Przez nowe technologie czuję się staro, czyli moja przygoda ze Snapchatem
W tym roku skończę 27 lat, więc spoglądając na PESEL wciąż czuję się młodo. Zupełnie inaczej jest jednak, gdy spoglądam na zestawienia najpopularniejszych aplikacji.
29.02.2016 | aktual.: 29.02.2016 16:40
Jako że technologie interesują mnie odkąd pamiętam, nigdy nie miałem większych problemów z nadążaniem za nowinkami; również tymi społecznościowymi. Pierwszą komórkę dostałem w 4. klasie podstawówki, zarywałem nocki na GG i AQQ, miałem konto na Fotce i Naszej Klasie, udzielałem się na forach internetowych, na Twitterze i Facebooku jestem obecny od 2010 roku i dość regularnie korzystam z Instagrama od dnia, w którym pojawił się na Androidzie. Jeśli z jakiejś popularnej społecznościówki nie korzystałem, to tylko dlatego, że nie czułem takiej potrzeby, a nie dlatego, że nie potrafiłem z niej korzystać.
Ten stan rzeczy zmienił się dopiero wtedy, gdy pojawił się Snapchat
Choć nie jestem jakoś specjalnie nadaktywny na żadnej z wymienionych przeze mnie społecznościówek, z każdej byłem w stanie uczynić narzędzie, które albo w jakimś stopniu ułatwia mi życie, albo przynajmniej jest źródłem rozrywki. Snapchat jest pierwszym serwisem społecznościowym, którego - mimo wieeelu podejść - mój geekowski umysł długo nie potrafił ogarnąć. W ogóle.
O moim sceptycznym nastawieniu do Snapchata pisałem już zresztą kilka miesięcy temu. Jakiś czas później swoją odpowiedź na mój tekst opublikował młodszy ode mnie o 6 lat Łukasz, który jest snapchatowym entuzjastą.
Pierwszy raz w życiu poczułem się wtedy jak zdziadziały zgred, któremu trzeba tłumaczyć, jak się włącza komputer
Wciąż nie mogę przeboleć, że oto już nastał moment, gdy internetowy fenomen tak naturalny i łatwy w obsłudze dla [del]młodych[/del] młodszych ode mnie, dla mnie okazał się całkowicie niezrozumiały i nieintuicyjny. Od tego momentu z niepokojem spoglądam w przyszłość i zastanawiam się, czy kiedyś całkowicie przestanę nadążać za światem. A przynajmniej za tą jego technologiczną cząstką.
Póki co jednak najwidoczniej nie jest ze mną aż tak źle, bo po wielu podejściach powoli się w Snapchata wkręcam. Co prawda nie wszystko jest jeszcze dla mnie zrozumiałe, ale już teraz wiem, że prawdopodobnie zostanę z nim na dłużej.
Mało tego, choć na Snapchacie póki co znajduję treści obiektywnie mniej wartościowe niż chociażby na Twitterze, nie uważam ich pochłaniania za stratę czasu. Snapy przeglądam stojąc na przestanku czy w kolejce w sklepie, czyli w chwilach, w których i tak niczego produktywnego bym nie zrobił. Biorąc pod uwagę fakt, że czasem jedno głupie zdjęcie jest w stanie poprawić mi humor na resztę dnia, doszedłem do wniosku, że warto z niego korzystać.
PS Gdyby ktoś pytał: mironnurski