MacBooki z czujnikami "zalania"

Komputery - nawet te wyprodukowane przez Apple - z zasady nie przepadają za wodą. Obserwując różne fora dyskusyjne można się doczytać, że dość częstym problemem, który skutecznie unieruchamia naszego laptopa jest wylanie na niego jakiejś cieczy - kawy, herbaty, soku, czy piwa. Jak Apple zamierza walczyć z klientami oddającymi do serwisu zalane laptopy w ramach gwarancji?

Komputery - nawet te wyprodukowane przez Apple - z zasady nie przepadają za wodą. Obserwując różne fora dyskusyjne można się doczytać, że dość częstym problemem, który skutecznie unieruchamia naszego laptopa jest wylanie na niego jakiejś cieczy - kawy, herbaty, soku, czy piwa. Jak Apple zamierza walczyć z klientami oddającymi do serwisu zalane laptopy w ramach gwarancji?

Z reguły każdy z nas zakłada sobie, że nie będzie jadł i pił bezpośrednio nad / przy MacBooku - szczególnie gdy jest nowy, pachnący jeszcze… fabryką. W praktyce wychodzi to nieco inaczej, a prawa Murphy’ego zaczynają działać natychmiast. W efekcie ciecz zostaje wylana i powoli zaczyna znikać między klawiszami.

Oczywistością jest to, że gwarancja nie obejmuje tego typu uszkodzeń wynikających z działań użytkownika. Niektórzy jednak w miarę możliwości próbują doprowadzić komputer do stanu sprzed zalanie - nie tyle z myślą o jego odratowaniu, ale oddaniu do serwisu.

Mało kto wie, ale Apple od pewnego czasu stosuje specjalne czujniki, których zadaniem jest wykazanie, czy MacBook był zalany, czy może jednak nie. Jeżeli okazuje się, że był to bezwzględnie tracimy gwarancję - jaka by ona nie była.

Elementy wykrywające „zalanie” komputera znajdują się w MacBookach 13” (wczesny i późny 2008 r.), MacBookach Aluminiowych (późny 2008 r.), MacBookach Air (późny 2008 r.) i MacBookach Pro 15” (późny 2008 r.).

Źródło: HardMac