Dlaczego ja - androidowiec - wybiorę na swój następny telefon iPhone'a
Mam już dosyć. Żongluję telefonami częściej niż rasowy tester i już wiem, że moim kolejnym urządzeniem do pracy, tak na co dzień, nie będzie Android. Z różnych powodów nie będzie to też smartfon wyposażony w Windowsa, badę czy MeeGo. Celuję w iPhone'a. Dlaczego?
Jestem androidowcem
Po około pół roku trafiłem do Komórkomanii, gdzie miałem jeszcze częstszy i szerszy kontakt z urządzeniami mobilnymi. Do dziś jednak polscy użytkownicy i pasjonaci telefonów komórkowych kojarzą mnie przede wszystkim z Androidem.
Przetestowałem masę Androidów, począwszy od HTC Magic, przez Samsungi, Sony Ericssony, LG a nawet Huawei. Zawsze broniłem różnorodności Androida, aż do dziś. Do momentu, w którym przyszło mi w końcu wybrać telefon, który spełni moje oczekiwania.
Cieszyłem się na wieść, że pojadę w tym roku na targi w Barcelonie. Przede wszystkim dlatego, że jako dziennikarz będę mógł sprawdzić wszystko to, co mnie interesuje, do czego doprowadziła mnie moja pasja. Nie ukrywam jednak, że liczyłem też w Hiszpanii na obejrzenie z bliska mojego nowego telefonu. Nie wiedziałem tylko jeszcze jakiego.
W Barcelonie szukałem następnego telefonu dla siebie
Najlepsze, przemyślane zakupy w życiu - kto by tak nie chciał? Obejrzeć wszystko, co oferuje każdy liczący się producent, i wybrać produkt najlepszy ze wszystkich, taki, który akurat się podoba, i to w dodatku gdy ma się konkretne porównanie z pozostałymi.
Wróciłem do Polski i miałem mętlik w głowie. Oczywiście, na targach pełno było fantastycznych urządzeń, które z przyjemnością Wam przedstawiłem na łamach naszego blogu. Jedne wychwalałem, inne mniej. W końcu jednak nie zdecydowałem się na kupno żadnego z nich.
Po tylu latach Android wciąż cierpi na wiele chorób wieku dziecięcego. Niektóre leczone są od dawna, inne pojawiają się co jakiś czas, jakby Android je przyciągał.
Jestem użytkownikiem wymagającym. Moja wiedza, doświadczenie stały się swego rodzaju przekleństwem. Z marszu dostrzegam wady, niedoróbki i elementy, które były robione na szybko. Jeżeli producenci chcą zrobić na mnie wrażenie, to muszą się naprawdę postarać. I widzę, że próbują, chwała im za to. Tyle że nie do końca im to wychodzi.
Najlepsze smartfony z Androidem
W kręgu mojego zainteresowania znajdowały się praktycznie wszystkie najważniejsze flagowe modele z Androidem:
- Samsung Galaxy Nexus
- Samsung Galaxy S II
- HTC One X
- HTC One S
- LG Swift 4X HD
- Sony Xperia S
- Motorola RAZR
Recenzowałem dla Was Galaxy Nexusa. Ma pewne braki, Android 4.0 to tylko krok do przodu. Ładniejsze zdjęcia robił już Nexus S, to nie byłyby dobrze zainwestowane pieniądze. Poza tym inne smartfony wydają się ciekawsze.
Już sam fakt, że brałem pod uwagę Galaxy S II (telefon 2011 roku według czytelników Komórkomanii), dobrze o nim świadczy, w końcu nie jest to nowy telefon. Na pewno jednak musiałbym wyrzucić z niego tego koszmarnego TouchWiza i wgrać czystego Androida. Prawdę mówiąc, znudziła mnie już ta ciągła zabawa w backupy i zmiany jeszcze nie w pełni działających ROM-ów. Nie przekonuje mnie też przesycony Super AMOLED.
LG zrobiło duży postęp. Podoba mi się LG Swift 4x HD. Dawniej smartfony LG były bezpłciowe, bez charakteru. Teraz to jest już coś. Mamy też Tegrę 3, niezły ekran HD i Androida 4.0. Tylko to wciąż LG. Nie wspomnę też o nakładce, która garściami czerpie z TouchWiza. Tylko po co kopiować coś, co i tak jest brzydkie? 4X HD nie przekonał mnie do siebie, nie powalił mnie.
Sony to z kolei prawdziwe odrodzenie. Sony Ericsson reprezentował sobą możliwie najmniej ciekawe cechy - dawanie ciała z aktualizacjami, plastikowe wykonanie, bezpłciowa nakładka, wolne układy. Udało im się pozbyć tego wszystkiego. Nie można stwierdzić, że dwurdzeniowy Snapdragon w Xperii S to wolny układ. Tylko po co mam kupować flagowca z przestarzałym na starcie układem? I to szczególnie wtedy, gdy mówi się o kolejnym smartfonie Sony ze Snapdragonem S4? Dziękuję, postoję.
Motorola RAZR jest piękna, jest unikalna. Ale ma kilka rzeczy, których nie zaakceptuję. Rozdzielczość qHD, nie taki nowy, dwurdzeniowy procesor i za wysoką cenę. Podobnie jak w przypadku Xperii S - już jest szykowany następca, czułbym się wyrolowany, kupując dziś Żyletkę.
Najbliżej spełnienia moich oczekiwań był HTC, producent, którego darzę sentymentem. Zawsze Sense wyznaczało trendy, rozwijało się najszybciej i to HTC traktowało najlepiej swoich klientów, jeśli chodzi o aktualizacje. Prywatnie też miałem kilka tych tajwańskich smartfonów i zawsze byłem z nich zadowolony, mimo że wymagało to sporo odblokowywania, rootowania i zabaw z tzw. custom ROM-ami.
HTC One X wydaje się perfekcyjny. Świetny ekran, nakładka, Beats Audio, doskonałe wykonanie, fantastyczny aparat i bardzo wydajny układ. Co prawda wciąż wolałbym Qualcomma S4, no ale już nie przesadzajmy, nie można mieć wszystkiego. Musiałbym jednak upaść mocno na głowę, żeby wydać 2700 zł na telefon. Telefon, nie komputer - telefon. To cudo może mi kawę podawać, ale wszystko ma swoje granice. One X ją przekroczył.
Z tego też powodu skierowałem wzrok na HTC One S, który jest równie świetnym urządzeniem, tyle że z rozdzielczością qHD zamiast HD i nieco mniejszym ekranem. No i ten dwurdzeniowy Qualcomm S4 - to nawet plus. Można go mieć za mniejszą kwotę, już nie tak absurdalną, choć wciąż wysoką (ok. 2300 zł). Chyba jednak kosztuje za dużo jak na swoje możliwości, musiałbym czekać na spadek ceny.
Tylko dlaczego mam przeżywać (w cudzysłowie oczywiście) katusze w związku ze zwykłym przecież wyborem telefonu? Niczego aż tak poważnego, ot narzędzia codziennego użytku. Różnorodność Androida stała się jego przekleństwem, na rynku jest tyle smartfonów z tym systemem, że coraz trudniej coś wybrać.
Apple wcale nie taki zły?
Nigdy nie przepadałem za polityką Apple'a, polityką bajek, kopiowania i windowania cen do chorego poziomu za coś, co nie jest tyle warte. Nie można mu jednak odmówić, że jego produkty są stylowe, mniej problemowe i banalne w obsłudze.
iOS ma sporo wad. Są rzeczy, których do dziś nie znoszę (jak np. konieczność korzystania z iTunes), ale w gruncie rzeczy wszystko to, na co narzekam w Androidzie, nie występuje na mobilnym systemie Apple'a.
Użytkownik kupuje dziś iPhone'a 4S i nie musi się niczym martwić. Otrzymuje wydajne urządzenie o niemal doskonałym ekranie, stylowym designie, z aparatem o niezłej optyce i ma przede wszystkim spokój. Nie martwi się o aktualizacje, fragmentację (także na poziomie aplikacji) czy jakość oprogramowania. Wie też, że najciekawsze oprogramowanie przychodzi często w pierwszej kolejności najpierw na produkty Apple'a (Baldur's Gate!)
Nawet cena nie przeraża. Nowego iPhone'a 4S z 16 GB pamięci można mieć już za ok. 2000-2200 zł. (tak, tak HTC, nie za blisko 3000 zł.).
Skoro wspomniałem o Baldur's Gate, warto poruszyć temat tabletów. Wychodzę z założenia (i zapewne nie tylko ja), że tablet ma być uzupełnieniem tego, co już mamy. Planuję nabyć w niedalekiej przyszłości tablet i wciąż nie widzę u Androida tej dojrzałości, co w iOS. Miliony użytkowników też nie widzą, o czym świadczy świetna sprzedaż kolejnej już generacji iPada.
Gdybym jednak został przy smartfonie-Androidzie, bez sensu byłoby kupowanie iPada. Może inaczej, dużo więcej osiągnie się dzięki synchronizacji iPhone'a z iPadem, niż równoczesnym posiadaniem Androida z tabletem Apple'a.
Nie mam już tyle czasu na zabawę z telefonem co kiedyś, irytują mnie przeładowania się Sense UI, zwieszanie się Androida, opóźnienia aktualizacji, jakość i niejednolitość aplikacji, fragmentacja systemu, paskudne nakładki, nieustanna konfiguracja telefonu. Jeżeli kupując iPhone'a, zyskam spokój kosztem swego rodzaju "zniewolenia" i ograniczenia, to chyba właśnie na to się zdecyduję - ja, typowy androidowiec.