Smartfon? Panie, daj pan spokój - czyli o tym, że kolejny iPhone też nie zmieni świata

Smartfon – symbol postępu technicznego, rozwoju. Smartfony mają aspiracje, żeby zawładnąć naszym życiem. Chcą zarządzać naszymi znajomościami, social media, chcą być centrum dowodzenia i dawać dostęp do wszystkich dokumentów przechowywanych w chmurze. Już teraz sprawdzają się jako konsole lub podczas zakupów. Jednak po premierze SGS III powstaje pytanie: kiedy dadzą nam coś więcej?

(Fot.: media1.break.com)
(Fot.: media1.break.com)
Rafał Dubrawski

05.05.2012 | aktual.: 05.05.2012 14:00

SGS III to świetny telefon, co do tego nie ma wątpliwości. Nie rozczarował. Jednak podczas jego prezentacji, która miała miejsce 3 maja w Londynie, większość osób zajmujących się smartfonami od lat mogła poczuć chłodną bryzę nudy. Dlaczego? Więcej rdzeni, lepsza rozdzielczość, nowe funkcje systemu Android, pojemniejsza bateria itd. - wszystko pięknie, ale to tylko spokojna ewolucja, gdy wszyscy są przyzwyczajeni do nieustannych rewolucji.

Wiele osób może w tym momencie wytoczyć argument, że zaraz Apple uderzy z czymś ekstra, gdy pokaże iPhone'a 5. Być może, ale po pierwsze nie zrobi tego "zaraz", ale prawdopodobnie nie wcześniej niż za pięć miesięcy. Po drugie: Apple też ostatnio nie zaskakuje.

Debiut pierwszego iPhone'a w 2007 roku faktycznie stał się wyraźną cezurą zakończenia ery feature phone'ów. Trudno zaprzeczyć temu, że wtedy rzeczywiście był to wynalazek epokowy, ustalający nowy trend na rynku mobilnym. Pomimo że nie można odmówić Apple'owi sukcesu związanego z dokonaniem realnej zmiany w zasadach gry, to trzeba również zauważyć, że z miesiąca na miesiąc traci on swój magiczny wizerunek innowatora, podparty w międzyczasie równie trafnym debiutem iPada.

W końcu w 2010 sukces był tak wielki, że mało brakowało, a doszłoby do apelatywizacji nazwy tego urządzenia, czyli do zakorzenienia jego nazwy własnej w języku jako wyrazu z kategorii pospolitych, określającego wszystkie tablety (tak jak Pampersy – konkretna marka - stały się pampersami, tzn. jednorazowymi pieluszkami wszystkich rodzajów).

(Fot.: salon.com)
(Fot.: salon.com)

Te dwa mocne wejścia dały Apple'owi świetną podstawę pod skuteczną promocję. Trudno jednak powiedzieć, co takiego szczególnego zrobiła firma z Cupertino, żeby te produkty dalej rozwijać. Można wręcz mieć wrażenie, że sama już nie ma spójnej strategii na dalsze ciągnięcie tych linii produktów. Owszem, ciekawą próbą obrania nowej drogi było wprowadzenie asystenta głosowego, Siri, ale obecnie można odnieść wrażenie, że po początkowych zachwytach nie jest już tak intensywnie używany, a przynajmniej nie stanowi powszechnie podstawy interakcji z użytkownikiem, jakby chcieli tego jego twórcy.

Mieszane uczucia można mieć także wobec iPada trzeciej generacji oraz iPhone'a 4S – z perspektywy czasu wyraźniej widać, że te obecnie najbardziej aktualne modele są raczej tylko podrasowanymi sprzętowo wersjami poprzedników, sprzedawanymi jako bardziej funkcjonalne ze względu na lepszy software.

Zmierzam do tego, że rynek mobilny dochodzi do ściany. Przestaje skupiać się na byciu źródłem nieustannych rewolucji, a zamiast tego przystaje, spowalnia i skupia się na ewolucji, czyli na optymalizacji oraz poprawianiu rozwiązań, które już wytworzył. Może dlatego właśnie przed nazwą iPad pojawił się przymiotnik „Nowy” zamiast liczby symbolizującej nową generację. Może też następny smartfon z Cupertino zostanie zaprezentowany jako „Nowy” iPhone?

Czy nadejdzie model, który wyłamie się z muru? (Fot.: media1.breakcom
Czy nadejdzie model, który wyłamie się z muru? (Fot.: media1.breakcom

Wprowadzenie takiej nowej nomenklatury sugerowałoby odbiorcom, że nie powinni liczyć na kolejne przełomowe wynalazki, ale na urządzenia, które dostarczają najbardziej aktualne (oczywiście z subliminalnym przekazem o treści „ergo najlepsze”) rozwiązania dla pewnego typu urządzeń, które należy traktować jako zamknięte całości. Potwierdzałoby to, że nawet Apple czuje ścianę. Czy gdyby liderzy rynku mobilnego mieli swobodną drogę dalej, czy pozwoliłby kolejnym nieznanym, azjatyckim producentom na doganianie się na pod względem hardware'u?

Dlatego mam pewną obawę, że kolejny iPhone także „nie zmieni świata”. Zamiast tego może okazać się przejawem pewnej stabilizacji. Obecnie świat czeka już na niezniszczalne ekrany, giętkie i w pełni odporne na upadki obudowy, przełomowe rozwiązania. Komponenty, jakie znamy do tej pory, już nie zaskakują w nowych odsłonach. Nokia 808 PureView to szokujący aparat 41 Mpix (chociaż w komórkowym świecie nic wielkiego nie zmienia), RAZR Maxx zaskoczył ogromną baterią, cztery rdzenie to codzienność (ma je nawet Fujitsu Arrows), podobnie jak dziwnie duże rozmiary wyświetlaczy, wywindowanym testom grafiki nikt już nie wierzy, a nawet indukcyjne ładowanie bezprzewodowe już było – trzy lata temu, w modelu Palm Pre.

Smartfonami, podobnie jak zapewne wielu, zainteresowałem się głównie przez zamiłowanie do nowatorskich technologii. Przez pewien czas każdy wiedział, że to wraz z nimi pojawiać się będą nowe trendy i kierunki rozwoju elektroniki użytkowej, a inwestorzy chętnie kupowali akcje ich producentów, czyniąc te firmy najdroższymi na świecie. Teraz, gdy telefony te są u progu szczytu rozwoju, można mieć wrażenie, że (sic!) powoli zaczną przemijać. Jeżeli nic się nie zmieni, ich miejsce na drodze do post-PC zajmie za jakiś czas kolejna generacja mobilnych urządzeń hybrydalnych.

Okulary od Google - przyjmą się? (Fot.: bluecompass.com)
Okulary od Google - przyjmą się? (Fot.: bluecompass.com)

Oczywiście to nie znaczy, że nikt ich nie kupi. Wręcz przeciwnie. Teraz dopiero zostały skutecznie zaszczepione w świadomości wszystkich potencjalnych klientów. Niebywałe zainteresowanie premierą nowego Galaxy oraz liczba komentarzy na wszystkich portalach relacjonujących prezentację pokazują, że wiedza o smartfonach dotarła już do ludzi zupełnie nietechnologicznych. W następnym roku pewnie będą w końcu sprzedawały się już na całym świecie lepiej niż zwykłe telefony.

Co w takim razie mam na myśli? Tezą tego tekstu nie jest stwierdzenie, że smartfony to niewypał, bo wynalazek jest genialny i praktyczny. Teza jest inna: smartfony coraz rzadziej będą postrzegane jako symbol postępu, a coraz częściej będą identyfikowane z urządzeniami codziennego użytku, jak pralki, lodówki, zegarki czy... feature phony.

Autor wpisu:

Rafał Dubrawski – członek zespołu iTraff Technology (polska technologia rozpoznawania obrazu), bloger, dziennikarz obserwujący rozwój technologii mobilnych. Interesują go głównie mobilne systemy operacyjne, szczególnie iOS i Android.

Zapraszam do subskrybowania: Twitter, Facebook.

Źródło: Własne.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)