Galaxy S III - 4,8 cala męskości. iPhone - 3,5 cala

Galaxy S III - 4,8 cala męskości. iPhone - 3,5 cala

viagra (fot. matsuyuki)
viagra (fot. matsuyuki)
Krzysztof Laber
06.05.2012 14:00, aktualizacja: 06.05.2012 16:00

Samsung, iPhone, a może HTC? Dziś, w kolejnym odcinku teleturnieju pod tytułem „Ty jesteś fanbojem... A nie, bo ty!”, zadamy sobie pytanie, która komórka skuteczniej przedłuża męskość.

Samsung, iPhone, a może HTC? Dziś, w kolejnym odcinku teleturnieju pod tytułem „Ty jesteś fanbojem... A nie, bo ty!”, zadamy sobie pytanie, która komórka skuteczniej przedłuża męskość.

Zacznijmy od początku. W dawnych czasach, których większość obecnych "znawców" mobilnych technologii nie pamięta, kiedy lektury miały formę książek, a do pisania w zeszytach służyły wymienne stalówki maczane w kałamarzach, żeby pokazać, kto jest większym twardzielem, wystarczyło zjeść kredę. Kto pochłonął jej większe ilości, był klasowym guru. Kreda była jednakowa dla wszystkich, w kolorze białym, a klasowa dominacja zależała od pojemności żołądka. Można było co prawda dyskutować ze zwycięzcą, ale kończyło się to zwykle prztyczkiem w ucho lub inną część ciała.

Lata leciały, a sierp i młot spadły ze sztandarów, ustępując miejsca demokracji, która - jak wiadomo - jest fatalnym ustrojem, tyle że nie wymyślono do tej pory lepszego. Każdy na komunię obowiązkowo dostawał rower. Ponieważ na rynku zaczęły pojawiać się już pierwsze pseudo-BMX-y (taki skręcany w Chinach złom), ośmioletni znawcy rowerowych trendów podzielili się dwie grupy rowerowych fanbojów. Zwolenników starej szkoły, którzy uparcie twierdzili, że składaki typu Wigry3 to rowery optymalne, i tych, którzy z nich drwili, pomykając na swoich BMX-ach wokół piaskownicy.

Ostatecznie i składaki, i chińskie BMX-y pokryły się rdzą, stojąc w piwnicach i na strychach.

Kapitalizm w Polsce dojrzewał, a wraz z nim dojrzewało stanowisko fanboja. Oczywiście wtedy jeszcze nikt nie używał takiego określenia, ale jasne zaakcentowanie własnej przynależności subkulturowej było obowiązkowe. Wraz z pojawieniem się pierwszego wąsa każdy musiał określić, jakiej muzyki słucha, nawet jeśli nie słuchał żadnej.

Fora internetowe miały wtedy formę szkolnej długiej przerwy, na której depesze (na ciemno ubrani fani Depeche Mode) toczyli spory z metalami (nie wymaga tłumaczenia). Punków też nie brakowało, ale oni z nikim nie dyskutowali (trochę jak obecni użytkownicy komórek marki Siemens, żyjący we własnym świecie). Przerwa w szkole miała tę przewagę nad dyskusjami w Internecie, że zawsze można było przylać rozmówcy, co zwykle stawało się ostatecznym, niepodważalnym argumentem podkreślającym rację bijącego. Ponadto podczas przerwy, inaczej niż w Internecie, żaden pierwszoklasista nie odważyłby się pyskować starszemu z powodów jak wyżej.

punks (fot. Daniel Morris)
punks (fot. Daniel Morris)

Ostatecznie wszyscy zrozumieli, że ocenianie człowieka przez pryzmat muzyki, jakiej słucha, jest przejawem skrajnej niedojrzałości.

Pojawienie się pierwszych komputerów było jak otwarcie starożytnych igrzysk. Na ubitej ziemi starli się w pierwszej kolejności użytkownicy ZX Spectrum (na którym swoją drogą pisałem zaliczenie z informatyki w podstawówce) z fanami Atari. Potem okazało się, że wszyscy broniący ZX Spectrum kupili Commodore. Przystąpili do drugiej rundy, ponownie ścierając się z użytkownikami komputerów marki Atari, tyle że już z pozycji 64 kB RAM-u. Do walki w dalszej kolejności przystępowali świeżo upieczeni nabywcy Amigi i wreszcie dumni użytkownicy pierwszych pecetów.

Ostatecznie, z dzisiejszej perspektywy wszyscy, którzy tak zajadle bronili komputerów, ponieśli klęskę, ale przynajmniej było co robić w czasach, kiedy co prawda MTV puszczało jeszcze muzykę, za to telewizja kablowa była domeną centrów kilku największych miast w Polsce.

Mogłoby się wydawać, że gdy na placu boju pozostały już tylko pecety, unifikacja ucięła wszelkie spory. Nic z tych rzeczy. Pecetowa brać natychmiast podzieliła się na dwa obozy. Pierwszy z nich zrzeszał użytkowników komputerów, których sercem był procesor Intela, do drugiego obozu należeli fanboje AMD. Tego sporu nie rozumiem do dziś, ale jako użytkownikowi AMD Athlona XP kilkukrotnie dano mi do zrozumienia, że prawdziwe procesory robi Intel.

Ostatecznie nikt obecnie nie przywiązuje do tego większej wagi. Zwolenników obydwu grup pogodziły procesory ARM i to do nich należy przyszłość.

intel (fot.David Olsen)
intel (fot.David Olsen)

Pierwszą komórkę zobaczyłem na własne oczy na pierwszym roku studiów. Był to analogowy Centertel, leżał w szafce mojego kolegi i był wyłączony. Kolega włączał go raz na dwa dni, gdy dzwonił do rodziny. Do dziś nie wiem dlaczego, bo można było telefonować za darmo z automatów znajdujących się w korytarzu. To była pierwsza jaskółka. Coraz więcej moich znajomych miało komórki, co oznaczało wejście w krąg wtajemniczonych, do którego osoby bez telefonu nie miały wstępu.

Mało kto telefonował z komórki, ponieważ ceny za połączenia były horrendalne, telefony służyły głównie do puszczania głuchych sygnałów, ewentualnie do wysyłania bardzo drogich SMS-ów. Mimo wszystko rozgorzała wojna: użytkownicy komórek kontra reszta świata. Komórkowcy byli wyszydzani, gdy tylko wyjmowali telefony na ulicy, komórka na barowym stoliku siała zgorszenie, podobnie jak rozmowa telefoniczna w miejscu publicznym. Komórkowcy jednak przyjmowali te szykany ze spokojem, sądząc, nie bez racji, że są one podyktowane zazdrością tych, których na telefon komórkowy nie było stać.

Dziś telefon komórkowy jest w każdym domu. Ba, nawet jest ich kilka. Karty SIM są rozdawane za darmo, a rozmowy do wszystkich sieci są wliczone w nie najwyższy abonament.

Wiele osób ma za złe firmie Apple, że tworzy religijną otoczkę wokół własnych produktów. Fakt faktem, Apple dba o markę, ale bez przesady. Samsung również nie ma cech relikwii, dlaczego więc co chwilę zwolennicy jednej albo drugiej strony wyruszają na krucjatę przeciwko niewiernym?

Odpowiedzią są podwórkowe spory użytkowników BMX-ów i składaków, wojny zwolenników Atari z posiadaczami pecetów czy próba narzucenia swojego ukochanego gatunku muzycznego reszcie szkoły. Czyli ludzka natura, potrzeba określania swojej inności lub wyszydzenia odmienności innych.

Ostatecznie jednak, jak pokazują powyższe przykłady, historia najboleśniej drwi z osób krzyczących najgłośniej. Więc może zamiast udowadniać całemu światu, że to właśnie moja komórka najlepiej przedłuża męskość, lepiej po prostu zjeść kredę? Być może nabawimy się bólu brzucha, ale zachowamy twarz.

Źródło artykułu:WP Komórkomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)