Samsung Galaxy Y - co potrafi malutki Android? [test]

Samsung Galaxy Y - co potrafi malutki Android? [test]

Samsung Galaxy Y - co potrafi malutki Android? [test]
Michał Mynarski
29.03.2012 15:00, aktualizacja: 29.03.2012 17:00

Kiedy dostałem maila z informacją, że przydzielono mi do testów Samsunga Galaxy Y, nie byłem ani zdziwiony, ani zawiedziony. Przecież low-endy ktoś musi testować. Rynek telefonów (zwłaszcza tych z Androidem) to nie tylko najnowsze wielordzeniowce, ale również różnego rodzaju zetafony, które rozchodzą się w ogromnym nakładzie. Galaxy Y jest jednym z nich.

Samsung Galaxy Y - pierwsze wrażenia

Pora zacząć festiwal narzekań i krytyki, bo tylko na to zasługuje ten telefon. Ostrzegam: jeżeli obiektywizm jest dla Ciebie miarą dobrej recenzji, nie znajdziesz tutaj nic dla siebie, drogi Czytelniku. Dawka subiektywizmu, jaką przemyciłem między akapitami, może osobom nieprzyzwyczajonym urwać głowę. A tego przecież byśmy nie chcieli.

Swego czasu mój redakcyjny kolega Michał dostał do testów Motorolę Fire XT. Stwierdził, że telefon został wydany dwa lata za późno. Na co dzień używam "flagowego" low-endu HTC, testowałem również Wildfire S i Galaxy Mini, a teraz Galaxy Y. Można powiedzieć, że stałem się specjalistą od zetafonów z Androidem. Żeby nie przedłużać - po spóźnionej Motce FireXT przyszedł czas na Galaxy Y.

Pierwsze wrażenia, akcesoria

Obraz

Akcesoria w zestawie - takie jak zwykle u Samsunga. Trudno im cokolwiek zarzucić, ale też nie grzeszą ani designem, ani jakością wykonania. Nie rozumiem, dlaczego koreański producent nie idzie śladem reszty świata i nie wprowadza modułowej ładowarki. Na licho mi dwa kable?

Największe wrażenie zrobił na mnie zestaw słuchawkowy Samsunga. Był tak ekskluzywny, dobrze wykonany, a jego bogactwo tak kłóciło się z Galaxy Young, że aż nie znalazł się w pudełku.

Gdy wziąłem telefon do ręki, zrobił na mnie dokładnie takie samo wrażenie jak każdy Samsung. Nieproporcjonalnie lekki, całkiem nieźle leży w ręce, ale przede wszystkim przeraźliwie mały! Co prawda jestem przyzwyczajony do niewielkich smartfonów, ale Galaxy Y, mimo że ma praktycznie takie same rozmiary jak mój Wildfire, sprawia wrażenie o wiele mniejszego i ginie w czeluściach kieszeni. Lubię i cenię telefony kompaktowe - i za same rozmiary SGY ma u mnie plusa (jednego z nielicznych). Naprawdę upatruję w tym zaletę, dopóki nie zorientowałem się, jak upierdliwa może być tak niewielka przestrzeń obsługi.

Obraz

Design i wykonanie są, niestety, słabe. Przy mocniejszym uścisku telefon trzeszczy, jęczy i prosi o wybaczenie. Ramka, która ma imitować wygląd aluminium, jest wykonana z miękkiego plastiku i już pod koniec testu były na niej widoczne zarysowania od samego noszenia w kieszeni! Do tego dziura na mikrofon wygląda fatalnie, jakby nie wykonała jej maszyna, ale pijany chirurg przy użyciu korkociągu do wina. W testowanym egzemplarzu w tym miejscu było wgniecenie, co sugeruje, jaka technika posłużyła do zrobienia tej nieszczęsnej szpary.

Obraz

Reszta to już czysty plastik, z każdej możliwej strony. Design jest miałki i nieatrakcyjny, do tego stopnia, że nie czułem żadnej więzi ze smartfonem, gdy leżał na biurku. Wyglądał fajnie, gdy był odwrócony - srebrny tylny panel nadaje mu delikatny urok. Jednak całościowo nie mogę tego aspektu zaliczyć na plus. Designerzy Samsunga w ogóle się nie przyłożyli i należy im się za to prztyczek w nos.

Samsung Galaxy Y - ekran i łączność

Obraz

Kolejny mankament to kolory - wyblakłe i pozbawione życia. Ustawienie maksymalnej jasności w ogóle nie pomaga, telefon wyświetla obraz jak po nałożeniu szarego filtru. Kolory na moim leciwym Wildfire są znacznie żywsze i wyglądają dużo lepiej. Co ciekawe, Galaxy Y nie ma nawet czujnika światła i nie mona ustawić automatycznego dostosowania jasności ekranu. Na domiar złego notorycznie zdarzało się, że ekran w testowanym egzemplarzu nie reagował na dotyk.

Łączność, jakość rozmów

Czas zadać fundamentalne pytanie: jak Samsung Galaxy Y spisuje się jako telefon? Wiecie już, że z pisaniem SMS-ów jest średnio. A jakość rozmów? Podczas gdy ja nie miałem problemów, by wyraźnie słyszeć rozmówców (co prawda telefon mógłby być trochę głośniejszy), oni skarżyli się na szumy, których telefon nie potrafił izolować.

Obraz

Na zasięg nie mogę narzekać. Całkowicie plastikowa obudowa nie zakłócała go i wszędzie tam, gdzie mój Wildfire gubił sieć, Samsung zawsze miał kreskę czy dwie. To samo dotyczy WiFi, chociaż mam zastrzeżenia - SGY nie sparował się z moją siecią w domu o ukrytym SSID.

GPS działa sprawnie i szybko, największym opóźnieniem w lokalizacji jest raczej łączność HSDPA. Przeglądanie sieci za jej pomocą we Wrocławiu niezbyt odbiegało komfortem i szybkością od korzystania z WiFi, za co winię powolne doczytywanie przez przeglądarkę ostatnich kilobajtów strony. Szkoda tylko, że korzystanie z nawet dosyć sprawnie działającej jest uprzykrzane przez powierzchnie ekranu.

Samsung Galaxy Y - oprogramowanie

Galaxy Y działa pod kontrolą Androida 2.3.6 Gingerbread i - nie łudźmy się - nie ma co liczyć na Ice Cream Sandwich. Nakładkę TouchWiz wszyscy znamy, wszyscy wiemy, jakie są jej słabe i mocne strony. Jednak po użytkowaniu przez dwa tygodnie SGY musiałem nieco zmodyfikować moją opinię o niej - ze złej na jeszcze gorszą.

Przede wszystkim TouchWizz na Galaxy Young jest dziwnie upośledzony. Widać to chociażby po liczbie domyślnie zainstalowanych tapet. Jest ich znacznie mniej niż zwykle, poza tym są paskudne i mało efektowne. W ogóle nie ma tapet animowanych, chociaż można po nie sięgnąć do Marketu. Odradzam to jednak, bo wówczas telefon po prostu zwalnia. Brakuje również niektórych widżetów, chociażby odpowiedzialnych za zakładki (pech chciał, że to akurat mój ulubiony z całego TW).

Obraz

System zwalnia, przycina się, co obala mit o lekkości TW4, w który sam uwierzyłem po testowaniu Galaxy R. Nie rozumiem też, co powoduje epickie opóźnienie przy odblokowywaniu telefonu. Czasem po wciśnięciu przycisku czekałem ponad dwie sekundy na włączenie się ekranu. Bardzo irytujące jest również pisanie na wirtualnej klawiaturze z włączonymi podpowiedziami.

Pomijam już to, że polski słownik zainstalowany na Androidzie nie wie, czym jest tryb rozkazujący. Jednak same propozycje słów, które przesłaniają treść wiadomości, nieintuicyjny system ich zatwierdzania oraz nietrafione rozmieszczenie różnych znaków interpunkcyjnych powodowało, że wiele razy pisałem SMS-y jak potłuczony. Co gorsza, SGY ewidentnie nie chciał się nauczyć używanych przeze mnie słów - przez dwa tygodnie podrzucał mi te same bezmyślne propozycje.

Obraz

Oprócz tego w Galaxy Y, jak we wszystkich urządzeniach Samsunga, jest masa hubów i sklepików, których użyteczność kwestionuję ze względu na toporną obsługę i wymagane konto Samsung. Podczas testów ani razu nie uruchomiłem żadnej z tych aplikacji, bo doskonale pamiętam, jak bezużyteczne były one podczas testów Galaxy R.

Chciałbym również jeszcze zwrócić uwagę, iż Samsung kompletnie nie przyłożył się do kwestii oprogramowania KIES w wersji na Mac OS X. Chodź sam program działa nieźle i jest swoistym iTunesem dla smartfonów od koreańskiego producenta, to nie mogę wybaczyć jak bardzo niezoptymalizowany jest soft. Raz na jakiś czas włącza w tle proces WiFiAgent i zajmuje 30% zasobów procesora, co momentalnie wykańcza mi baterię i nagrzewa obudowę laptopa do niezrozumiałych wartości. Litości.

Samsung Galaxy Y - multimedia i aparat

Galaxy Young nie jest pod żadnym względem telefonem multimedialnym. Z tak małym ekranem o tak śmiesznej rozdzielczości oglądanie filmów na YouTube to mordęga, nie mówiąc o czymś ambitniejszym. Bardziej nieustępliwym SGY może służyć jako lekki i mały odtwarzacz MP3.

Karta 2GB dołączona do zestawu pozwala upchnąć ponad 200 utworów. W słuchawkach z iPoda (słuchawek Samsunga nie dostałem) jakość muzyki jest niezła, nie można mieć do niej zastrzeżeń. Bezpośrednie starcie z moją szufelką wskazuje delikatnie jako zwycięzcę przenośny odtwarzacz, ale to żadna wada, bo wystarczy SGY wyposażyć w dobre słuchafony, by cieszyć się swoją biblioteką muzyczną w dobrej jakości.

Aparat

„Młody” został wyposażony w aparat o rozdzielczości 2 Mpix, pozbawiony autofocusu. Dzięki temu zabiegowi Samsung dba o samoopanowanie użytkowników. Żeby wykonać ostre zdjęcie, trzeba wstrzymać oddech i nacisnąć spust migawki między piątą i siódmą sekundą. Po 30-minutowej sweet sesji na zbożu możecie spokojnie starać się o pracę strzelca zawodowego w GROM-ie.

A na poważnie - aparat wydaje się wyciągnięty z modeli sprzed sześciu lat. Jeśli umieścić obok siebie fotki z Younga, Wildfire S czy Wildfire, nie można oprzeć się wrażeniu, że starsze urządzenia po prostu lepiej sobie radzą. Co ciekawe, pod tym względem mały Samsung zbiera cięgi od mojego byłego W810i.

Obraz
Obraz
Obraz
Obraz
Obraz
Obraz

Filmy nim nagrane wyglądają strasznie i ledwie nadają się na YouTube. Gdyby przyszło komuś wyciągnąć SGY i nagrać przejeżdżające Ferrari, w euforii niskich FPS-ów i beznadziejnej rozdzielczości nikt tego Ferrari na nagraniu by nie rozpoznał.

Galaxy Y - nagranie w dzień

Galaxy Y - nagranie nocą

Samsung Galaxy Y - wydajność, gdy i bateriaWydajność, gry

Obraz
Obraz

Skoro w Linpacku urządzenie osiąga ok. 10 MFLOPS-ów, radzi sobie ze wszystkimi grami typu „bezpłatne 2D do zabicia czasu w kolejce przed dziekanatem”, to dlaczego obsługa tak lekkiej nakładki sprawia mu problemy? Wildfire na firmowym oprogramowaniu nie przekraczał 2 MFLOPS-ów i latał cudnie. A to, że po pół roku był całkowicie nie do użytku, to już inna kwestia.

Jest jeszcze jedna, bardzo ważna dla mnie zaleta tego smartfona. Ekran QVGA i 800 MHz pozwalają na świetną zabawę z emulatorem Game Boy Advance. Granie nie wiąże się z takimi problemami jak na większych urządzeniach (albo małe okno, albo pikseloza), a wszystkie gra śmigają bez oporów (na WF bywało BARDZO różnie). Resztę o wydajności mówią wyniki benchmarków, które pozostawiam Wam do interpretacji.

Bateria

Obraz

Raz telefon zawołał o kabelek wieczorem jeszcze tego samego dnia, gdy intensywnie go używałem. Zawsze myślałem, że low-endowe urządzenia najdłużej działają na baterii, ponieważ ich marne wnętrzności nie mają takiego apetytu na energię. Oba modele Wildfire radziły sobie na tym polu wyśmienicie, tymczasem Galaxy Young raczej nie wytrzyma ponad dwóch dób. Na pewno jest to lepszy wynik niż w przypadku SGS2, ale flagowiec potrafi przecież znacznie więcej.

Samsung Galaxy Y - podsumowanie

Pokusiłbym się nawet o stwierdzenie, że na co dzień wolałbym, by w mojej kieszeni gościł Galaxy Mini. Najważniejszym mankamentem „Młodego” jest to, że nie spisuje się w zastosowaniach, do których Android został stworzony. To typowy zetafon, ale jeden z tych, którego naprawdę nie chciałbym mieć. Nie wymieniłbym na niego mojego leciwego Wildfire.

Jednak bardziej martwi mnie to, że Samsung się w ogóle nie uczy. Billboardy już atakują mnie informacją o Wavie Y, w którym świetny design smartfonów z badą został dosłownie zmasakrowany. A na horyzoncie zapowiedź Galaxy Pocket, który będzie wyposażony w ekran o przekątnej 2,8” i dokładnie te same bebechy. Samsung... Y U do that?!

Samsung Galaxy Y - test i recenzja

Obraz

Zdjęcia telefonu wykonał Marcin Warwaszyński

Źródło artykułu:WP Komórkomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)