Podróż w czasie: Nokia N‑Gage - konsolofon, który chciał mieć każdy, a i tak okazał się porażką

Trudno w to uwierzyć, ale od dnia premiery konsolofonu, który - zdawałoby się - nie tak dawno podziwialiśmy w reklamach telewizyjnych, minęło już niemal 11 lat.

N-Gage
N-Gage
Miron Nurski

24.06.2014 | aktual.: 24.06.2014 15:46

Na początku XXI wieku prym zaczęły wieść komórki wyposażone w kolorowe wyświetlacze oraz podzespoły pozwalające na obsługę zaawansowanych jak na tamte czasy gier. Było pewne, że telefony prędzej czy później zaczną podkradać rynek kieszonkowym konsolom. Naturalną koleją rzeczy było więc stworzenie takiego urządzenia jak debiutująca 7 października 2003 roku Nokia N-Gage - kieszonsolka z funkcją dzwonienia, która uwolniłaby ludzkość od konieczności noszenia przy sobie dwóch urządzeń mobilnych. W teorii był to przepis na sukces (skoro udało się z empetrójkami, to dlaczego miałoby się nie udać z kieszonkowymi konsolami), jednak rzeczywistość okazała się nieco bardziej brutalna.

Problemem N-Gage'a była nie tylko bardzo wysoka cena, ale również fakt, że twórcy tego urządzenia sami nie wiedzieli, czym ma ono być. Zostało ono bowiem zaprojektowane w myśl zasady: jeśli coś jest do wszystkiego, to jest do niczego. Jego gabaryty i dziwaczne rozmieszczenie podzespołów podczas SMS-owania i wykonywania połączeń głosowych nie dawały użytkownikowi zapomnieć, że trzyma w ręku telefon upchnięty w obudowę od kieszonsolki (dość wspomnieć, że mikrofon i głośnik zostały ulokowane na jednej z bocznych krawędzi, co uniemożliwiało komfortowe prowadzenie rozmów).

Gdy już natomiast gracz zamierzał po prostu rozsiąść się wygodnie na kanapie i zagrać kilka rundek w FIFĘ 2004, Tony'ego Hawka czy Splinter Cella, N-Gage zdawał się nieustannie krzyczeć: "Hej, jestem tylko telefonem z ograniczonym systemem operacyjnym". Symbian 6.1 nie oferował bowiem wsparcia dla trybu horyzontalnego, więc konsolofon został wyposażony w pionowy i niepasujący do mobilnych gier wyświetlacz, a bez umieszczonej w środku karty SIM nie dało się go nawet uruchomić.

Wad stricte konstrukcyjnych było znacznie więcej. Standardowe gniazdo słuchawkowe 3,5 mm zostało zastąpione niezbyt popularnym microjackiem 2,5 mm, co wiązało się z koniecznością korzystania ze specjalnej przejściówki, a to z kolei gryzło się z multimedialnym charakterem urządzenia. Na domiar złego kartridże z grami umieszczało się pod baterią, a wymuszanie na użytkowniku ciągłego wyłączania i włączania - bądź co bądź - komórki skutecznie odstraszało potencjalnych klientów.

Nokia N-Gage
Nokia N-Gage

To wszystko przełożyło się na bardzo kiepskie wyniki sprzedaży, co zmusiło Nokię do wypuszczenia "udoskonalonej" wersji konsolofonu już pół roku po premierze pierwszej generacji. Użyłem cudzysłowu, bo o ile N-Gage QD został pozbawiony kilku wad poprzednika i miał bardziej kompaktowe wymiary, normalne rozmieszczenie mikrofonu i głośnika oraz wygodniejszy dostęp do slotu na kartridże, o tyle został wykastrowany m.in. z obsługi plików MP3, radia FM i gniazda USB. Koniec końców trudno było stwierdzić, która generacja jest mniejszym złem.

Nokia N-Gage QD
Nokia N-Gage QD

Ostatecznie innowacyjny i nietuzinkowy skądinąd pomysł na stworzenie hybrydy komórki i konsoli do gier okazał się kompletnym niewypałem. W 2008 roku Nokia starała się wskrzesić markę N-Gage, tworząc platformę do gier mobilnych o tej samej nazwie, ale i ta próba podbicia serc graczy zakończyła się niepowodzeniem.

Dlaczego będący obiektem westchnień wszystkich nastolatków N-Gage nie odniósł sukcesu? W tamtych czasach winę starano się zrzucić na ograniczenia sprzętowe, które podcinały skrzydła projektantom, ale przykład znacznie doskonalszej Xperii Play pokazuje, że po prostu nie chcemy konsolofonów. Temat dziecka nieistniejącego już Sony Ericssona poruszymy jednak przy innej okazji.

Źródło artykułu:WP Komórkomania
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)