Lumia 950 XL - test i recenzja

Microsoft długo kazał czekać na nowe flagowe Lumie. Niemniej, gdy firma zdecydowała się już na ich premierę, dostaliśmy następcę nie tylko modelu 930, ale wielkiego phabletu 1520. Lumia 950 i Lumia 950 XL to prawdziwe high-endy z Windowsem 10 Mobile, a zarazem być może ostatnia szansa giganta z Redmond na ponowne zainteresowanie użytkowników mobilnymi okienkami. Czy firmie udało się wykorzystać tę okazję?
Ten artykuł ma 5 stron:
Specyfikacja, zawartość zestawu i wykonanie
Prace nad Windowsem 10 Mobile nie przebiegały tak szybko, jak liczyli na to fani mobilnych okienek. W efekcie gigant z Redmond dość długo zwlekał z premierą następców Lumii 930 i 1520, a w międzyczasie „raczył” użytkowników kolejnymi tanimi smartfonami, którymi ciężko przykuć na dłużej uwagę użytkowników. Nie powinno więc dziwić, że oczekiwania wobec nowych flagowców Microsoftu były bardzo duże. Finalnie dostaliśmy dwa nowe urządzenia o dość zwyczajnym wyglądzie, które mogą pochwalić się topową specyfikacją oraz kilkoma autorskim i niedostępnymi w innych urządzeniach funkcjami. Czy to wystarczy, aby zachęcić użytkowników do mobilnego Windowsa 10? Śmiem wątpić, ale nie chcę uprzedzać faktów. Zapraszam więc do pełnego testu nowej Lumii 950 XL.
Specyfikacja
Topowe propozycje Microsoftu z Windowsem 10 Mobile zostały naprawdę dobrze wyposażone, dzięki czemu – przynajmniej na papierze – mogą śmiało konkurować z high-endowymi androidami. Lumia 950 XL jest nie tylko większym, ale i nieco mocniejszym z nowych smartfonów giganta. Sprzęt ma 5,7-calowy ekran AMOLED (również o rozdzielczości QHD), bardziej pojemną baterię (różnica 340 mAh) oraz mocniejszy układ Snapdragon 810. Warto dodać również, że chipset Qualcomma w Lumii 950 XL chłodzony jest cieczą, co jest dość innowacyjnym rozwiązaniem na rynku mobilnym.
Pełna specyfikacja modelu prezentuje się następująco:
Zobacz również: John Deere - kosiarka samojezdna. Marzenie każdego mężczyzny
- Wymiary i waga: 151,9 x 78,4 x 8,1 mm, 165 g;
- Ekran: 5,7-calowy panel AMOLED o rozdzielczości 2560 x 1440 pikseli, 518 PPI, ClearBlack, Gorilla Glass 4, powłoka oleofobowa;
- Układ: ośmiordzeniowy Snapdragon 810 (MSM8994), 4 x Cortex-A53 1,5 GHz, 4 x Cortex-A57 2 GHz, Adreno 430;
- Pamięć: 3 GB RAM, 32 GB wbudowanej, slot kart microSD (do 200 GB);
- Aparat główny: 20 Mpix, ½.4 cala, optyka Zeiss (26 mm), f/1.9, optyczna stabilizacja obrazu, potrójna lampa błyskowa (RGB), autofocus;
- Funkcje fotograficzne: technologia PureView, detekcja twarzy, HDR;
- Przednia kamera: 5 Mpix, f/2.4, nagrywanie 1080p;
- Nagrywanie wideo: do 2160p przy 30 kl/s, optyczna stabilizacja obrazu, nagrywanie dźwięku stereo;
- Łączność komórkowa: GSM/HSPA/LTE, karta nano-SIM;
- Komunikacja: Bluetooth 4.1 z A2DP, A-GPS/GLONASS/BDS, NFC, dwuzakresowe Wi-Fi a/b/g/n/ac, radio FM, jack 3,5 mm, USB 3.1 Type-C;
- Sensory: skaner siatkówki, akcelerometr, żyroskop, czujnik zbliżeniowy, barometr, cyfrowy kompas, technologia Sensor Core;
- Bateria: Li-Ion 3340 mAh, szybkie ładowanie, ładowanie bezprzewodowe (opcja),
- System: Widnows 10 Mobile.
Dostępność i zawartość zestawu
Standardowa wersję Lumii 950 XL można kupić już za ok. 2699 zł, a model obsługujący dwie kart SIM jest o mniej więcej 100 zł droższy. Sprzęt Microsoftu jest więc jednym z najdroższych flagowców, jakie dostępne są na naszym rynku. Dziwić może (a nawet powinno), że w zwykłym zestawie poza telefonem można znaleźć jedynie: skróconą instrukcję, gwarancję oraz ładowarkę sieciową i kabel USB do komunikacji z komputerem, który ma złącze typu C. Microsoft do topowego phabletu nie dodaje ani kabla, który można włożyć w starsze złącza USB AB (o czym więcej za chwilę), ani słuchawek. Wielka szkoda. Tym bardziej, że zestawy słuchawkowe w telefonach Nokii zawsze były co najmniej dobre.
Firma zadbała za to o sporą liczbę dodatkowych akcesoriów. Najważniejszym z nich jest Display Dock, który pozwala zamienić Lumię 950 XL w komputer. W pudełku wraz z nim można znaleźć kolejny kable USB typu C i zasilacz. Inne przydatne akcesoria to pokrywa baterii, którą częściowo wykonano ze skóry oraz różne ładowarki bezprzewodowe. Zestaw, który trafił na czas testów w moje ręce zawierał smartfona, myszkę Arc Touch, kompaktową klawiaturę Microsoftu, Display Docka, dwie ładowarki i pełne okablowanie (dwa kable na USB typu C, kabel USB C na AB, kabel HDMI). Naprawdę fajnie, gdyby tego typu zestaw pojawił się na sklepowych półkach. Oczywiście, o ile jego cena nie byłaby przesadzona.
Wykonanie i ergonomia
Sygnowane logo Nokii Windows Phone’y niemal zawsze charakteryzowały się ponadprzeciętną jakością wykonania oraz zwracającym uwagę wyglądem. Nie mogę niestety tego samego napisać o topowych nowościach, które wyszły spod ręki Microsoftu — Lumia 950 XL zawiodła moje oczekiwania, zarówno pod względem designu, jak i wykonania. W modelu tym próżno szukać śladów rąk projektantów, którzy pracowali na elegancką Lumią 930 czy stylową Lumią 1520.
Model 950 XL jest do bólu zwyczajny – zdecydowanie bardziej przypomina tanie androidy niż poprzednie flagowce Nokii. Nie oznacza to, że nowy phablet Microsoftu jest brzydki, ale sam jego wygląd oceniam co najwyżej na "schludny". Microsoftowi nie pomagają tu nawet ciekawie zaprojektowane elementy, jak otoczony srebrną obwódką moduł aparatu czy wyłącznik, który umieszczono między kontrolerami głośności. Po topowym urządzeniu należy oczekiwać charakterystycznego designu, który zwróci uwagę użytkowników. W Lumii 950 XL zdecydowanie tego zabrakło.
Na tym jednak nie koniec, gdyż — co gorsze — Microsoft nie popisał się też w kwestii samego wykonania. Nie, nie musicie się obawiać — Lumia 950 XL nie rozpadnie się w rękach. Kadłub urządzenia jest bardzo solidny, a przedni panel chroni warstwa Gorilla Glass 4. Szkło ma dodatkowo oleofobową powłokę, która zauważalnie zmniejsza liczbę zostawianych na ekranie śladów użytkowania i ułatwia ich usuwanie. Dużo gorzej prezentuje się jednak pokrywą baterii, która — delikatnie określając — został źle zaprojektowana.
Element ten w Lumii 950 XL zajmuje nie tylko cały tył smartfona, ale i nachodzi głęboko na jego boki. W pokrywę wkomponowane są również przyciski funkcyjne, a całość mocowana jest wieloma uchwytami. Mogłoby więc wydawać się, że będzie ona ściśle przylegać do kadłuba urządzenia. Niestety, jest inaczej. Plecki co prawda są mocno przymocowane i dość ciężko je ściągnąć, ale pokrywa podczas używania smartfona niemiłosiernie trzeszczy i skrzypi. Tyczy się to tak boków, jak i pleców smartfona, których fragment (na środku pod logo) ugina się pod lekkim naciskiem palców. Kolejnym minusem tego elementu są szpary między kadłubem a pokrywą, w których zbiera się kurz i inne drobiny.
Wisienkę na torcie jest logo Windowsa, które złożono z czterech metalowych płytek wkomponowanych w pokrywę. Każda z nich znajduje się w specjalnym wyżłobieniu i nie wystaje ponad powierzchnię. Już po kilku minutach korzystania z Lumii 950 XL okazało się jednak, że płytki tworzące logo Windowsa… mogą wypaść. Tak, dobrze przeczytaliście. Przesuwając telefonem po wewnętrznej części dłoni jedną z płytek pozostała na wewnętrznej części dłoni, a druga wyleciała, gdy przejechałem po logo palcem. Microsoft nie zdecydował się na zgrzewanie elementów logo z pozostałą częścią pokrywy, a jedynie przykleił je do niej. Może być to oczywiście wina testowego egzemplarza, którego poprzedni „właściciel” wyjął dwa elementy logo przy użyciu siły. Niemniej wypadające elementy logo w topowym urządzeniu to dość karygodna wada, która pokazuje, że czasy dbania o jakość wykonania Lumii mamy już chyba za sobą.
Aby być w pełni obiektywnym muszę wspomnieć o zaletach obudowy Lumii 950 XL, a jest ich co najmniej kilka. Phablet nieźle prezentuje się od strony ergonomii. Urządzenie dobrze spoczywa w dłoni, dzięki lekko wyprofilowanej pokrywie o matowej powierzchni, a proste boki zapewniają pewny chwyt. Microsoft nie zapomniał również o fizycznym spuście migawki aparatu, co w wielu warunkach ułatwia proces fotografowania. Szkło chroniące obiektyw i lampę błyskową jest teraz poniżej powierzchni osłony, dzięki czemu ciężej zarysować jego powierzchnię, gdy sprzęt leży ekranem do góry. Bardzo spodobało mi się rozwiązanie z wyłącznikiem umieszczonym między kontrolerami głośności. Mimo że początkowo nie mogłem się do niego przekonać, po paru dniach zacząłem uważać to ułożenie za rewelacyjne. Nie można zapomnieć także o podstawowej zalecie, która wynika z obecności zdejmowanej pokrywy baterii, czyli możliwości własnoręcznej wymiany baterii.
Jakby jednak nie patrzeć, nawet wiele zalet zastosowanej obudowy nie wpłynie na moją opinię. Po topowej Lumii oczekuje się pierwszorzędnej jakości wykonania. Tym bardziej, że androidowa konkurencja nie próżnowała i nawet Samsung może obecnie pochwalić się świetnie wykonanymi flagowcami.
Ten artykuł ma 149 komentarzy
Pokaż wszystkie komentarze