Yotaphone 2 w Polsce. Kto chce telefon z ekranem e‑ink?

Większość smartfonów jest do siebie podobna - wykorzystuje ten sam hardware i podobne rozwiązania software’owe. Raz na jakiś czas zdarzają się jednak urządzenia, które nie dają się łatwo ocenić i niewątpliwie jednym z nich jest Yotaphone 2.

Yotaphone 2 w Polsce. Kto chce telefon z ekranem e-ink?
Jan Blinstrub

Choć Yota zaprezentowała prototyp telefonu z e-ink w 2012 roku, dopiero teraz udało się stworzyć pełnoprawny produkt. Teoretycznie mieliśmy czas oswoić się z koncepcją dwóch wyświetlaczy w smartfonie, ale wciąż jest to dla mnie dość świeże rozwiązanie – być może dlatego, że poza Yota nikt na poważnie się za ten temat nie zabrał. Pytanie, czy świadczy to o rosyjskiej innowacyjności, czy o tym, że reszta uznała, że gra jest niewarta świeczki.

Telefon widziałem po raz pierwszy na targach MWC. Nagrałem wtedy krótkie wideo.

Yota Phone - smartfon z dodatkowym ekranem e-ink - hands-on Komorkomania.pl

Teraz po raz drugi bawiłem się nim na polskiej premierze. Doceniam pomysł i pracę, jaką włożyli projektanci w stworzenie Yotaphone 2, ale mam wrażenie, że w niektórych wypadkach skupili się na rozwiązywaniu nieistniejących problemów, lub takich, które zostały rozwiązane w inny - często prostszy - sposób. Ale od początku.

Czym jest Yotaphone?

O tym urządzeniu pisaliśmy wielokrotnie, więc pewnie nie jest wam obce. W skrócie - Yotaphone 2 to zgrabny i dobrze wykonany smartfon o specyfikacji zeszłorocznego flagowca: ma 5-calowy ekran AMOLED FullHD, 2GB pamięci RAM, baterię o pojemności 2500mAh i Snapdragona 800.

Specyfikacja niezła, choć z łatwością można wskazać wydajniejsze urządzenia. Cechą wyróżniającą Yotaphone 2 jest 4,7-calowy dotykowy ekran e-ink o rozdzielczości 960x540. Tego nie ma żaden inny smartfon.

Tu nie chodzi o czytanie

Słyszysz e-ink, myślisz książki. Na Yotaphone można oczywiście czytać długie teksty, ale to wcale nie jest podstawowa funkcja dodatkowego wyświetlacza. Na mój gust 4,7-calowy ekran jest zbyt mały, by wygodnie pochłaniać powieści. Kindle kosztuje 300 zł a jego bateria wytrzymuje 3 tygodnie – z e-inkiem czy nie, telefon nie jest dla czytnika żadną konkurencją.

Obraz

Inaczej mają się sprawy z czytaniem artykułów i newsów. Do krótszych form ekran nadaje się zupełnie nieźle, a naprawdę będzie można go docenić w ostrym świetle – tam gdzie LCD wymięka, e-ink pokazuje pełnię swoich możliwości. Jednak jak stoi w śródtytule – tu nie chodzi o czytanie i pośrednio potwierdza to także Yota.

Na polskiej prezentacji mówiono przede wszystkim o trzech aspektach: stałym dostępie do informacji, energooszczędności i personalizacji.

Najważniejsze informacje zawsze pod ręką (?)

Na ekranie e-ink można wyświetlać spersonalizowane panele, dzięki czemu ważne informacje są zawsze pod ręką. Nie mogę zaprzeczyć – to fajna idea i pozwala ograniczyć kompulsywne włączanie telefonu tylko po to, by przekonać się, że… nikt nie napisał. Z drugiej strony byłbym naprawdę zachwycony, gdyby taki telefon trafił do mnie dwa lata temu. Teraz powiadomienia można ogarnąć z poziomu zegarka za 160 , albo dwukrotnie stukając w ekran, jak w telefonach Nokii, LG i HTC.

Energooszczędność

E-ink nie świeci. Pobiera prąd wyłącznie gdy zmienia się obraz na ekranie. Do wielu czynności ani kolor, ani szybkie odświeżanie nie są potrzebne, więc można wyobrazić sobie, że bateria będzie pracować o kilkadziesiąt procent dłużej, tylko dlatego, że będziemy używać tylnego panelu. Fajne? Fajne, ale mało realne. Jesteśmy mało elastyczni, gdy idzie o zmianę nawyków, w szczególności gdy rozwiązanie wygodniejsze trzeba zastąpić mniej wygodnym.

Obraz

Zawsze będziemy woleli oglądać szybko odświeżający się obraz w kolorze na LCD, niż na czarno-białym, ale energooszczędnym e-ink. Wyobrażam sobie, że o e-ink właściciel będzie przypominać sobie, gdy zostanie mu kilka procent baterii. Myślę, że jeśli normalny smartfon działa dobę, to używany w podobny sposób Yotaphone 2 wytrzyma dobę i kilkadziesiąt minut. Potwierdzają to zresztą pierwsi recenzenci.

Personalizacja

Jedno trzeba przyznać – Rosjanom udało się bardzo sprytnie wpasować ekran e-ink w bryłę telefonu. Cały tył pokryty jest taflą wygiętego szkła Gorilla 3, a kolor obudowy jest mniej więcej taki, jak wyświetlacza pokazującego głębokie szarości. Dzięki temu wrzucając na e-ink grafikę w ciemnej tonacji będzie ona wyglądać jak nadrukowana na obudowie. Tego nie potrafi żaden inny smartfon i rzeczywiście jest to bardzo fajna cecha.

Co więcej?

Obraz

E-ink tak naprawdę niczego nie wyświetla. Zmiana obrazu na panelu oznacza fizyczne zmianę w kapsułkach z barwnikiem. Dzięki tej cesze obraz na tylnym panelu będzie widoczny nawet wtedy, gdy urządzenie się rozładuje. Można wyobrazić sobie co najmniej kilka sytuacji, gdy ta opcja będzie przydatna, choć raczej żadna nie zdarza się często.

Na koniec

Na początku byłem bardzo entuzjastycznie nastawiony do Yotaphone 2, ale z czasem zacząłem tracić przekonanie, że dwuekranowy smartfon jest rozwiązaniem wartym, niemałych przecież, pieniędzy. Wszystkie za i przeciw rozpatruję jednak w głowie – z produktem miałem styczność dwa razy i to na krótko. Gdy dostaniemy je do testów, wyjdę z krainy Wydaje Mi Się. Kto wie, być może zakocham się w rosyjskim dwuekranowcu?

Yotaphone 2 jest dostępny w sklepie RTV Euro AGD w cenie 2949 .

Tekst powstał we współpracy z

Obraz
Źródło artykułu:WP Komórkomania
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)