Zaczęło się. Apple chce przenieść część produkcji z Chin do innych krajów

Apple jest kolejną firmą, która może odczuć skutki wojny handlowej Stanów Zjednoczonych z Chinami. Firma ponoć szykuje już plan awaryjny.

Rosnące napięcie między Waszyngtonem a Pekinem, które na razie najmocniej dało się we znaki Huaweiowi, sprawiło, że także inni gracze branży elektronicznej coraz poważniej myślą o możliwych skutkach trwającej wojny.
Apple może przenieść z Chin nawet 30 proc. produkcji
Apple miał skontaktować się ze swoimi dostawcami z prośbą o oszacowanie kosztów przeniesienia 15–30 proc. produkcji z Chin do innych krajów Azji Południowo-Wschodniej. O całej sprawie informuje serwis Nikkei Asian Review.
Pod uwagę brane są ponoć takie kraje jak Meksyk, Indie, Wietnam, Indonezja i Malezja. Głównymi faworytami mają być jak na razie Indie oraz Wietnam.
Zobacz również: Korzenie Bejeweled i Candy Crush Saga
Warto odnotować, że w przypadku samych tylko iPhone'ów Chiny odpowiadają obecnie za ok. 90 proc. dostaw. Według raportu IDC, w 2018 roku Apple dostarczył na rynek 208 mln smartfonów. Zakładając, że w kolejnych latach sprzedaż utrzyma się na podobnym poziomie, Apple musi znaleźć poza Chinami partnerów gotowych produkować rocznie ok. 30–60 mln urządzeń.
Ceny iPhone'ów pójdą w górę?
Cytowani przez azjatyckie media analitycy podkreślają, że mowa o dalekosiężnych planach, a skutki ewentualnej dywersyfikacji będą odczuwalne najwcześniej za 2–3 lata. Już teraz warto jednak zastanowić się, jaki może być efekt przeniesienia tak dużej części produkcji na inne rynki.
Chiny to nie tylko tania siła robocza, ale i ogromny kraj, będący w stanie w krótkim czasie dostosować nakłady produkcyjne do zapotrzebowania, np. błyskawicznie organizując setki tysięcy wykwalifikowanych pracowników.
Nikkei zwraca ponadto uwagę na fakt, że Chiny w ciągu ostatnich dwóch dekad podjęły kroki mające uatrakcyjnić ten kraj w oczach zagranicznych firm. Zainwestowano w infrastrukturę, drogi czy nawet mieszkania dla pracowników. Maksymalnie uproszczono zasady importu oraz eksportu. Zrobiono wszystko, co mogło ułatwić produkcję, dystrybucję i logistykę.
W związku z tym w ewentualne przeniesienie produkcji musieliby zostać zaangażowani nie tylko dostawcy, ale i przedstawiciele rządów. Negocjacje ze wszystkimi stronami ma prowadzić zespół złożony z ponad 30 pracowników Apple'a.
Cały proces może być bardzo problematyczny. Źródła wspomnianego serwisu podają przykład analizy jednej lokalizacji, która miała trwać nawet 5 miesięcy, po czym okazało się, że miejsce obarczone jest zbyt dużym ryzykiem niedoborów energii.
Nietrudno więc się domyślić, że całe przedsięwzięcie może się okazać piekielnie kosztowe. W takim przypadku Apple — jako spółka zobligowana do pomnażania pieniędzy inwestorów — będzie musiał jakoś zrekompensować zwiększone koszty produkcji, najpewniej zwiększając marżę.
Innymi słowy — może być drogo.

Polecane przez autora:
- iPhone 13 z mniejszym wcięciem to kwintesencja tego, czego u Apple'a nie lubię
- Czas się z nimi pożegnać. Dla kart pamięci w smartfonach nie ma już ratunku
- Nawet Apple mógłby się uczyć od Xiaomi. Mi 11: wrażenia po kilku dniach i zdjęcia z aparatu
Ten artykuł ma 111 komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze