliwością czekam na Motorolę razr 2022.

Źródło artykułu:WP Komórkomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (21)