Nowy iPad budzi kontrowersje. Długi czas ładowania i problemy z przegrzewaniem szybko stały się przedmiotem złośliwych uwag przeciwników Apple'a. Jak się jednak okazuje, to niejedyne mankamenty tego urządzenia.
O czym mowa? O wskaźniku baterii, który wskazuje zafałszowaną wartość. Po podłączeniu iPada do ładowania użytkownik czeka, aż na wyświetlaczu pojawi się upragnione 100%. Niestety, wskaźnik jedno, bateria drugie. Okazuje się, że po rzekomym naładowaniu baterii (według wskaźnika) jest ona nieładowana, i to jeszcze przez dwie godziny.
Dlaczego tak się dzieje? Powodem jest prawdopodobnie działanie wskaźnika. Jak wiadomo, procentowy stan baterii nie pojawia się znikąd, tylko jest oparty na pewnym modelu matematycznym. Model ten przelicza statystyki ładowania i rozładowania i w ten sposób obliczany jest aktualny poziom naładowania akumulatora.
Wynika więc z tego, że nowy iPad ma jakiś błąd, który uniemożliwia prawidłowe obliczenie stanu naładowania akumulatora. Winą można też obarczać wyświetlacz Retina. Jeden z najważniejszych elementów nowego iPada nie jest tak idealny, jak mogłoby się wydawać. Wysoka rozdzielczość przekłada się na większe zużycie energii. Im więcej energii, tym gorzej dla baterii.
Apple nie zajął jeszcze oficjalnego stanowiska w tej sprawie, co nie powinno nikogo dziwić. Firma z Cupertino przyzwyczaiła nas do tego, że przyznanie się do błędu nie leży w jej naturze. Jeśli teoria z błędnym modelem matematycznym jest prawdziwa, wtedy można liczyć na poprawę. Być może inżynierowie Apple'a już pracują nad wydaniem bugfixa, która wyeliminuje ten błąd.
Dla użytkowników nowego iPada mam jedną radę. Ładując tablet, odczekajcie jeszcze dwie godziny po ukazaniu się 100%. Wtedy będziecie mieć pewność, że bateria jest naładowana w 100%.
Źródło: Mashable