Samsung kręci kinowy film swoimi smartfonami i... rzuca reżyserowi kłody pod nogi
Za projektem stoi Kim Jee-woon, czyli jeden z najbardziej znanych koreańskich reżyserów.
Pełnometrażowe filmy kręcone smartfonami to żadna nowość. Pierwsza tego typu produkcja ujrzała światło dzienne już w 2006 roku, więc jest starsza od samsungów z linii Galaxy czy nawet iPhone'ów.
O ile jednak jeszcze kilka lat temu tego typu projekty były jedynie sztuką dla sztuki, o tyle dzisiejsze smartfony faktycznie zapewniają zadowalającą jakość filmów, a przy tym oferują mobilność czy nawet funkcjonalność często nieosiągalną dla klasycznych kamer. A te atuty - świadomie i umiejętnie użyte - mogą stać się potężnym narzędziem w rękach kreatywnego twórcy.
Nic więc dziwnego, że w profesjonalne wykorzystanie smartfonów coraz częściej angażują się sami ich producenci, opierając na tym zabiegu swoje kampanie marketingowe. Nie tak dawno światło dzienne ujrzał teledysk Lady Gagi nagrany w całości iPhone'em 11 Pro, a teraz Samsung idzie o krok dalej.
Samsung i Kim Jee-woon kręcą film z wykorzystaniem smartfonów Galaxy
Mowa o telefonach z linii Galaxy S20 i Note 20, zapewne w wariantach Ultra. Tytuł powstającego romansu to "Untact"; popularne ostatnio angielsko-koreańskie słowo oznaczające bezkontaktowość.
Stojący za projektem Kim Jee-woon to jeden z najbardziej znanych koreańskich reżyserów. Ma na koncie takie filmy jak "Opowieść o dwóch siostrach", "Gra cieni" czy nawet hollywoodzki "Likwidator" z Arnoldem Schwarzeneggerem.
Cały film ma być nakręcony w 8K. W październiku "Untact" pojawi się w dwóch koreańskich kinach, które dysponują ekranami Samsunga o tak dużej rozdzielczości. Będzie go można także obejrzeć online.
Samsung zdecydował się na odważne zagranie. Kręcenie filmów 8K smartfonem wiąże się z licznymi ograniczeniami
8K to rozdzielczość 4-krotnie wyższa od 4K i 16-krotnie wyższa od FullHD. Z przetrawieniem tak dużej liczby pikseli nie radzi sobie nawet wiele profesjonalnych kamer za dziesiątki tysięcy dolarów.
Aby coś takiego na smartfonie w ogóle było możliwe, Samsung w przypadku serii Galaxy S20 i Note 20 musiał iść na liczbę kompromisy. Po aktywowaniu rozdzielczości 8K:
- płynność spada do 24 kl/s, co w zasadzie uniemożliwia kręcenie ujęć w spowolnieniu bez spadku płynności;
- kadr jest zawężany, co utrudnia filmowanie krajobrazów i innych szerokich planów;
- znika możliwość użycia teleobiektywu i obiektywu ultraszerokokątnego, co utrudnia tak przecież promowaną przez Samsunga zabawę perspektywą (choć filmowcy zapewne i tak użyją zewnętrznych szkieł);
- cyfrowa stabilizacja obrazu zostaje wyłączona, co utrudnia kręcenie płynnych ujęć.
Rozdzielczość 4K - owszem - przełożyłaby się na niższą szczegółowość obrazu, ale jednocześnie dałaby filmowcom dużo większe pole do popisu. Z szerszym wachlarzem technik filmowych łatwiej byłoby o przyjemniejszy dla oka, ciekawszy i zwyczajnie lepszy film. A wyższą rozdzielczość doceni mało kto, bo przecież ekrany 8K to nisza.
Część ograniczeń można oczywiście zrekompensować dodatkowym osprzętem. Ale sęk właśnie w tym, że smartfony Samsunga nie potrzebują zewnętrznych obiektywów i stabilizatorów, by zapewnić szerszy kąt widzenia czy nieporuszony obraz, czym można by się szczycić w materiałach zakulisowych.
Jednocześnie rozumiem, że firmie, która ma w ofercie smartfony kręcące w 8K i telewizory wyświetlające obraz w 8K, może zależeć na tym, by akurat ten aspekt promować. Odbędzie się to jednak kosztem innych wideograficznych możliwości, którymi modele Galaxy S20 Ultra i Note 20 Ultra także mogą się pochwalić.
Zobacz także: