Kto korzysta z wirtualnych asystentów?

Siri wylądowała na pokładzie iPhone'a 4s w 2011 roku i szybko zapoczątkowała modę na wirtualnych asystentów. Nie trzeba było długo czekać na S Voice Samsunga, Google Now czy Cortanę Microsoftu. Problem w tym, że minęło 5 lat, a tego typu narzędzia nie zmieniły diametralnie sposobu, w jaki komunikujemy się ze smartfonami. Czy możemy już zatem uznać, że wirtualni asystenci to niewypał? Nie tak prędko.

Siri
Siri
Źródło zdjęć: © bdobedo / depositphotos.com
Miron Nurski

22.12.2016 | aktual.: 22.12.2016 02:46

Większość ludzi z wirtualnych asystentów nie korzysta w ogóle

Firma analityczna Gartner przeprowadziła w Stanach Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii i Chinach interesujące badanie na temat użycia wirtualnych asystentów. Przepytano 3000 użytkowników smartfonów i na tej podstawie stwierdzono, iż:

  • choć raz w ciągu ostatnich trzech miesięcy z pomocy wirtualnego asystenta skorzystało 42 proc. Amerykanów i 32 proc. Brytyjczyków;
  • 37 proc. badanych (uśrednione wyniki dla USA i UK) korzysta z wirtualnego asystenta przynajmniej raz dziennie.

Istotny jest tutaj fakt, że o ile w Polsce winę na niską popularność wirtualnych asystentów możemy zwalić na bariery językowe (tylko Google Now nadaje się u nas do codziennego użytku), o tyle w Stanach i Wielkiej Brytanii tego problemu nie ma.

Powiedzmy sobie szczerze: wyniki ankiety są dla Siri, Google Now i Cortany miażdżące. Ponad połowa mieszkańców anglojęzycznych krajów w ogóle nie dyktuje smartfonowi wiadomości, nie ustawia głosowo przypomnień i nie wyszukuje w ten sposób informacji. A miała być rewolucja.

Giganci branży technologicznej nie dają jednak za wygraną

Tylko w ciągu ostatnich miesięcy:

Google Home - domowy głośnik z wbudowanym Google Assistantem
Google Home - domowy głośnik z wbudowanym Google Assistantem

Ostatnie pięć lat pokazało, że trudno jest przekonać ludzi do rozmawiania z telefonem, a mimo to cała wielka czwórka wciąż walczy. A właściwie piątka, bo można zapomnieć o Amazonie, który wciąż rozwija produkty z linii Echo i swoją asystentkę Aleksę.

Wirtualni asystenci najlepsze lata mają dopiero przed sobą?

Tak twierdzi Gartner. Według dość odważnych prognoz firmy, w 2019 roku wirtualni asystenci będą odpowiadać za 20 proc. interakcji ze smartfonem. Co piątą czynność wykonywać ma za nas algorytm słuchający poleceń, wykrywający gesty i przewidujący nasze potrzeby.

Wpływ na nagły wzrost ich popularności ma mieć rozwój technologiczny - analitycy wierzą, że w ciągu trzech lat wirtualni asystenci staną się na tyle doskonali, że technologia ta przyjmie się na dobre.

Garner słusznie zauważa także, że rozmawiać będziemy nie tylko ze smartfonami. Rozwój Internetu Rzeczy sprawi, że bezdotykowo obsługiwać będziemy także większość domowych urządzeń. Chodzi zresztą nie tylko o komendy głosowe, ale i inne dane biometryczne, gesty czy po prostu kontekstowe przewidywanie potrzeb użytkownika. Z czasem również i bezdotykowa obsługa telefonu ma się stać czymś absolutnie naturalnym.

Ja należę do mniejszości, która z asystentów głosowych korzysta od dawna

Uwielbiam komendy w Google Now. Na iOS-ie usługa ta jest mocno okrojona, ale w domu zawsze mam pod ręką jakiegoś smartfona z Androidem, któremu mogę wydać polecenie. Poważnie myślę też o zakupie Google Home.

Moi rodzice i większość znajomych nastawieni są jednak do takich wynalazków sceptycznie i wciąż nie mogą się przemóc, by zacząć gadać do telefonu czy zegarka. Jestem niezmiernie ciekaw, czy w ciągu nadchodzących trzech lat faktycznie coś się w tej kwestii zmieni.

Źródło artykułu:WP Komórkomania
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)