10 lat w technologii. Nie uwierzysz, jak zmienił się świat
Jak zmieniła się technologia w ostatniej dekadzie? Które rozwiązania okazały się najbardziej znaczące i w jaki sposób wpłynęły na nasze życie? Zapytaliśmy o to ekspertów z różnych dziedzin, którzy postrzegają technologię... nieco inaczej niż przeciętny człowiek.
10.12.2015 | aktual.: 01.04.2016 16:36
Początek zimy skłania do refleksji. Niektórzy podsumowują mijający rok, ale my postanowiliśmy pójść jeszcze dalej – i przyjrzeć się zmianom, jakie dokonały się w technologii w ostatnich dziesięciu latach.
Czy sprzęt z roku 2005 jest archaiczny w roku 2015? A może wbrew pozorom skok jakościowy nie jest zbyt zauważalny? Czy wszystkie gałęzie technologii rozwijały się w podobnym tempie? Które rozwiązania najbardziej na nas wpłynęły?
Ile osób, tyle perspektyw. Trudno być obiektywnym, dlatego poprosiliśmy o opinie ludzi, którzy na co dzień mają do czynienia ze specyficznymi technologiami, lub wykorzystują zwykłe rozwiązania w niezwykły sposób.
Okazało się, że „postęp” jest pojęciem względnym.
Okiem użytkowników
- W branży internetowo-marketingowo-gamedevowej, w której się obracam, w ostatnim dziesięcioleciu zmian faktycznie było sporo – przyznaje Natalia Dołżycka, Marketing & PR Manager w studiu developerskim b-interaktive GmbH.
Po godzinach Natalia prowadzi blog Jestem Geekiem. Działa więc po obu stronach barykady: pracuje z technologiami, a zarazem jest ich odbiorcą, testerem i krytykiem.
- Czasami wydaje mi się, że trzeba zatrudnić się na drugi etat, żeby za nimi nadążyć – mówi. - Nie są to jednak zmiany rewolucyjne. Raczej ewolucja, chociaż następująca w przyspieszonym tempie.
Zdaniem Dołżyckiej rozwój jest wyraźnie widoczny, ale nie zadziwiający. Virtual Reality, smartwatche czy nowości w samych technologiach oprogramowania stanowią ogromny krok naprzód, ale nie są niczym, czego nie można byłoby się spodziewać. To jednak, co dla jednego człowieka jest stabilnym i przewidywalnym procesem, dla kogoś innego może oznaczać rewolucję. Postęp, czy raczej zmiany przez niego spowodowane, znacznie bardziej odczuł Przemysław Langier, dziennikarz sportowy serwisu Onet.
- Dziennikarstwo mocno skręciło w stronę social mediów – tłumaczy. - Dziś trudno znaleźć dziennikarza bez konta na Twitterze. Ba, Twitter staje się powoli dla niektórych zastępstwem tradycyjnych kanałów informacyjnych, czy nawet portali internetowych. Sam zauważam, jak często smartfon służy mi do pozyskiwania wiedzy właśnie za jego pomocą, a przecież jeszcze niedawno tego nie było.
Langier nie potrafi sobie wyobrazić powrotu do metod pracy sprzed ery Internetu. To pokazuje, jak szybko przyzwyczailiśmy się do nowych wynalazków, takich jak media społecznościowe. Mówimy o nich bez emocji, mimo że postawiły na głowie nasze życie zawodowe i towarzyskie. Rzadko zdajemy sobie z tego, jak wiele się zmieniło.
Okiem fotografa
Z innej perspektywy na postęp patrzy specjalista fotografii Mateusz Drabent, art director w agencji reklamowej Viwa.gg.
- W ostatnich dziesięciu latach w branży fotograficznej mieliśmy trzy kluczowe wydarzenia – wyjaśnia. - Po pierwsze: w 2008 Canon wypuścił aparat 5D Mark II, oferując coś, co było wcześniej nieosiągalne dla amatorów, czyli nagrywanie filmów Full HD z plastyką obrazu porównywalną do profesjonalnych kamer.
Zdaniem Drabenta ten moment całkowicie zmienił branżę filmową. Pojawiło się pojęcie DSLR Video – wideo nagrywanego lustrzanką cyfrową. Technologia umożliwiła też rozwój całej branży akcesoriów dla amatorów kinematografii.
- Drugie i trzecie wydarzenie są powiązane – ciągnie Drabent. - W 2007 r. Apple wprowadził pierwszy model iPhone'a, a w 2010 powstał Instagram. W efekcie sprzedaż amatorskich aparatów fotograficznych zaczęła spadać.
Nieograniczeni przez długość kliszy, zaczęliśmy fotografować wszystko i wszędzie, zaś same zdjęcia stały się niematerialne, ponieważ już ich nie wywołujemy. Zmieniła się także kompozycja: Instagram spowodował boom na kwadratowe fotografie, a telefony komórkowe – na zdjęcia w orientacji pionowej. Rewolucja wykroczyła jednak poza preferencje estetyczne i raz jeszcze zmieniła nasze życie.
- Nie celebrujemy już robienia zdjęć – zauważa Drabent. - Aparaty stały się naszymi notesami, skanerami, pamiętnikami, szkicownikami, kalendarzami. Wracamy do rysunków naskalnych, ale tym razem zamiast jaskini mamy wall. Porozumiewamy się za pomocą zdjęć i gifów.
Ewolucja nie zakończyła się jednak na zwiększeniu nacisku na przekaz wizualny. Powstały także całkiem nowe formy przekazu komunikacji.
Okiem showmana
Krzysztof Kieszkowski jest założycielem firmy Digital Emotions i twórcą technologii Avatar Live. Dzięki jego rozwiązaniom widz nie musi biernie oglądać popisów cyfrowych bohaterów na ekranie - może także rozmawiać z wygenerowaną komputerowo postacią. Aktor w kostiumie motion capture widzi i słyszy publiczność zza kulis, a jego ruchy i głos są w czasie rzeczywistym przekładane na postać.
Na przykładzie avatarów postęp jest widoczny gołym okiem. W roku 2001 ekipa Digital Emotions stworzyła wirtualnego Wielkiego Brata na potrzeby finału reality show Big Brother. W 2015 „wskrzesiła” założyciela firmy Pfizer. Wygląd, animację, mimikę obu postaci dzieli przepaść. Różnią się też technologie potrzebne do jej stworzenia i obsługi.
- Kiedyś pracowałem przy dużym stacjonarnym komputerze, bo tylko taki sprzęt miał wystarczająca moc obliczeniową – mówi Kieszkowski. - Teraz pracuję na niewielkim, płaskim jak palec laptopie, mocniejszym niż kilka ówczesnych komputerów razem wziętych. Nie do poznania zmienił się także sprzęt do obsługi avatarów. Kiedyś był masywny i niewygodny; dziś jest niewiele cięższy od zwykłego ubrania.
Avatary wciąż są nowością, a nieświadomi sposobu ich działania widzowie są zdumieni, że postać na ekranie prowadzi z nimi inteligentny, naturalny dialog. Ale być może za kilka lat przywykniemy i do tego. O wszystkim zdecyduje chęć lub niechęć producentów sprzętu do masowego wdrażania podobnych rozwiązań. Jak oni sami postrzegają ostatnią dekadę w technologii?
Okiem producenta sprzętu
Skontaktowaliśmy się z firmą Asus w ważnej dla niej chwili. Właśnie świętuje dziesięciolecie obecności w Polsce, a niedawno wypuściła na rynek model Transformer Book T100HA – urządzenie 2w1 z ekranem, który po odłączeniu pełni funkcję tabletu.
Dziesięć lat temu takie rozwiązanie nawet nam się nie śniło. Dopiero przed pięcioma laty tablety zaczęły zdobywać popularność. Teraz, jak wskazują na to ostatnie raporty branżowe, zostają już wypierane z rynku przez takie hybrydy, jak T100HA. Dziś nieporównywalnie silniejszy, łączący dwa rodzaje sprzętu model od ASUSa możemy więc kupić w znacznie niższej cenie niż niegdyś tablet. Jak daleko zaszła więc branża producentów komputerów?
- Mieliśmy do czynienia z ogromnym postępem w świecie komputerów mobilnych – mówi Adam Żelazko, PR & Marketing Manager w ASUS Polska. - Stawały się one coraz lżejsze, wydajniejsze, a także bardziej dostosowane do preferencji klientów. Powstały netbooki, ultrabooki, komputery 2w1. Pojawiły się dotykowe ekrany, nowe typy złącz, łączność 3G czy 4G. Upowszechniła się łączność wi-fi, dyski SSD…
Żelazko uważa, że obecne urządzenia wywarłyby ogromne wrażenie na każdym, kto mógłby zobaczyć je dziesięć lat temu. Trudno nie przyznać mu racji – zwłaszcza, że przed dekadą mało kto potraktowałby poważnie pomysł zastąpienia komputera stacjonarnego laptopem.
Okiem sprzedawcy
- Dziesięć lat temu nie uwierzyłbym, że będą królować laptopy i tablety, a zainteresowanie komputerami stacjonarnymi zmaleje – przyznaje Robert Mrozek, właściciel sklepu komputerowego BLU-VISION.PL.
W tamtych czasach klienci byli zainteresowani głównie „składakami”, ponieważ to one gwarantowały niedościgniony stosunek wydajności do ceny. Laptopy cieszyły się znikomą popularnością. Nie myślano o nich, na przykład, jak o sprzętach do grania; gracze przesiadywali przed kwadratowym 17-calowym monitorem.
- Dzisiaj pracuję na ekranie 27 cali i wydaje mi się mały – mówi Mrozek. - Ale poza sprzętem zmienili się też ludzie. Sklep, w którym pracowałem przed laty, odwiedzała głównie młodzież albo rodzice, którzy przychodzili po pierwszy komputer, bo dziecko szło do szkoły albo miało komunię. Dzisiaj kupującymi są ci sami klienci, co w aptece, piekarni czy sklepie spożywczym.
Wraz z klientami zmianie uległy preferencje. Kiedyś przeciętny Kowalski kupował komputer w przedziale 3500-4500 zł, chcąc cieszyć się wydajnością jak najdłużej. Dziś najpopularniejsze są laptopy za 1500-2000 zł, służące w dużej mierze do pracy biurowej. Zmieniła się wielkość, moc, jakość i wydajność sprzętu w stosunku do jego ceny. Klient może mieć więcej za mniej.
- Warto zwrócić uwagę także na przyrost prędkości, wielowątkowości oraz jakości odbioru obrazu na urządzeniach – nadmienia Mrozek. - I na to, że nawet telewizory nie wiadomo kiedy stały się przeglądarkami internetowymi. Oraz na to, że rozwój pamięci flash, dysków zewnętrznych i pendrive'ów przyczynia się do powolnej śmierci napędów i nagrywarek. Z oferty powoli znikają skanery i drukarki atramentowe, które zastępują niewiele droższe urządzenia wielofunkcyjne... Wszystkie te zmiany są podyktowane wyborami szarych konsumentów.
Zapytaliśmy także o to, jak postępuje informatyzacja instytucji publicznych. Robert Mrozek ma z nimi bliski kontakt jako radny Rady Miejskiej w Tarnowskich Górach.
- Odnoszę wrażenie, że zbędnej pracy z papierowymi dokumentami jest coraz mniej – mówi Mrozek. - Zmienia się też podejście samych pracowników instytucji publicznych, którzy coraz częściej wybierają formę elektroniczną zamiast papierowej. Sam przed każdą sesją dostawałem kopertę wypełnioną po brzegi projektami uchwał. Teraz mamy wybór: dokumenty w formie papierowej lub elektronicznej.
Coraz lepiej jest także w placówkach edukacyjnych. Szkoły są informatyzowane. Każdy podmiot musi prowadzić profil w SIO, czyli Systemie Edukacji Oświatowej. W klasach w ramach projektu Cyfrowa Szkoła zainstalowano duże, nawet 102-calowe tablice interaktywne, które zastąpiły zielone tablice i kredę. Szkoły zaczęły też na własną rękę inwestować w nowe technologie.
A jednak nie z każdej perspektywy postęp jest tak imponujący.
Okiem programisty
Mniej entuzjastycznie o ostatniej dekadzie wypowiada się Maciej Miąsik, game developer z Pixel Crow:
- Dla mnie jako programisty nie dokonał się jakiś dramatyczny przełom. Owszem, narzędzia są ciągle udoskonalane, ale od prawie 20 lat przyzwyczaiłem się do rozmaitych wspierających pracę środowisk IDE. One nieustannie ewoluują, oferując coraz więcej ułatwień, ale to normalny postęp.
Zdaniem Miąsika jego branży większą korzyść przynosi dostęp do atrakcyjnych języków skryptowych, przede wszystkim Pythona, z całym dobrodziejstwem olbrzymiej liczby bibliotek. To jednak rozwój, który przebiega całkiem inaczej i ma inny wpływ na przeciętnego człowieka niż rozwój telefonii komórkowej i sieci bezprzewodowych.
- Największy postęp poczyniły narzędzia inne niż programistyczne – mówi Miąsik. - Kiedyś musieliśmy mieć dobre narzędzia programistyczne, aby sobie napisać pozostałe narzędzia. Teraz korzystamy z tych, które już są, a jest ich mnóstwo i są coraz lepsze.
Okiem lekarza
Ogromny – i natychmiast zauważalny – skok technologiczny dokonał się tam, gdzie jest najbardziej potrzebny: w medycynie.
- Jeszcze piętnaście lat temu wszystkie urządzenia, z jakich korzystaliśmy, były proste, mechaniczne – mówi dr Magdalena Werszner, anestezjolog w Samodzielnym Publicznym Szpitalu Klinicznym nr 1 w Zabrzu.
Trudno uwierzyć, ale nie tak dawno temu respirator nie był zasilany prądem, tylko sprężonym powietrzem. Dziś jest już elektroniczny. Do obsługi sprzętu trzeba było używać pokręteł; teraz wystarczy wybrać na monitorze parametry, które chce się uzyskać.
- Dawniej, komponując mieszaninę oddechową, nastawiałam litr tlenu i dwa litry podtlenku albo powietrza, i mniej więcej wiedziałam, że w mieszaninie jest 30 proc. tlenu, czyli że jest bezpieczna dla pacjenta – opowiada dr Werszner. - Teraz nie przypuszczam, że wszystko działa dobrze. Po prostu o tym wiem. Analizator gazów pokazuje dokładne stężenie.
Sprzęty medyczne są dziś nieporównywalnie lepsze niż przed dekadą; większe są też możliwości ich wykorzystania. Choć o pulsoksymetrze, czyli urządzeniu do nieinwazyjnego pomiaru saturacji krwi, kilkanaście lat temu praktycznie nie słyszano w powiatowych szpitalach, dziś jest podstawowym sprzętem na większości oddziałów. Parę lat temu nikt nie pomyślałby też, żeby dializować pacjentów na intensywnej terapii. Dziś urządzenia do dializoterapii są wszędzie.
Przełomy i rewolucje
A gdybyśmy mieli wybrać tylko tę jedną, jedyną technologię, która okazała się najważniejsza w całym minionym dziesięcioleciu? Większość naszych rozmówców odpowiedziałaby podobnie. Większość, ale nie wszyscy. W polskich szpitalach najbardziej przełomowy wynalazek nie wymaga bowiem zasilania.
- Pojawiły się spektakularne rozwiązania. Możliwa jest pozaustrojowa wymiana tlenu i dwutlenku węgla, odbywająca się, kiedy płuca w ogóle nie funkcjonują – mówi dr Werszner. - Anestezjologię zrewolucjonizował jednak... wenflon.
Nie jest to nowy wynalazek, ale w Polsce jeszcze kilkanaście lat temu lekarze nie mieli do niego tak swobodnego dostępu. Do niedawna używali metalowej igły wielokrotnego użytku, wkłuwanej na nowo za każdym razem, gdy zachodziła taka potrzeba. Dziś wenflon zapewnia możliwość długotrwałego, bezinwazyjnego dostępu do żyły, co jest nie tylko wygodniejsze, ale i bezpieczniejsze dla pacjenta.
W branżach bliższych przeciętnemu człowiekowi postęp ma jednak inną twarz. Reprezentują go rozwiązania mobilne, czyli połączenie przenośności sprzętu z możliwością korzystania z Internetu w dowolnym miejscu i sytuacji.
- Kiedyś smartfony podziwiało się za fajne aparaty, a Internet był dodatkiem. Dziś te proporcje chyba się odwróciły – uważa Przemysław Langier, dziennikarz Onetu. - Wiem, jak to działa z perspektywy wielkiego portalu. Jeszcze trzy lata temu mobilną wersję strony nazwałbym kulą u nogi. Dziś odsłony tzw. "emki" to około połowa wszystkich wejść.
- Najważniejsze innowacje to Google i generalnie Internet – mówi wprost Maciej Miąsik z PixelCrow. - A właściwie niemal natychmiastowy dostęp do gigantycznej wiedzy oraz olbrzymia pomoc w rozwiązywaniu problemów. Także dzięki partycypacji tysięcy innych ludzi, poprzez fora czy serwisy typu Stack Exchange.
Także zdaniem Roberta Mrozka z BLU-VISION.PL ostatnią dekadę charakteryzuje rozwój Internetu mobilnego i urządzeń przeznaczonych do korzystania z tej technologii.
- A po drugie – dodaje - technologia wysokiej rozdzielczości i idące za nią rozwiązania, czyli rozrywka w najprostszej postaci.
Podobnego zdania jest Krzysztof Kieszkowski z Digital Emotions:
- Oczywiście najważniejszy jest gwałtowny rozwój Internetu, ale także wprowadzenie do powszechnego użytku ekranów plazmowych, LCD czy LED.
Mateusz Drabent z Viwa.gg także stawia na mobilność, choć z innego powodu.
- Komórki i Instagram sprawiły, że zmieniło się podejście do fotografowania – tłumaczy. - Stało się ono czymś naturalnym, łatwym i automatycznym.
Sami producenci sprzętu doskonale zdają sobie sprawę ze znaczenia technologii przenośnych.
- Szczególnie istotne było dla nas wprowadzenie netbooków z rodziny Eee PC, które całkowicie odmieniły obraz rynku komputerów mobilnych – mówi Adam Żelazko z ASUS Polska. - Ważne było też przedstawienie całkiem nowego podejścia do komputera poprzez całą serię urządzeń 2w1. Być może za kilka lat w podobnym zestawieniu będziemy mówić właśnie o Transformer Booku.
Mobilność zmieniła niemal każdą branżę, wpłynęła na prawie każdego człowieka - a przecież przenośny sprzęt trudno nazwać efekciarskim. Urządzenia mobilne nie dorównują możliwościami swoim stacjonarnym odpowiednikom. Cenimy je nie ze względu na moc obliczeniową, a dlatego, że ułatwiły nam życie.
- Żyjemy w ciekawych czasach - mówi Natalia Dołżycka z b-interaktive. - Fascynujące jest oglądanie, jak technologie dojrzewają i ewoluują. Dzisiaj na wiele problemów znaleźć można co najmniej dwa razy tyle rozwiązań.
Kto może uczciwie powiedzieć, że dziesięć lat temu już się tego spodziewał?
Materiał powstał we współpracy z firmą